Mango traci w oczach klientów
Trwa śledztwo w sprawie kradzieży paczek
CEGŁA ZAMIAST TOWARU: Część paczek do nas wraca. Większość znajduje się w opłakanym stanie: mają porozrywane opakowania, a towary w środku są tak zniszczone, że nie nadają się do użytku. Kilkakrotnie zamiast nich dostaliśmy cegłę — żali się Maciej Bukowski, właściciel Mango Telezakupy. fot. ARC
Od przeszło pół roku firmie Telezakupy Mango na poczcie w Gdyni masowo giną paczki. Śledztwo wykazało, że nie jest to jedyna firma wysyłkowa, której w ten sposób znika towar. Sprawa dotyczy całego kraju.
Paczki firmy Mango zaczęły ginąć w połowie ubiegłego roku.
— Pocztą do naszych klientów wysyłamy spore ilości towaru. Zawsze braliśmy poprawkę na to, że przy takiej skali działalności kilka paczek może zginąć. Nie robiliśmy z tego dramatu, bo za zaginione przesyłki poczta wypłacała nam odszkodowanie. Sytuację zaczęliśmy traktować poważnie, gdy liczba zaginionych paczek zaczęła z dnia na dzień rosnąć, a na naszą firmę posypała się lawina reklamacji od klientów, którzy nie dostali zamówionego towaru — tłumaczy Maciej Bukowski, właściciel Mango.
Według niego, przez pół roku na poczcie Gdynia 2 zniknęło ponad 500 paczek firmy.
— Zaniepokojony tą dziwną sytuacją kilkakrotnie składałem do dyrekcji gdyńskiej poczty reklamacje. Prosiłem, by wyjaśniono, co dzieje się z moimi paczkami — mówi Maciej Bukowski.
Twierdzi, że dyrekcja urzędu pozostawała głucha na jego monity. Dodaje, że od momentu, gdy zaczął składać zażalenia, urzędnicy pocztowi stali się dla pracowników jego firmy niemili i traktowali ich z lekceważeniem.
— Zdarzało się, że tłumacząc się brakiem przekazów dla masowych nadawców nie chcieli przyjmować od nas paczek. Czasami absurdalnie „wykręcali się” nawałem pracy. Z dnia na dzień sytuacja stawała się nie do zniesienia — wyjaśnia Maciej Bukowski.
Właściciel firmy Mango, jak twierdzi, wiele razy musiał interweniować, zanim w końcu rozpoczęto na poczcie kontrolę.
Rozpływają się
— Postępowanie wyjaśniające wykazało, że oprócz Mango innym firmom wysyłkowym działających w kraju także giną duże ilości paczek. Jeżeli chodzi o zażalenia składane na pracowników poczty Gdynia 2, to wszystkie wysłane stamtąd przesyłki firmy opuściły urząd. Tam ich nie ukradziono — tłumaczy Edward Michalak, zastępca dyrektora Gdańskiego Okręgu Poczty.
Nie był on w stanie wyjaśnić, gdzie w takim razie znikają paczki Mango. Jak twierdzi, sprawą zajęła się policja i biuro kontroli w Centralnym Zarządzie Poczty Polskiej. Zdaniem Edwarda Michalaka, wiele reklamacji firmy Mango było bezzasadnych.
— W niektórych przypadkach zgłaszano zaginięcie paczki, która, jak okazywało się po zbadaniu sprawy, została doręczona. Jedyne, co mogę zarzucić pracownikom gdyńskiej poczty, to to, że nie dość skrupulatnie sprawdzali dokumentację przy przyjmowaniu przesyłek masowych. Nawet przyjmując ponad tysiąc przesyłek urzędnik ma obowiązek sprawdzić, czy adres na paczce zgadza się z adresem na dokumencie. Mogło być tak, że na paczce znajdował się zły adresat. Tym sposobem przesyłka ginęła, a dokument, który ma w razie takich sytuacji pomóc, nie spełniał swojej roli — uważa Edward Michalak.
Twierdzi, że za większą część zaginionych paczek poczta zwróciła już Mango odszkodowania.
Kropla w morzu
— To, co dostaliśmy od poczty, to kropla w morzu w porównaniu z tym, co nam zginęło. Ale nie tylko pieniądze się tu liczą. Coraz bardziej tracimy wiarygodność wśród klientów. Gdy zamówionego u nas towaru nie otrzymują przez kilka tygodni, to po prostu z niego rezygnują. Nie chcą mieć również nic wspólnego z firmą, która deklaruje, że dostarczy towar w ciągu dwóch tygodni, a nie przesyła go nawet w ciągu miesiąca — żali się Maciej Bukowski.
Twierdzi, że niewielu klientów wierzy w jego tłumaczenia, że dostarczenie przesyłki opóźnia się z powodu zaginięcia przesyłki na poczcie. Przestał już liczyć na szybkie rozwiązanie sprawy.