Magazyn fabryki snów

Ewa Tyszko
opublikowano: 2021-01-15 15:00

Zbroja Zygmunta Augusta z „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny”, szaty dwórek królowej Bony, mauser C96 Janka Kosa z „Czterech pancernych” – to nie opis zasobów muzeum historii filmu, tylko przykłady tego, co spoczywa w przepastnych magazynach Łódzkiego Centrum Filmowego. I co można wypożyczyć zarówno na potrzeby filmu, jak i na prywatną imprezę. Do spółki, która jest spadkobiercą Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi, należy ponad 250 tys. kostiumów cywilnych, około 8 tys. mundurów wojskowych z różnych epok, ponad 60 tys. rekwizytów i największy magazyn broni palnej w Polsce.

Bogate zbiory:
Bogate zbiory:
Mamy około tysiąca krawatów, podobną liczbę damskich torebek, mniej więcej dwa tysiące par butów, biżuterię, kapelusze – wszystko do dyspozycji kostiumografów i scenografów. Mamy też największy w Polsce magazyn broni palnej, będącej pod opieką naszych pirotechników – Anna Moska, prezes Łódzkiego Centrum Filmowego.
Krzysztof Jarczewski

W magazynach Łódzkiego Centrum Filmowego można znaleźć oryginalne stroje z wielu klasycznych obrazów polskiego kina, m.in. „Krzyżaków”, „Potopu”, „Ziemi obiecanej”, a także wykorzystane we współczesnych produkcjach, np. oscarowej „Idzie” czy w serialach „Czas honoru” i „Bodo”. Nie zawsze wiadomo, z jakiego filmu pochodzi konkretny kostium. Wraz z transformacją dla Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi nadeszły ciężkie czasy – funkcjonowała do 1993 r. Wtedy zmieniono ją na Łódzkie Centrum Filmowe, a w 1998 r. do nazwy dodano człon: w likwidacji. Od 2010 r. ŁCF działa w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Oficjalnie wytwórnia przestała istnieć w 2005 r. – a wraz z nią spisy kostiumów.

Skarby i straty

Niezły rok:
Niezły rok:
Mimo długotrwałego zamknięcia instytucji kultury 2020 r. nie skończył się dla nas najgorzej, choć wielu wydarzeń będących źródłem zarobku nie zorganizowano – ocenia Anna Moska. Na zdjęciu z Sylwią Mastalerz, pracownicą ŁCF i fotomodelką.
Krzysztof Jarczewski

– Nie mamy pierwotnych dokumentów inwentaryzacyjnych. Aby zidentyfikować, z jakiego filmu pochodzi dany kostium i kto go nosił, trzeba by oglądać filmy poklatkowo i identyfikować poszczególne stroje, a to praca dla muzealników. Kostiumy były używane w kolejnych produkcjach, wiele z nich zostało przerobionych, m.in. aksamitna suknia, w której Bożena Dykiel grała w „Ziemi obiecanej” – mówi Anna Moska, prezes Łódzkiego Centrum Filmowego.

Wytwórnia była wielkim przedsiębiorstwem państwowym, które w swoich złotych latach nie musiało liczyć się z kosztami. Używano materiałów znakomitej jakości, koronek, prawdziwych futer. Magazyn kostiumów to ziszczenie snów dziewczynek o byciu księżniczką.

– Oj, zmęczyłaby się taka marzycielka, zakładając oryginalną, ciężką suknię. To dużo ważące aksamity, ozdoby z kamieni, wszystko wykonane z dużą pieczołowitością. Szacowaliśmy, że koszt uszycia sukni renesansowej z takich materiałów dziś sięgałby 8 tys. zł – wskazuje Anna Moska.

Najbardziej trzeba dbać o oryginalne ubrania z poprzednich dekad – są uważane za prawdziwe skarby, będące także wzorami do tworzenia nowych kostiumów. Czasem udaje się takie pozyskać.

– Zwrócił się do nas pan, który likwidował mieszkanie po zmarłej ciotce. Ta pani niczego nie wyrzucała. Otrzymaliśmy prawdziwe skarby – ubrania nawet z lat czterdziestych, poskładane, niektóre w oryginalnych opakowaniach, np. bielizna i pończochy. Dziś nie do zdobycia – wspomina dyrektor ŁCF.

Wiele osób wyobraża sobie, że na plan trafiają rzeczy w stanie idealnym, tymczasem wartość scenograficzną i kostiumograficzną mają przedmioty używane, po których to widać.

– Mamy około tysiąca krawatów, podobną liczbę damskich torebek, mniej więcej dwa tysiące par butów, biżuterię, kapelusze – wszystko do dyspozycji kostiumografów i scenografów. Mamy też największy w Polsce magazyn broni palnej, będącej pod opieką naszych pirotechników. Mamy dużo kostiumów o wartości historycznej, jednak pamiętajmy, że nie jesteśmy muzeum. ŁCF jest spółką prawa handlowego, nasze środki inscenizacyjne muszą na siebie zarobić – podkreśla Anna Moska.

Popiersia poszły pierwsze

Dla Kowalskiego:
Dla Kowalskiego:
Z zasobów magazynowych kostiumów i rekwizytów Łódzkiego Centrum Filmowego korzystają nie tylko profesjonaliści. Także klienci indywidualni mogą je wypożyczać.
Krzysztof Jarczewski

Oprócz producentów filmowych ważnymi klientami ŁCF są producenci reklam, agencje eventowe, rekonstruktorzy organizujący inscenizacje historyczne, muzea i fotografowie poszukujący kostiumów na potrzeby stylizowanych sesji. Także klienci indywidualni wypożyczają kostiumy filmowe na bale i przyjęcia. Płaci się osobno za wypożyczenie każdego elementu kostiumu i rekwizytu, dlatego cena za kompletny kostium zależy od części składowych. W wypadku klienta indywidualnego średnia cena wypożyczenia kompletnego kostiumu z nakryciem głowy, butami, torebką, biżuterią na siedem dni to około 150 zł. Bywają i takie, za które trzeba zapłacić kilkaset złotych (np. zbroje).

Zasoby magazynowe są podzielone na kolekcje, to m.in. kolekcja flag, ewolucji biura, oświetlenia, zegarów, sprzętów codziennego użytku, szyldów, przedmiotów z czasów szkolnych, dawnych zabawek. Wśród rekwizytów są też… zwłoki. Silikonowe manekiny pochodzące prawdopodobnie z planu „Listy Schindlera”.

– To rekwizyty bardzo często wykorzystywane, trzeba pamiętać, że podczas transportu muszą być bezpiecznie pakowane. Dlatego nasza księgowa musi się wykazywać dużą odpornością psychiczną, przyjmując faktury za worki na zwłoki – żartuje prezes ŁCF.

W minionym roku bardzo dobrze wypożyczały się rekwizyty ludowe pozwalające na wyposażenie wnętrza chaty wiejskiej, rekwizyty z lat 60. i 70. – od łyżek przez kilimy na ścianę po odbiorniki telewizyjne. W tym wypadku problemem dla scenografów bywa to, że widzowie doskonale pamiętają czasy PRL i potrafią wytknąć nieścisłości, np. pokazanie na ekranie kubka, który można było kupić w roku 1970, ale nie w 1965.

Zbędne rekwizyty i kostiumy bywają sprzedawane, w firmie działa antykwariat. Ponieważ słabo wypożyczają się obrazy i plakaty (teraz technologia pozwala na błyskawiczny wydruk), a także rzeźby, wiele z nich zostało wystawionych na sprzedaż. Ku zdumieniu pracowników błyskawicznie sprzedały się pokaźne popiersia Hitlera i Stalina.

– Prawdopodobnie jako żartobliwe prezenty, bo trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś chciałby taki artefakt postawić na swoim kominku… – zastanawia się Anna Moska.

Produkcja w pandemii

Popularność:
Popularność:
Ubrania szyte w stylu okresu międzywojennego i czasu drugiej wojny światowej są wypożyczane nawet kilkanaście razy w roku.
Krzysztof Jarczewski

Gorzej wypożyczają się oryginalne kostiumy z lat 40. i 50., m.in. dlatego że aktorzy wtedy byli drobniejsi. Ówczesny mundur nadaje się dziś na nastolatka, a nie dorosłego mężczyznę. Podobnie jest z przepięknymi kostiumami z „Królowej Bony”, w które aktorzy współcześni się nie mieszczą. Część mundurów z trzeba szyć na nowo również z tego powodu, że przygotowywane do filmów czarno-białych nie były wierne oryginalnej kolorystyce. Natomiast ubrania szyte w stylu okresu międzywojennego i czasu drugiej wojny światowej są wypożyczane nawet kilkanaście razy w roku.

– Może nie wyglądają imponująco, bo mówimy o tzw. ulicy, czyli drugim i trzecim planie, ale filmów historycznych dotykających tamtego okresu tworzy się dużo – twierdzi prezes ŁCF.

Peruki, kapelusze, buty – to wszystko wymaga konserwacji i napraw, a coraz trudniej o rzemieślników, którzy potrafią sobie z tym poradzić. Dużo zależy od umiejętności i kreatywności pracowników, którzy starają się uporać z tymi problemami.

– Miniony rok mimo długotrwałego zamknięcia instytucji kultury nie skończył się dla nas najgorzej, choć wielu wydarzeń będących źródłem zarobku nie zorganizowano. Nie było zatem wypożyczeń na rekonstrukcje z okazji 11 listopada, na sylwestra czy z okazji święta Trzech Króli, gdy kostiumy wypożyczały kościoły i parafie. Nie liczymy też na tegoroczny karnawał ani indywidualne wypożyczenia kostiumów na bale. Latem było jednak dużo produkcji, które skończyły się dopiero w październiku i listopadzie. Przed nami trudny początek roku. Ale liczymy, że ten paskudny czas się zakończy i będziemy mogli pracować, a ludzie się bawić – podsumowuje Anna Moska.