LOT znów stracił zaufanie klientów

Tomasz Krzyżanowski
opublikowano: 1999-09-07 00:00

LOT znów stracił zaufanie klientów

OSTATNI DZWONEK: Po raz kolejny okazało się, że PLL LOT, kierowanym przez Jana Litwińskiego, potrzebny jest silny inwestor, który wesprze firmę kapitałowo i wprowadzi do jednego ze światowych sojuszy lotniczych. fot. ARC

Przez pół dnia LOT szukał w niedzielę awaryjnych połączeń i miejsc w hotelach dla pasażerów, którzy nie odlecieli do Stanów Zjednoczonych z powodu awarii polskiego samolotu. Zdarza się to wszystkim przewoźnikom, ale o ich klasie świadczy umiejętność rozwiązywania takich problemów.

Samolot nie odleciał z powodu usterki technicznej. Kiedy ogłoszono, że lot został odwołany, pasażerowie byli już po odprawie biletowej, więc zgodnie z konwencją warszawską znajdowali się pod opieką przewoźnika. Pierwszych czterdziestu pasażerów udało się wysłać około godziny 17 jeszcze tego samego dnia przez Amsterdam i Kopenhagę . Ponad stu rozlokowano w warszawskich hotelach. Do USA odlecieli wczoraj, bezpośrednio lub przez Amsterdam. Jednak jeszcze po godzinie 20 w niedzielę na lotnisku Okęcie znajdowała się grupka około 30 rozżalonych klientów krajowego przewoźnika, którzy nie wiedzieli, jaki będzie ich los. Doszło do awantur i przepychanek.

To tylko awaria

Przedstawiciele LOT-u uważają, że zrobili wszystko co w ich mocy, by zneutralizować skutki odwołanego połączenia.

— Jest nam bardzo przykro z powodu utrudnień, jakie spowodowało odwołanie lotu. Nie mogliśmy jednak ryzykować wysłania samolotu, co do którego nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że jest sprawny — mówi Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy LOT-u.

Zdarza się wszystkim

Opóźnienia i odwoływanie lotów z różnych powodów zdarzają się wszystkim przewoźnikom na świecie. Jednak dobre imię firmy wymaga, by linie jak najszybciej znalazły dodatkowe połączenia. Jest to znacznie łatwiejsze, gdy przewoźnicy należą do któregoś z wielkich sojuszy lotniczych. Choć nie ma w tej dziedzinie formalnych porozumień, wiadomo, że sprzymierzone linie chętniej udostępniają wolne miejsca w swoich samolotach partnerom z sojuszu.

— Sytuacja SAS-u jest dość komfortowa. W przypadku ewentualnej awarii naszego samolotu, który do Kopenhagi odlatuje w południe, możemy skorzystać z połączeń Lufthansy, z którą jesteśmy w sojuszu Star Alliance — mówi Piotr Sobczyński ze skandynawskich linii lotniczych SAS.