Lengyel, Magyar

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2017-06-29 22:00
zaktualizowano: 2017-06-29 15:44

W gorący czerwcowy wieczór, nucąc pod nosem czardasza, zapadliśmy przyjemnie w chłodnych kameralnych salkach piwnicy restauracji Borpince.

Czekało tam na nas królestwo węgierskich potraw i win. I bardzo przyjazna Polakom atmosfera. Taka, jakiej doświadcza się podczas wizyt na Węgrzech, gdzie w wielu restauracjach mają nawet menu po polsku. Wiadomo — Polak, Węgier dwa bratanki (Lengyel, magyar — két jó barát együtt harcol s issza borát). Skąd ta przyjaźń? Niektórzy przypuszczają, że może z wdzięczności dla Jana III Sobieskiego, który, wracając spod Wiednia, przegonił (przy okazji) z Węgier zakorzeniających się tam Turków.

KOKIETERYJNY TATAR

Menu w Borpince obfite. Które danie zatem wybrać? Sprytnie zrezygnowaliśmy z najostrzejszych. Chcieliśmy poznać łagodną harmonię węgierskich win i potraw. Bez żadnych ministanów zapalnych w ustach. Ostatecznie na pierwszy ogień poszły wątróbki gęsie (foie gras) podawane na ciepło: pokrojone na plastry, marynowane wcześniej w winie Tokaji Aszu. Bynajmniej nie osamotnione na talerzu — towarzyszyły im grillowane owoce. Niebo w gębie! A w kompanii słodkiego Tokaji Szamorodni Hollókői Mihály to już prawdziwy odlot w kosmos... W Borpince sporo win podawanych jest na kieliszki. Jest w czym przebierać i wybrzydzać. Dla kontrastu zamówiliśmy potem delikatny tatar rybny (z wędzonym sumem), kokieteryjnie przyprószony koperkiem. Koniecznie spróbować! W kieliszki zaproponowano Tokaji Furmint Hollókői Mihály. Wspaniała harmonia smaków. Delikatna słodycz wina mile neutralizowała lekką słoność potrawy.

PARUJĄCY KOCIOŁEK

Przyszedł czas na zupy. Pierwszy przypłynął słynny kociołek zupy gulaszowej z wołowiny. Z ziemniakami i goluszkami (zacierki). Oczywiście na ostro. Z kieliszkiem wytrawnego czerwonego wina Egri Bikaver Hagymasi miła kombinacja. Dla porównania zamówiliśmy kociołek z zupą rybną. Podano ją z łyżeczką śmietany, odrobiną musztardy i paroma kropelkami cytryny (sami przyprawialiśmy). Dla towarzystwa zaproponowano w kieliszki Bodri Szekszard Orsi Rose. Świetny duet!

DESER W PŁOMIENIACH

Wybór dania głównego stanowił problem — rzeczywiście obfita oferta. Rozważaliśmy łagodny paprykarz cielęcy. Zdecydowaliśmy się jednak na paprykarz z sumem, łazankami i twarogiem. Wybór sam w sobie ponownie grzechu wart. Poprosiliśmy obsługę o sugestię towarzysza w kieliszku. Polano białe wino Kreinbacher Juhfark. Bingo! A co na deser? Płonący naleśnik z orzechami włoskimi i polewą czekoladową. Jest co wspominać. &

Restauracja Borpince

ul. Zgoda 1, Warszawa

Ogólne wrażenie 5,5

Wina do potraw 5,5

Potrawy 5,5

Wystrój wnętrza 5,0

Profesjonalizmobsługi 5,0

Na biznes lunch 5,0

Na obiad z rodziną 5,5

 

Smakowa pokusa.

Paprykarz z sumem, łazankami i twarogiem stworzył udaną smakowo kombinację z białym winem.

Na zimno. Przyprószony koperkiem tatar rybny z wędzonym sumem — na przystawkę.

Na ciepło. W bogatej karcie dań przystawek jest więcej — choćby wątróbki gęsie z grillowanymi owocami.FOT. MAREK WIŚNIEWSKI