Lider obligatariuszy GetBacku chciał na nich zarobić

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2025-08-20 20:00

W procesie Idea Banku zeznawał prezes jednego ze stowarzyszeń poszkodowanych przez GetBack. Okazało się, że wpadł na pomysł, by na tych ludziach zarobić, choć wyszło mu chyba nieszczególnie.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W procesie menedżerów Idea Banku i firm współpracujących z nim przy dystrybucji obligacji GetBacku i funduszy Trigon powiązanych z windykatorem przyszła pora na zeznania szefa jednego ze stowarzyszeń obligatariuszy GetBacku. Właściwie miał wystąpić w roli świadka już wcześniej, ale przesunęło się to w czasie. W sądzie opowiadał zarówno o swoim udziale w kontaktach z Idea Bankiem przy okazji nabywania obligacji GetBacku przez matkę, jak i działalności wśród obligatariuszy po tym, jak ujawniła się niewypłacalność windykatora.

Właśnie w kontekście tej ostatniej działalności adwokat Marita Dybowska-Dubois, broniąca jednego z dyrektorów sprzedaży Idea Banku, zwróciła się do sądu o pouczenie świadka o możliwości uchylenia się od odpowiedzi mogącej narazić go na odpowiedzialność karną. Stało się to po tym, jak przewodnicząca składu orzekającego sędzia Anna Wielgolewska zapytała, ile prezes stowarzyszenia obligatariuszy zarobił na sporządzaniu różnych pism dla poszkodowanych w sprawie GetBacku.

- Sporządzanie pism to pojedyncze przypadki. Naprawdę – odparł pytany.

Marita Dybowska-Dubois argumentowała, że de facto nie odpowiedział na pytanie. Sąd jednak nie przychylił się do jej wniosku. Przewodnicząca stwierdziła, że świadek odpowiedział, a sąd sobie radzi.

Faktura za pomoc w sporządzeniu dokumentu

Przed rozpoczęciem zeznań sąd poucza każdego świadka o odpowiedzialności za składanie nieprawdziwych zeznań, tłumacząc przy tym, że składanie nieprawdziwych zeznań to zarówno zeznawanie nieprawdy, jak i zatajanie prawdy.

- Z tego, co pamiętam, był taki pomysł – stwierdził świadek po tym, jak wypłynęła sprawa odpłatnego sporządzania przez niego dla innych osób m.in. pism o sfałszowaniu formularzy nabycia, wniosków o dostęp do akt czy zapytań o osoby zatrzymane.

- Co to znaczy był pomysł? Pan miał pomysł? – dopytywała Anna Wielgolewska.

Świadek przyznał, że tak, ale kluczył z odpowiedzią na pytanie, czy go zrealizował.

- Pytanie jest proste. Robił pan to za pieniądze? – naciskała sędzia.

- W tym zakresie, w jakim jest to przedstawiane, to nie – odpowiedział, dodając, że skala tej działalności była mniejsza.

Nie wiadomo jednak jaka, bo sam tego nie sprecyzował, a w pytaniach nie znalazła się żadna wskazówka, w kontekście której można by sytuować odpowiedź o skali mniejszej niż przedstawiana. Świadek poinformował za to, że faktury wystawiał za „pomoc w sporządzaniu dokumentu”.

Adwokat Beata Czechowicz, broniąca prezesa Trigon TFI, zapytała, czy z osobami, którym świadczył pomoc, zawierał jakieś umowy na piśmie.

- W formie zlecenia mailowego, ale w ogóle nie jest to związane z tą sprawą, która jest w sądzie - mówił prezes stowarzyszenia obligatariuszy GetBacku.

Stowarzyszenie wyewoluowało z założonej przez niego grupy na Facebooku. Nie pamiętał jednak nazwisk członków założycieli stowarzyszenia.

Z tego, co mówił, wynikało, że administrowana przez niego zamknięta grupa na Facebooku liczyła ponad 1 tys. osób, „nawet 1,5 tys.”. Zamieszczane tam były wzory różnych dokumentów przydatnych poszkodowanym. Jak twierdził zamieszczały je różne osoby i kancelarie prawne. Zanim wypłynęła kwestia odpłatnego sporządzania pism, sąd zainteresowała jednak pewna niespójność w tym, co mówił świadek. Chodziło o to, że z jednej strony miał ludziom jakoś pomagać w sporządzaniu pism, a z drugiej twierdził, że wzory wraz z podstawą prawną były zamieszczone na Facebooku, a opisu stanu faktycznego każdy miał dokonać samodzielnie, bez jego wsparcia.

- To na czym polegała ta pomoc, skoro wzór był na Facebooku, a opis stanu faktycznego każdy miał wpisać sam? – dopytywała Anna Wielgolewska.

Jakaś zgoda była, ale to nie inwestycje

Kluczowa dla późniejszej aktywności działacza środowiska poszkodowanych przez GetBack była wiosna 2017 r. Wtedy jego matka udała się do Idea Banku na spotkanie, w trakcie którego zaproponowano jej obligacje windykatora. Świadek zapewniał, że choć uczestniczył w spotkaniu, to nie był aktywny, a jego rola zakończyła się na przywiezieniu matki. Przyznał jednak, że jakaś jej zgoda na nabycie obligacji GetBacku musiała być. Trudno byłoby zresztą inaczej wyjaśnić jej samodzielną wizytę w banku już następnego dnia w celu finalizacji transakcji. Późniejszy prezes stowarzyszenia obligatariuszy twierdził jednak, że nazwa GetBack na spotkaniu z jego udziałem nie padła, podobnie jak określenie dom maklerski. Bankowiec miał używać zwrotów w rodzaju „rozwiązanie jak lokata” czy „rozwiązanie bankowe”.

- Nie proponował nic, co wychodzi poza grupę Lion’s Banku – twierdził świadek.

- Czy on to tak sfomułował? – dopytywał adwokat Michał Hajduk, obrońca członka zarządu Idea Banku odpowiedzialnego za sprzedaż.

- Nie. To jest moje założenie – przyznał świadek.

Późniejszy prezes stowarzyszenia obligatariuszy twierdził, że nazwa GetBack na spotkaniu z jego udziałem nie padła, podobnie jak określenie dom maklerski. Bankowiec miał używać zwrotów w rodzaju „rozwiązanie jak lokata” czy „rozwiązanie bankowe”.

Tłumaczył, że obligacje jako inwestycja pojawiła się w jego świadomości po kilku tygodniach, gdy przyszedł list z GetBacku dotyczący przydziału obligacji.

Michał Hajduk dopytywał, czy mąż matki świadka dokonał jakichś inwestycji za pośrednictwem Idea Banku.

- Czy pan mecenas może doprecyzować, co rozumie przez inwestycje? – odparł świadek.

- Ja już swoje pytanie zadałem – stwierdził adwokat.

- Czy rozumie pan pytanie? – zapytała świadka przewodnicząca składu orzekającego.

Wtedy świadek przedstawił sposób rozumowania, w myśl którego może i członkowie jego rodziny inwestowali z udziałem Idea Banku, ale ponieważ bank nie dopełniał formalności związanych z obsługą produktów inwestycyjnych, to tak naprawdę nie były to inwestycje.

- To było wyłudzenie i oszustwo. To było wysłanie środków poza bank bez tytułu prawnego – argumentował świadek.

Aplikant adwokacki występujący w imieniu jednego z oskarżonych zapytał, dlaczego reklamację dotyczącą obligacji GetBacku matka świadka złożyła dopiero po roku od ich nabycia (a więc po ujawnieniu się niewypłacalności windykatora).

Świadek wyjaśnił, że ich czujność uśpił pracownik banku, który zaproponował jej obligacje i do którego poszli wiosną 2017 r. po otrzymaniu listu z GeBacku. Zapewniał wtedy, że nic złego się nie stanie i trzeba poczekać dwa lata (termin zapadalności obligacji).

Istota procesu

Proces, który ruszył 23 lutego 2022 r., dotyczy odpowiedzialności za ewentualne nieprawidłowości w działalności Idea Banku przy dystrybucji obligacji GetBacku i związanych z GetBackiem funduszy Trigon Profit. Z 16 oskarżonych aż dziewięć osób to ludzie nieistniejącego już Idea Banku – od prezesów począwszy przez zwykłych członków zarządu, dyrektorów departamentów po radcę prawnego. Do tego dochodzą trzy osoby związane z Polskim Domem Maklerskim (w tym prezes spółki MIA), dwie z Trigon TFI i jedna z Mercurius DM. GetBack na ławie oskarżonych reprezentuje tylko były prezes Konrad Kąkolewski.