Pomorska grupa
naftowa chce współdziałać przy wydobyciu z PGNiG.Ale nie tylko z nim. Teraz bierze pod włos Orlen.
Bezpieczeństwo energetyczne, dywersyfikacja źródeł zaopatrzenia w ropę i gaz, poszukiwanie dostępu do własnych złóż — to tradycyjnie ważny temat dla polskich spółek paliwowych. Na razie ich osiągnięcia na tym polu są dość skromne. Wyjątkiem jest Grupa Lotos. Ma w portfelu spółkę wydobywczą Petrobaltic, niedawno uchwyciła też przyczółek na norweskim szelfie kontynentalnym. Lotos jest jednak stosunkowo niedużą spółką, stąd połączenie sił z innymi graczami mogłoby zwiększyć jego szanse na zdobycie dostępu do złóż. Kilka tygodni temu spółka zapowiadała rozpoczęcie współpracy z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem (PGNiG). Teraz poszła o krok dalej.
— Rozsądne byłoby współdziałanie także z PKN Orlen. Dzięki współdziałaniu trzech firm bylibyśmy w stanie uzyskać więcej ropy i gazu — ocenia Marek Sokołowski, wiceprezes Grupy Lotos.
— To ważna deklaracja. Zawsze uważałem, że współdziałanie Lotosu, Orlenu i PGNiG jest dobrym rozwiązaniem nie tylko dla nich, ale także dla polskiej gospodarki — mówi Jacek Krawiec, wiceprezes spółki z Płocka.
Dodaje jednak, że żadne rozmowy z Lotosem nie są prowadzone.
To niejedyne alianse, o jakich myśli pomorska spółka. Już kilka tygodni temu Paweł Olechnowicz, jej prezes, mówił w mediach o przymiarkach do stworzenia z silnym branżowym graczem bałtyckiego koncernu naftowego. Kogo miał na myśli? Nadal nie wiadomo. Z pewnością taki projekt ma pewne szanse ze względu na poparcie udzielane mu przez resort skarbu.
— Utworzenie aliansu przez Lotos z silnym globalnym podmiotem wzmacnia szanse na dywersyfikację źródeł zaopatrzenia Polski w ropę naftową. O podobnym porozumieniu powinno pomyśleć także PGNiG — sugeruje Krzysztof Żuk, wiceminister skarbu