LOT się wzniesie, żeby nie spaść

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2016-09-08 22:00

10 mln pasażerów, 25 proc. rynku, 70 samolotów i 1400 nowych pracowników na pokładzie do 2020 r. — oto plany przewoźnika.

Rafał Milczarski, prezes LOT-u, powołany na stanowisko na początku roku, przerwał milczenie i w Krynicy-Zdroju przedstawił strategię narodowego przewoźnika do 2020 r. Potwierdziły się informacje „PB”: za cztery lata linia zamierza obsługiwać 10 mln pasażerów, urosną siatka, flota i liczba pracowników.

Samolot PLL LOT
Samolot PLL LOT
Grzegorz Kawecki

— Bez rozwoju LOT nie ma przyszłości, to warunek przetrwania firmy — mówi Stefan Malczewski, członek zarządu spółki.

Świat i hub

LOT chce zwiększyć udziały w rynku z 19 proc. do 25 proc. i w 2020 r. przewieźć ponaddwukrotnie więcej pasażerów niż w 2015 r., gdy było ich 4,3 mln. Linia, która tylko w tym roku otworzyła 23 nowe połączenia, m.in. do Tokio, zapowiada kolejne nowości. W ostatnich latach przewoźnik musiał ciąć siatkę, bo pod tym warunkiem Komisja Europejska zgodziła się na pomoc publiczną (527 mln zł).

— Rejsy dalekodystansowe to najbardziej dochodowa część biznesu lotniczego, a LOT jako jedyna linia w regionie ma potencjał, by je rozwijać — mówi Rałał Milczarski. Firma będzie się koncentrować na rozwoju połączeń do Ameryki Północnej i Azji. Będą loty do Kazachstanu i Iranu. Za kilka tygodni LOT otworzy połączenie do Seulu, a od początku sezonu letniego 2017 r. do Newark, na drugie lotnisko Nowego Jorku (początkowo cztery, a następnie pięć razy w tygodniu).

Przybędzie też tras krótkiego zasięgu. W 2020 r. LOT liczy na 50 proc. pasażerów transferowych, czyli tych, którzy korzystają z przesiadek w Warszawie (w 2015 r. było to 45 proc.). To wyzwanie dla Lotniska Chopina, które w okolicach 2020 r. będzie zbliżać się do granic przepustowości.

— LOT będzie w najbliższych latach kontynuować rozwój hubu na Lotnisku Chopina w Warszawie, ale docelowo konieczne będzie przeniesienie oferty na inne, centralne lotnisko w Polsce — mówi Rafał Milczarski.

Tylko Boeing

Zapowiada poszerzenie floty oraz zatrudnienie 400 nowych pilotów i ponad 1 tys. nowych członków personelu pokładowego. W 2020 r. zamierza mieć 70 maszyn, w tym 16 dreamlinerów i 15 nowych samolotów wąskokadłubowych, w których będzie powyżej 150 miejsc. Firma zastosuje leasing opreacyjny.

— W przyszłym roku do naszej floty dołączy kilka pierwszych nowych maszyn wąskokadłubowych. Jesteśmy na ostatnim etapie negocjacji. Do tego spodziewamy się dostawy dwóch boeingów 787 dreamliner. Docelowo będziemy dążyć do uproszczenia i ujednolicenia naszej floty — tłumaczy Rafał Milczarski.

Z informacji „PB” wynika, że największe szanse na dostawę samolotów wąskokadłubowych ma Boeing, który przedstawił najlepszą ofertę — 8 mln USD w gotówce na narzędzia, części i szkolenia. LOT w czerwcu zaczął zarabiać na lataniu i obiecuje dalszy wzrost efektywności kosztowej mierzonej jako cenę za kilometr na fotel (siedzeniokilometr) — z 6,51 USc/ ASK, co już jest świetnym wynikiem dla linii tradycyjnej, do 5,5 USc/ASK.

Najważniejsze pytanie

— Plan jest bardzo ambitny i będzie go niezwykle trudno zrealizować. Zakładam, że kierownictwo LOT-u odrobiło pracę domową i ma pomysł, jak wprowadzić go w życie. Wypada trzymać kciuki. LOT jest ważnym elementem gospodarki — komentuje Sebastian Gościniarek z firmy doradczej BBSG.

Eksperci wskazują, że nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytanie: jak LOT sfinansuje rozwój. Gdy kilkanaście lat temu były plany wejścia na giełdę, strategia przewidywała 2 mld zł inwestycji.

— LOT musi mieć bardzo sensowny pomysł na finansowanie zgodne z zasadami unijnymi. Jeśli zrobi jakiś błąd, to Bruksela bez wahania go uziemi. Tak samo było z Malevem. Węgry kłóciły się z Unią, a Malev za to zapłacił — mówi jeden z ekspertów.