Jedynie jedna czwarta najważniejszych
państw na świecie prowadzi luźniejszą politykę monetarną niż Polska. Świadczy o
tym poziom realnych stóp procentowych, czyli uwzględniających tempo zmian cen w
gospodarce. W przebadanych przez Expandera 39 państwach wynoszą przeciętnie 1%,
u nas – 0%
Poziom realnych, a nie nominalnych, stóp procentowych wyznacza stopień
restrykcyjności polityki pieniężnej i determinację władz monetarnych w
zwalczaniu inflacji. Dlatego przez długie lata polską specyfiką było
utrzymywanie wyraźnie dodatnich realnych kosztów pieniądza. Nawet po tym, jak
udało się inflację zbić do poziomów występujących w rozwiniętych krajach, nasze
stopy procentowe pozostawały wyraźnie wyższe od tempa zmian cen. W okresie od
początku 2003 r. do maja 2009 r. różnica sięgała przeciętnie 2,7 pkt proc.
Chodziło o to, by utrwalić niską inflację.
Polityka monetarna łagodnieje
Obecny rok stoi pod znakiem odchodzenia od takiej polityki. Przyczyną tego
jest nasilające się w naszym kraju spowolnienie gospodarcze. Z jednej strony,
środek ciężkości polityki pieniężnej przesuwa on (podobnie zresztą, jak na całym
świecie) w stronę wzrostu gospodarczego, a nie walki z inflacją, z drugiej –
samo osłabienie koniunktury gospodarczej skłania do oczekiwania na spadek tempa
wzrostu cen w gospodarce. W dojrzałych krajach w tle działań władz monetarnych
pojawia się wręcz obawa przed deflacją. Zresztą w wielu rozwiniętych krajach już
się pojawiła. W lipcu zagościła w Niemczech, wcześniej w Kanadzie, Szwecji,
Singapurze, Japonii, Szwajcarii, Hiszpanii, Irlandii, Tajlandii, czy Stanach
Zjednoczonych.
Na razie jest to efekt przede wszystkim silnego spadku cen paliw i żywności.
Oddziaływanie tych czynników właśnie powinno zacząć słabnąć ze względu na tzw.
efekt bazy (ceny żywności i paliw zaczęły iść mocno w dół od połowy minionego
roku, więc z każdym miesiącem roczna dynamika spadku będzie się zmniejszać,
jeśli w tym roku ceny nie będą w takim samym stopniu iść w dół).
Wtedy dopiero okaże się, jak poważne jest zagrożenie utrwaleniem się zjawisk
deflacyjnych. To zaś będzie dawało wyobrażenie o skali skuteczności polityki
banków centralnych, które zdecydowały się na radykalne poluzowanie polityki
monetarnej, w zakresie ożywienia gospodarczego. Pojawiająca się deflacja w
sporym stopniu ogranicza wpływ taniego pieniądza na gospodarki. Niskie stopy
procentowe są natomiast korzystne dla sektora finansowego, który ma możliwość
taniego pozyskiwania środków. W tym kontekście kluczowe staje się pytanie, czy
znajdą się jednak chętni na kredyty, nawet jeśli banki będą mogły i chciały na
większą skalę ich udzielać.
Sytuacja zacznie się zmieniać
Aktualnie realne stopy procentowe wspierają więc takie gospodarki, jak
polska, rosyjska, bułgarska, koreańska, norweska, litewska, czy ukraińska, gdzie
koszt pieniądza jest zerowy lub ujemny, a mają ograniczony wpływ w takich
krajach, jak Chiny, Irlandia, Tajlandia, Węgry, Hiszpania, Turcja, czy Stany
Zjednoczone, gdzie stopy procentowe przewyższają inflację. Nic więc dziwnego, że
w tej drugiej grupie państw mamy wiele przykładów innych działań, mających pomóc
gospodarkom. Chodzi w szczególności o programy stymulacyjne rządów (dobry
przykład to Chiny), czy „drukowanie” pieniędzy przez władze monetarne (USA).
Ta sytuacja może zacząć się zmieniać w kolejnych miesiącach, jeśli sprawdzą
się podstawowe scenariusze na przyszłość. Dla naszego kraju zakładają stopniowy
spadek inflacji, dla państw dojrzałych jej wzrost. Oznaczać to będzie wzrost
restrykcyjności polityki pieniężnej w Polsce (przy niezmienionych stopach
procentowych) i jej luzowanie w krajach rozwiniętych. To zaś oznaczałoby
dodatkowe wyzwania dla naszej gospodarki i szanse dla tych z państw dojrzałych.
Stopy oficjalnie a rynkowe
Można szacować, że w wyniku obecnej polityki monetarnej w naszym kraju stopy
procentowe są zaniżone i to bez wątpienia biorą pod uwagę inwestorzy na rynku
międzybankowym i papierów skarbowych. W efekcie rynkowe stopy procentowe
wyraźnie odbiegają od oficjalnych. Nie ma tu co liczyć na istotne zmniejszenie
się różnicy, przynajmniej do momentu aż inflacja znajdzie się poniżej celu władz
monetarnych, czyli 2,5%. To wszystko oznacza zaś, że kredytobiorcy nie powinni w
najbliższym czasie liczyć na istotne obniżenie kosztów obsługi długów.
Natomiast w przypadku zobowiązań walutowych ciężar rat głównie zależeć będzie
od kondycji złotego. W jego przypadku od różnic w oficjalnych stopach
procentowych ważniejsze są dysproporcje rynkowych kosztów pieniądza, jak również
postrzegania przez globalnych inwestorów bardziej agresywnych inwestycji, w tym
walut i papierów skarbowych z rynków wschodzących. W ostatnich miesiącach
ogromne różnice stopniowo się zacierały (malała atrakcyjność bardziej
ryzykownych aktywów), ale nie na tyle, by wykluczyć utrzymanie tej tendencji w
przyszłości. Kluczem jest tu skala globalnego ożywienia gospodarczego i
zrealizowanie się scenariusza, w którym przewodzić mu będą państwa rozwijające
się.
Krzysztof Stępień
Główny Ekonomista
Expander