Lis w Polsacie

Wojciech Surmacz
opublikowano: 2004-09-13 00:00

Nowy szef programowy Polsatu pracuje właśnie nad liftingiem twarzy stacji. I obiecuje podwładnym, że się nie zachowa jak lis w kurniku.

1 września 2004 r. Tomasz Lis rozpoczął pracę w telewizji Polsat — odpowiada za sprawy programowe. Jego zadanie to — przede wszystkim — stworzenie redakcji informacyjnej z prawdziwego zdarzenia. Gdy tylko pojawiły się te informacje, w mediach zawrzało od plotek.

Bez czarownic?

— Jest Pan głównym bohaterem tego zamieszania…

— Jakie zamieszanie, bo nie zauważyłem? — dziwi się Tomasz Lis.

— Zmiany strategii, ramówki, roszady personalne w Polsacie — dla wielu jest Pan ich sprawcą.

— Głównym sprawcą zmian w Polsacie jest zawsze prezes Solorz.

— To jest Pan wykonawcą…

— Jeśli już, to co najwyżej.

— Będzie Polsat 24? Bo według „Faktu”, Pan jest jego twórcą...

— Nic o tym nie słyszałem. Co nie znaczy, że prezes Solorz nie ma takiego pomysłu.

— Ściągnął Pan z TVN Jakuba Sobieniowskiego i Tomasza Machałę. Katarzyna Kolenda-Zalewska też będzie?

— Nic o tym nie wiem…

— „Super Express” o tym pisał.

— Być może pisał.

— A kto jeszcze z TVN zawita w Polsacie?

— Nikt.

— I nie odwołał Pan z funkcji szefa redakcji „Informacji” Henryka Sobierajskiego — jak podał „Presserwis”?

— Było oficjalne sprostowanie. Nikogo nie odwoływałem.

— Od kiedy Pan pracuje nad nowym wizerunkiem Polsatu?

— Od północy z 31 sierpnia na 1 września 2004 roku.

— Bo mówi się, że już w lipcu widać było Pańskie wpływy w „Informacjach”. Jakaś samodyscyplina w związku z Pana rychłym nadejściem?

— To może świadczyć tylko o tym, że — niektórzy — ludzie w Polsacie i TV4, czując, że przychodzą inne czasy, sami z siebie, bez żadnego nawoływania, zdyscyplinowali się. Szczerze mówiąc: liczę na to, bo zespół dziennikarzy, który będzie tworzył nowy program informacyjny Polsatu, jest dobry i jeśli tylko się im narzuci pewne standardy i będzie się je egzekwowało dzień po dniu, może za jakiś czas rywalizować z najlepszymi.

— Kto będzie miał szanse przetrwać w tym zespole?

— Wszyscy. Każdy dostanie swoją szansę.

— Nie ma polowania na czarownice w Polsacie w Pańskim wykonaniu?

— Nie widzę tam czarownic, więc nie mogę na nie polować.

Akcja „lojalność”

Ale w Polsacie od kilku miesięcy mówi się często i gęsto, kto i kiedy zostanie „przesunięty” z zajmowanego stanowiska. Blady strach do tego stopnia padł na zespół redakcyjny „Informacji”, że wszyscy nabrali wody w usta i „bawią się” w lojalność.

Nikt nic nie powie — to można od nich usłyszeć. No może jeszcze tylko tyle, że np. Dorota Gawryluk już raczej nie będzie prowadziła serwisu informacyjnego…

Bogusław Chrabota, dyrektor anteny — redaktor naczelny Polsatu, pytany o nastroje w telewizji przed i po przyjściu Tomasza Lisa, odpowiada lakonicznie:

— Jak przed każą zmianą: krzyżują się niepokoje i oczekiwania.

— Jakie niepokoje?

— Wiadomo, że to mocna osobowość, która pewne rzeczy zreformuje. Dla wielu ludzi w Polsacie to pytanie o ich dalszą przyszłość…

— Jak dużą swobodę w podejmowaniu decyzji personalnych ma Tomasz Lis?

— Nie jestem właściwym adresatem takiego pytania, bo nie ja ustalałem zakres kompetencji pana Lisa.

Bogusław Chrabota podkreśla: Tomasz Lis jest niewątpliwie gwiazdą — symbolem sukcesu. Jego wejście do Polsatu jest też symbolem stacji.

— Najsłabszy punkt na mapie polsatowskich wartości to program informacyjny — mówi dyrektor anteny Polsatu. I dodaje:

— Pozostaje kwestia zreformowania tego programu — i to był główny cel, dla którego pan Zygmunt Solorz zdecydował się na zatrudnienie Tomasza Lisa. Poza tym będzie miał swój program, a oprócz tego wykorzysta swoje talenty do realizacji innych, nowych projektów. I tyle....

Wszystko nowe

Zdaniem Tomasza Lisa, Polsat potrzebuje potężnej dawki prestiżu. Dlatego uciec się do symbolicznych posunięć: stworzyć solidne programy (informacyjny, publicystyczny i komentarzowy). Ma nadzieję, że te trzy ruchy — „tak na dzień dobry” — pomogą widzom zobaczyć, że Polsat to nie tylko stacja „Kiepskich”. Nowy szef programowy Polsatu chciałby też, by polska inteligencja zauważyła w Polsacie coś dla siebie…

— Jakie są szanse?

— Operacja jest skomplikowana, gdyż trzeba to zrobić tak, by nie stracić widzów, których Polsat ma — i zyskać nowych. To trudne, ale nikt mi nie powie, że niemożliwe. A jeśli się okaże, że się nie udało, to znaczy, że Polsat i ja, popełniliśmy błędy. Ale na pewno nie dlatego, że to z założenia jest niemożliwe!

— Jakie środki finansowe przeznaczono na zmiany w Pańskim wykonaniu?

— Duże.

— A konkretnie?

— Uważam, że można bardzo wyraźne efekty osiągnąć nie wydając 5 mln euro — tak bym to określił... Nowy newsroom, nowe studio, nowa scenografia, nowa oprawa. Na światowym poziomie — nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Można je będzie spokojnie pokazywać w każdym zakątku świata nie tylko bez wstydu, ale z dumą! I to wszystko za parę tygodni będzie widoczne…

— Będzie lepiej niż teraz w TVN?

— Będzie nieporównywalnie lepiej, niż jest.

Wielki spokój

Medialną burzę, która wybuchła wokół angażu Tomasza Lisa w Polsacie, ze spokojem i satysfakcją w głosie komentuje Zygmunt Solorz-Żak, przewodniczący rady nadzorczej spółki Polsat.

— Na pewno nie jest tak, że ktoś w Polsacie może sobie zatrudniać kogo chce. Za każdym razem to wspólna decyzja całego zarządu, z którą musi się zapoznać rada nadzorcza. Te wszystkie plotki, lęki i dywagacje wokół decyzji personalnych Tomasza Lisa, to chyba jakieś nieporozumienie! I nie jest też tak, że wszystko, co do tej pory zbudowano w Polsacie „pójdzie do kosza”. Zmiany są potrzebne — to nie ulega wątpliwości. Też to widzimy! Ale ten chłopak jest tu dopiero od paru dni! A już spekulacji jest tyle, jakbyśmy nie wiadomo co zrobili! I nikt się nie zastanawia, że przecież zarząd działa kolegialnie i każdy ma swoje kompetencje. Pan Lis — jak rozumiem — właśnie się zapoznaje z pracą firmy. Kiedy skończy, przedstawi rozwiązania, które przedyskutujemy. Z takimi propozycajmi rada nadzorcza powinna się zapoznać... I ja się bardzo cieszę, że ma w sobie tak dużo inicjatywy i wie, co robi! Jeżeli pan Tomasz mówi, że nie może przekroczyć 5 mln euro — OK! Może zdecydujemy, aby było i 10 mln euro? Chodzi o to, jaki będzie efekt. I przede wszystkim od tego będą zależały decyzje ekonomiczne — sumuje właściciel Polsatu.