Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-10-14 00:00

LEKTURY

Na nie i na tak

Można zrozumieć mieszkańców Polski, którzy na pytanie o spodziewane korzyści z członkostwa w Unii Europejskiej podają listę obaw. Racjonalnie brzmiące opinie, z których przebija niepokój, idą w parze z demagogicznymi hasłami przeciwników europejskiej integracji. Niektórzy wręcz twierdzą, że zaprzedamy duszę diabłu.

Eurosceptycy wysuwają argument utraty suwerenności Polski. Jest on dosyć kuriozalny; w Unii jest już piętnaście suwerennych państw, a kolejka chcących do niej wstąpić stale się wydłuża. Jeżeli w tej Unii jest tak źle, dlaczego jest tylu kandydatów? Może dlatego, że procesy decyzyjne w instytucjach europejskich oparte są na zasadzie konsensusu, jednomyślności lub zwykłej albo kwalifikowanej większości głosów. Nad zgodnością podejmowanych decyzji z zawartymi traktatami czuwa Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Konstrukcja UE opiera się na czterech filarach: unii gospodarczej i walutowej, wspólnej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa, polityce sprawiedliwości i spraw wewnętrznych i wspólnej polityce obronnej. Unia gospodarcza znajduje się w fazie tworzenia, a pytanie, czy kiedykolwiek powstanie coś w rodzaju federalnego rządu europejskiego, nadal pozostaje bez odpowiedzi.

„Wprost“

Budżetowa ciuciubabka

Najwięcej słów krytyki pod adresem konstruktorów przyszłorocznego budżetu pada dlatego, że w coraz mniejszym stopniu odzwierciedla on rzeczywistą sytuację w finansach państwa, a coraz więcej wydatków świadomie upycha się poza budżetem. Różnica między deficytem budżetu państwa a deficytem skonsolidowanym całego sektora publicznego istniała zawsze, ale teraz przekroczyła już wszelkie rozsądne granice. Minister finansów chce kontrolować szkody i dokonuje manewrów, po których gotówkowa wypłata rekompensat dla emerytów i pracowników sfery budżetowej nie zwiększa deficytu, a pieniądze przeznaczone na spłaty kredytów zaciągniętych przez ZUS też nie znajdują odzwierciedlenia w budżecie. Ale w takiej sytuacji informacja, że przyszłoroczny deficyt nie przekroczy 1,9 proc. PKB, przestaje mieć jakiekolwiek merytoryczne znaczenie.

Koszty jednoczesnego wprowadzenia czterech reform okazały się wysokie, więc finanse państwa, mimo formalnej poprawności budżetu, zaczynają się rozjeżdżać. Nie widać też chętnych, a to już zadanie dla polityków, do racjonalizacji wydatków, choćby w administracji, i ograniczenia ciągle wielkiego obszaru aktywności państwa. To ostatnie bierze na swoje barki ciężar ponad miarę i ponad rzeczywistą potrzebę. Do tej pory żadnemu z ministrów finansów nie udało się tego zmienić.

„Rzeczpospolita”