Lodówkowy sukces zamrożony

Wojciech Chmielarz
opublikowano: 2008-10-22 00:00

Polska miała stać się europejskim centrum lodówkowym. Czy kryzys pokrzyżuje te plany?

Polski eksport chłodziarek i zamrażarek przyhamuje

Polska miała stać się europejskim centrum lodówkowym. Czy kryzys pokrzyżuje te plany?

W zeszłym roku z polskich fabryk w świat wyjechało 2,3 mln lodówek. To ponad 300 tys. więcej niż dwa lata temu. Specjaliści twierdzą, że Polska mogłaby wytwarzać nawet ponad trzy miliony chłodziarek rocznie.

— W latach 2004-07 produkcja lodówek i zamrażarek w naszym kraju zwiększyła się dwukrotnie. W Europie ustępujemy pod tym względem tylko Włochom — mówi Piotr Ciach z LG Electronics.

Koreański koncern ma fabrykę lodówek w Kobierzycach pod Wrocławiem.

— W Polsce jest wielu dostawców lodówek. Wytwarza je Indesit, ale również Whirlpool, Amica, Fagor, LG. Wielki napływ inwestycji branży AGD do Polski spowodowany był wieloma powodami. Z pewnością największą zaletą jest doskonałe położenie naszego kraju — mówi Krzysztof Kudlek, dyrektor marketingu w Indesit Company Polska.

Doskonałe położenie — to bliskość zarówno rynków zachodnich, jak i rozwijających się krajów środkowej i wschodniej Europy. Nieduża odległość od Rosji i Niemiec kusi kolejnego wielkiego inwestora. Do otwarcia dużej fabryki przymierza się Daewoo.

Krajowe obawy

Na lokalnym rynku sprawy nie wyglądają źle. Co prawda, wzrost już nie taki jak jeszcze niedawno, ale nadal wzrost.

— Jak wynika z danych GFK z pierwszego półrocza 2008, sprzedaż lodówek wzrosła o 1,3 proc. — z 423,1 tys. w roku 2007, do 428,7 tys. w 2008 r. Utrzymanie korzystnego trendu uzależnione jest od popytu. A ten tworzy siła nabywcza Polaków oraz rozwój budownictwa — mówi Piotr Ciach.

O ile siła nabywcza rośnie, o tyle kryzys na rynku budowlanym może dotknąć również nasz kraj.

— Problemy banków i ograniczenia w udzielaniu kredytów na zakup mieszkań, mogą negatywnie odbić się na rozwoju rynku AGD — przyznaje Piotr Ciach.

Jeszcze jeden problem — opłaty recyklingowe wywołują podniesienie cen produktów, a to zapewne spowoduje, że klienci będą mniej chętni, by zamienić starą kuchenkę na nową. Pomimo tego Krzysztof Kudlek pozostaje (umiarkowanym) optymistą.

— Najnowsze analizy, przygotowane przez specjalistów oraz państwowe instytucje, wskazują, że wpływ kryzysu na polską gospodarkę, a co za tym idzie, na branże AGD, będzie relatywnie mniejszy niż w przypadku innych państw — zapewnia.

Eksport spadnie

Problem polega na tym, że większość polskiej produkcji trafia jest na eksport. Z ponad dwóch milionów lodówek, jakie w 2007 roku wytworzono w naszym kraju, prawie 1,9 mln znalazło nabywców za granicą — głównie we Francji i w Niemczech. Ważny był też eksport na Wschód. Tymczasem w tym roku kraje UE muszą zmagać się z kryzysem, a Rosja — dodatkowo ze spadającymi cenami ropy. Według najnowszych doniesień, Rosjanie zamiast sprzętu AGD bardziej są skłonni kupować sól, zapałki i świeczki — czyli artykuły niezbędne do przetrwania ciężkich czasów. Produkcja prawdopodobnie ucierpi, ale jest też szansa, że kryzys — paradoksalnie — stanie się dla polskich fabryk okazją do zdobycia prymatu w Europie.

— Zważywszy na to, że nasze fabryki są w większości nowe i nowoczesne oraz ulokowane w kraju o dość konkurencyjnej sile roboczej, mogą się stać jeszcze bardziej konkurencyjne cenowo np. w stosunku do włoskich — mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny organizacji branżowej CECED Polska.

Czy bliskość wielkich rynków zagranicznych, rosnący rynek wewnętrzny, konkurencyjność siły roboczej, wykwalifikowana kadra oraz inne zalety przekonają szefów światowych koncernów, żeby na czas kryzysu skoncentrować się na działalności w Polsce?

— Summa summarum, jestem lekko pesymistyczny, ponieważ znam ostrożność finansistów, którzy współuczestniczą w planowaniu produkcji — ostrzega Wojciech Konecki.

Jeśli finansiści nie uwierzą w dobrą kondycję polskiego rynku AGD, to mogą sami przyczynić się do jego złego stanu. Czy ktoś zna na to jakieś skuteczne zaklęcia?

Jeszcze zimniej i taniej

Elegancja, energooszczędność i niska cena — tym kuszą konsumentów producenci lodówek.

Wytwórcy nie mają wątpliwości — dla znacznej grupy polskich konsumentów wciąż najważniejsza jest cena. Im taniej, tym lepiej. Dowodem na to jest fakt, że wciąż znajdują nabywców marnej jakości chińskie produkty typu "no name". To jednak tylko jeden segment klientów. Są bowiem i tacy, dla których jakość i wygoda jest ważniejsza niż niska cena. Dzięki nim funkcja "no frost", sprawiająca, że lodówka nie wymaga rozmrażania, powoli staje się standardem. Modele w nią wyposażone kosztują jednak o 300-400 złotych więcej od tradycyjnych chłodziarek.

Coraz ważniejszą kwestią jest również oszczędność energii. I — co ważniejsze — wynika to nie tylko z chęci obniżenia rachunków, ale także ze świadomości ekologicznej konsumenta.

Jednocześnie producenci stawiają na design. Lodówka ma przecież nie tylko chłodzić i mrozić, ale także dobrze wyglądać w kuchni. Co modne? Niejednokrotnie stosuje się nawiązania do późnych lat sześćdziesiątych. Lodówki są charakterystycznie zaokrąglone, mają wypukłe krawędzie drzwi i jaskrawe, mocne barwy. Pojawiają się także lodówki z małym telewizorem LCD lub plazmowym wmontowanym na drzwiach.

Wojciech Chmielarz