Były prezes Lukas Banku, a potem wieloletni szef Orange Polska, wbrew krążącym plotkom zdecydowanie odrzucał możliwość pracy dla państwowej firmy. Dla oddziału wielkiej zagranicznej korporacji - też.



- W korporacji już pracowałem i chcę spróbować czegoś nowego. Szukając nowych wyzwań, brałem pod uwagę tylko dwie opcje: pracę dla wyrośniętej polskiej firmy rodzinnej lub wyjazd za granicę – mówi Maciej Witucki.
Niewiele brakowało, a ziściłby się drugi scenariusz – menedżer był o krok od wyjazdu do Azji, ale potencjalny pracodawca wpadł w tarapaty i zmienił plany. Bez wahania zdecydował się więc na przyjęcie propozycji zostania prezesem Work Service’u. W czwartek rada nadzorcza zdecydowała, że od 1 stycznia zastąpi Tomasza Hanczarka za sterami giełdowej spółki z branży HR (ustępujący prezes i współzałożyciel przejdzie do rady nadzorczej). Firmę zna dobrze, bo od dwóch lat zasiadał w jej nadzorze.
- To przełomowy moment – staliśmy się firmą międzynarodową, wkrótce będziemy notowani na dwóch giełdach, to wymaga zmiany sposobu zarządzania. Uznaliśmy, że potrzebujemy prezesa z zewnątrz. Szykowaliśmy się dwa lata, zapraszając do rady nadzorczej znanych menedżerów, uczyliśmy się od nich, ale jednocześnie chcieliśmy poznać i sprawdzić, jak nam się razem pracuje. Jesteśmy przekonani, że Maciej Witucki idealne pasuje do firmy. To menedżer z listy top 20 w Polsce. Znamy się od lat. Wiem, że świetnie motywuje i integruje zespół, do dziś raz w roku spotyka się z ludźmi, z którymi pracował w Lukas Banku. A w naszym biznesie ludzie są kluczowi – mówi Tomasz Misiak, jeden z założycieli i szef rady nadzorczej Work Service’u.
"PB" ustalił, że Maciej Witucki porozumiał się z Francuzami i pozostaje w radzie nadzorczej Orange.
O przejściu z defensywy do ofensywy, zarobkach i powodach podjęcia wyzwania – w piątkowym „Pulsie Biznesu” i serwisie Premium.