Marek Belka idzie w biznes

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2016-09-13 06:00

Zamknął etap kariery akademickiej i urzędniczej, czas na trzeci – biznesowy. Marek Belka mówi "PB" o wyborach na prezesa EBOR, budżecie i upaństwowieniu banków.

„PB”: Dlaczego zdecydował się pan przyjąć propozycję zostania członkiem rady nadzorczej  Echo Polska Properties? (po angielsku brzmi to lepiej: independent non-executive director)

Marek Belka
Marek Belka
WM, Puls Biznesu

Marek Belka: Znałem właścicieli, a to istotny czynnik. Interesujące było to, że jest to spółka międzynarodowa, notowana na dwóch zagranicznych giełdach. Pomyślałem, że warto wykorzystać bagaż moich dotychczasowych doświadczeń i rozpocząć trzeci rozdział mojej kariery zawodowej – był rozdział akademicki, potem praca w służbie publicznej, teraz przyszedł czas na prywatny biznes. Mam sporo propozycji członkostwa w radach nadzorczych i prawdopodobnie pójdę w tę stronę. Rozmawiam z firmami, które mają wymiar globalny i ekspozycję na międzynarodowe instytucje finansowe.

Nie chce pan iść w kierunku kariery w międzynarodowych instytucjach? Byłby to dla pana naturalny kierunek rozwoju zawodowego.

Była próba objęcia przeze mnie prezesury Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR), ale ta ścieżka jest już dla mnie zamknięta. Nominacja Polaka na stanowisko w międzynarodowej instytucji obecnie jest mało realistyczne, nie mobilizujemy sojuszników. Zresztą o ile chętnie wyjeżdżam, to wyjazd na stałe nie jest dla mnie. Tu jest mi dobrze.

Jak ocenia pan pracę obecnego rządu, mając komfort pewnego dystansu?

Sympatyzuję z ministrem finansów i szefem NBP jako osoba która piastowała te funkcje. Trzymam kciuki za budżet, który jest nie najgorszy. Nie ma w prawdzie pełnego finansowania dla programu 500+, zwłaszcza jeśli dojdą wcześniejsze emerytury. Jednak mam nadzieję, i równolegle się obawiam, że spiąć budżet pomoże kiepska absorpcja funduszy unijnych przez samorządy. Mniej skuteczna realizacja unijnych inwestycji pozostawia nadwyżki finansowe w kieszeni sektora publicznego. Ponadto napięcie związane z wejściem CBA do samorządów dodatkowo zmniejsza skłonność do wydawania przez nie pieniędzy na unijne inwestycje.

To były plusy, a zagrożenia?

Obawiam się spadku tempa wzrostu PKB. Jego struktura jest kiepska, bo napędza go konsumpcja, a nie inwestycje. Na razie broni go dzielnie eksport, ale w średnim terminie będzie to sukces, jeśli tempo wzrostu się utrzyma. Ponadto spadek dynamiki będzie spowodowany narastającym brakiem rąk do pracy.

Wspomniał pan o wizytach CBA w samorządach. Prywatni przedsiębiorcy narzekają na mnożące się kontrole, coraz częstsze wizyty urzędników czy służb specjalnych. Jak pan ocenia ten aspekt polityki obecnego rządu?

Firmy będą unikały jakichkolwiek związków z państwem. Już widzę, że kapitał międzynarodowy nie życzy sobie, by firmy były rejestrowane w Polsce. Chce uniknąć naszej niepewności prawnej.

Wicepremier Mateusz Morawiecki chce przyciągnąć zagraniczny kapitał. Tymczasem międzynarodowi inwestorzy finansowi dość zgodnie mówią, że w ostatnich miesiącach omijają Polskę szerokim łukiem. Myśli pan, że to zjawisko odbije się na naszej gospodarce?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że mamy za dużo kapitału, ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że mamy go za mało. Przykładem jest chociażby energetyka.

Co pan sądzi o pomyśle repolonizacji banków?

Jeśli jest szansa kupna atrakcyjnych aktywów przez rodzimy kapitał, to lepiej działać. Może to uodpornić polskie banki na konsekwencje słabego systemu bankowego w Europie. Słabe wyniki zagranicznej spółki matki już kilkakrotnie były powodem nagłej decyzji o wyprzedaży aktywów w Polsce, nawet jeśli jest to były świetnie zarządzane. W latach 2009-10 akcja kredytowa banków z zagranicznym kapitałem poszła automatycznie ostro w dół i wtedy rodzime banki przejęły ten rynek. Ale konsekwencje obecności państwowego udziałowca mogą być niepokojące. Jest wtedy pokusa łamania zasad korporacyjnych, ręcznego sterowania spółkami poza radą nadzorczą i walnym zgromadzeniem. To może powodować paraliż decyzyjny i niebiznesowe decyzje o inwestycjach w nierentowne przedsiębiorstwa.

Jak pan ocenia ostatnią wersję prezydenckiej ustawy frankowej?

Dzięki niej będzie trudniej powrócić do poprzednich księżycowych rozwiązań.

Czy jest pan zwolennikiem obejmowania przez NBP obligacji skarbowych wzorem EBC?

W obecnym stanie prawnym jest możliwość inwestycji państwa w obligacje państwowe na rynku wtórnym np. przykład poprzez PKO BP i BGK. Ma to jednak sens jedynie w sytuacji przedzawałowej, bo tego typu proceder jest wysoce demoralizujący. Jeśli NBP miałby w ten sposób finansować dług państwowy, musiałoby to być połączone z nominacją prawdziwie niezależnego, apolitycznego ministra finansów, który skoncentrowałby się na surowym programie naprawy finansów państwa.

A podoba się panu pomysł połączenia KNF i NBP?

Jestem za. Pozwoliłoby to na ujednolicenie nadzoru i przepisów nad sektorem. Taki scenariusz zakładałby nominację szefa KNF na wiceprezesa NBP.