„PB” informował na początku marca, że od 7 marca LOT nie będzie mógł przez cztery tygodnie wykonywać lotów pasażerskich do Chin. Władze lotnicze Państwa Środka dodały do tego czterotygodniowy zakaz lotów od 18 kwietnia.
- Podczas lotu z Warszawy do Tiencinu, który odbył się 2 marca, wykryto 12 przypadków zakażenia COVID-19 – informuje Krzysztof Moczulski, rzecznik LOT-u.
Wcześniej informowano o dziesięciu zakażonych pasażerach lotu z 17 lutego. To na tej podstawie polska linia dostała zakaz lotów od 7 marca. Oznacza to, że teoretycznie przewoźnik mógłby wykonać rejs 6 i 13 kwietnia, a potem zrobić przerwę do 15 maja.
Polski przewoźnik wykonuje operacje do oddalonego od Pekinu o ok. 130 km miasta, bo ze względu na obowiązkową kwarantannę większość linii lotniczych została przekierowana do innych niż stolica miast Chin.
Zakazy lotów wynikają z rygorystycznych zasad wprowadzonych w Państwie Środka dotyczących COVID-19. Jeśli zakażonych pasażerów jest nie więcej niż pięciu, nie powoduje to reperkusji dla linii lotniczej. Problemy mają wszyscy przewoźnicy. Przy okazji ogłoszenia dłuższego zakazu dla LOT-u podano informację o zawieszeniu ośmiu lotów m.in. Korean Air, Air China, Malaysia Airlines i Philippine Airlines na trasie do i z Wuhanu, Pekinu czy Tiencinu.
- Nadal będziemy wykonywać loty cargo do Pekinu, to dwa rejsy tygodniowo – zapewnia Krzysztof Moczulski.
Przed wprowadzonym w tym miesiącu zakazem lotów narodowy przewoźnik dwukrotnie wracał do Polski z pustym samolotem, bo zakażony był członek załogi. Wielu przewoźników wykonuje operacje do Chin z dwiema załogami, co pozwala na powrót w dniu przylotu i nie wymaga testowania członków załogi.