Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-10-27 00:00

LEKTURY

Karuzela przejęć

Rozwiązał się worek z przejęciami i fuzjami na warszawskiej giełdzie. Szczególnie aktywni są inwestorzy zagraniczni, którzy dzięki temu przebojowo wchodzą na nasz rynek.

Obecnie polskie przepisy o przejęciach są oceniane przez analityków jako liberalne: można ogłaszać wezwania tylko na wybrane akcje (najczęściej uprzywilejowane co do głosu) i oferować niskie ceny (minimum to średnia z sześciu miesięcy przed wezwaniem). Jednak Komisja Papierów Wartościowych i Giełd przygotowuje zmianę przepisów zaostrzającą zasady ogłaszania publicznych wezwań — chodzi o zwiększenie ochrony interesów mniejszościowych akcjonariuszy. O to samo zabiega też warszawska giełda. Po nowelizacji przepisów przejmujący będzie prawdopodobnie musiał wyłożyć na stół więcej pieniędzy (minimalna cena w wezwaniu ma zależeć od cen płaconych za akcje spółki w transakcjach pakietowych). Poza tym przejęcia mogą być, wzorem np. giełdy londyńskiej, nadzorowane przez specjalnie powołany komitet.

Przy fuzjach i przejęciach najbardziej mogą ucierpieć interesy drobnych akcjonariuszy: są oni rozproszeni i nie potrafią się skrzyknąć, aby przyjechać na walne zgromadzenie i bronić swoich interesów. Potentat przejmujący spółkę stara się zapłacić za akcje jak najmniej i najczęściej tylko dużym akcjonariuszom.

„Twoje Pieniądze“

Wokół budżetu

Niejasności związane ze stanem finansów publicznych spychają dyskusję o przyszłorocznym budżecie na ślepy tor kwestionowania głównych założeń makroekonomicznych. Czystą hipokryzją jest podważanie wiarygodności przesłanek konstrukcji budżetu i równoczesne niszczenie jego spójności podczas prac w komisjach sejmowych.

Budżet nie stanie się mniej, ale bardziej wirtualny, jeśli z reformy podatkowej zostaną strzępy, projekty rozwiązań „uelastyczniających“ rynek pracy będą regularnie oddalane, pojawiać się za to zaczną propozycje dodatkowych wydatków, a sfinansowanie deficytu okaże się niemożliwe z powodu uchwalenia poselskiego projektu zagospodarowania wpływów prywatyzacyjnych. Podawanie w wątpliwość zakładanego tempa wzrostu jest przedsięwzięciem tym bardziej jałowym, im mocniej kontestuje się proponowane przez rząd sposoby jego osiągnięcia.

Obecnie, w toku prac parlamentarnych, następuje systematyczne masakrowanie rządowej koncepcji budżetu, wyjmowanie z niej klocka po klocku (podatki, sposób rozdysponowania prywatyzacyjnych przychodów, uszczelnienie systemu zabezpieczeń społecznych, deregulacja rynku pracy). W takiej sytuacji prawdopodobieństwo sprawdzenia się głównych prognoz budżetowych oczywiście maleje, a nie wzrasta.

„Rzeczpospolita“