Były szumne zapowiedzi ograniczenia roli marek własnych i wielki oddźwięk w mediach. Był — a w zasadzie wciąż jest — zespół, który miał przygotować przepisy chroniące producentów. Wyznaczone instytucje nie kwapią się jednak do działania. Temat pozostał gorący tylko dla głównych zainteresowanych — producentów i sieci handlowych.



Obligatoryjnie i realnie...
— Chcemy zaproponować ustawę, która w sposób obligatoryjny i realny obniży możliwość sprzedaży przez sieci wielkopowierzchniowe ich własnych produktów, pod ich własną marką — zapowiedział na początku marca premier Mateusz Morawiecki.
Zapowiedź premiera wywołała wielkie poruszenie. W mediach głos zabierali zwolennicy i krytycy pomysłu. Do „PB” odezwali się producenci wyrobów private label, oburzeni twierdzeniami, że to dla klientów szansa na zakup tańszych produktów nie gorszej jakości, a dla producentów — na szybki wzrost (przykłady: Konspol, U Jędrusia) lub eksport do sklepów sieci poza Polską (przykład: Lidl). Słowa premiera w ciało miały zamienić: Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT), Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW), Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). MSZ do czasu zamknięcia wydania nie odpowiedziało na pytania o postęp prac.
— Uprzejmie informuję, że MRiRW nie prowadzi prac legislacyjnych dotyczących „marek własnych” — podaje Małgorzata Książyk, rzecznik MRiRW.
— MPiT prowadzi obserwacje i analizy funkcjonowania handlu w Polsce, w tym w zakresie mechanizmów konkurencji i relacji pomiędzy przedsiębiorcami w łańcuchu dostaw handlowych. Koordynatorem tych prac jest UOKiK, a instytucjami wspierającymi są MRiRW, MSZ oraz MPiT. W związku z powyższym instytucją właściwą do udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące postępów prac i dalszych planów jest UOKiK — odpisało nam biuro prasowe MPiT.
...realnie i analitycznie...
Co na to urząd antymonopolowy?
— Zespół, do którego należymy, przejrzał polskie i europejskie ustawodawstwo dotyczące różnego rodzaju rozwiązań dotyczących marek własnych. Z informacji zebranych przez MSZ wynika, że wiele rozwiązań może być niezgodnych z jednolitym rynkiem. Próby wprowadzenia pewnych ograniczeń w Rumunii czy we Włoszech skończyły się interwencją KE. Jesteśmy więc na etapie analizy różnych rozwiązań i przeglądu tego, czym dysponujemy w naszym prawie. Mamy świadomość, że w rozpoczętej dyskusji o marce własnej chodzi przede wszystkim o zachowanie proporcji między zadowoleniem konsumenta z dobrej jakości i jednocześnie atrakcyjnej ceny oraz dobrymi warunkami współpracy z sieciami dla polskiego przedsiębiorcy dostarczającego produkty do sklepu — tłumaczy Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.
Przypomnijmy, że mowa o rynku wartym prawie 50 mld zł rocznie, według ostatnich danych PMR. Producenci na współpracę z sieciami handlowymi właśnie w zakresie marek własnych narzekają od dawna — nie publicznie i nie pod nazwiskiem, ale jednogłośnie.
Dyrektor Łukasz Dominiak z Krajowej Rady Drobiarstwa (KRD) przekonuje, m.in. w imieniu producentów z branży, że w świecie marek własnych gorszy produkt, jak gorszy pieniądz, wypiera lepszy. Jego zdaniem ta część rynku tak mocno się zmieniła, że marki własne przestały być szansą, a stały się zagrożeniem dla wszystkich producentów — dużego i małego, mających markowe portfolio i bazujących na private label.
— Sieci zamawiają „ten sam” produkt u różnych dostawców. W rzeczywistości nie jest jednak taki sam, choć opakowanie, skład itd. wygląda tak samo. To nie jest ta sama, powtarzalna jakość, bo nie ma jednego odpowiedzialnego za produkcję podmiotu. Ktoś — walcząc o jakikolwiek zarobek — postanowi zaoszczędzić, np. dodając do mięsa mielonego z udźca indyka mięso ze skrzydła. Produkt ma przez to inny smak i kolor. Konsument jest wprowadzany w błąd — nie wie, czego się spodziewać. W produkcie markowym odpowiedzialność i ryzyko spada na konkretnego producenta, który nie może sobie pozwolić na takie zmiany. W przypadku marek własnych jest całkowicie rozmyta — twierdzi Łukasz Dominiak.
Tłumaczy, że producenci skarżą się na przeciąganie przez sieci negocjacji w sprawie wprowadzenia nowych produktów pod marką prywatną.
— Przygotowują projekt miesiącami, a potem nagle słyszą, że zamówienia nie będzie. Za chwilę pojawia się niemal identyczny produkt, ale wyprodukowany przez kogoś innego — mówi przedstawiciel KRD.
Jego zdaniem marki własne nie oznaczają większego wyboru.
— Sklep ustala, co znajdzie się na półce. Forsując sprzedaż produktów, na których najlepiej zarabia, ogranicza wybór. Handel, w którym konsument poprzez swoje wybory decydował, co jest zamawiane przez właściciela sklepu, zanikł. Teraz władcą jest kupiec w sieci, który w rezultacie decyduje też o losie producentów — każdy z dnia na dzień może stracić kontrakt — twierdzi Łukasz Dominiak.
...atrakcyjnie i nie
Ekspert przyznaje, że na początku każdy chce wejść do sieci — oferuje więc bardzo atrakcyjne ceny bez marż, bo liczy, że później będzie zarabiać. To jednak nie następuje.
— Producent wciąż słyszy: „w każdej chwili możemy cię podmienić”. To kwestia rozdrobnienia branży. W części drobiarskiej w Polsce działa kilkudziesięciu większych producentów. Jeżeli z jednym sieć się skłóci, wciąż ma ogromny wybór. W Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii producenci drobiu na tyle się skonsolidowali, że liczą się 2-4 firmy. Dlatego handel nie może sobie pozwolić na nieuczciwe zagrywki — mówi dyrektor z KRD.
W Biedronce, największej pod względem przychodów sieci handlowej w kraju, marki własne odpowiadają obecnie za około 41 proc. sprzedaży, co oznacza, że Polacy wydają w dyskontach portugalskiej firmy ponad 20 mld zł rocznie na produkty marki własnej. Ich udział jednak systematycznie spada — jeszcze kilka lat temu przekraczał 50 proc., a dekadę temu 60 proc.
W przypadku artykułów FMCG (dobra szybkozbywalne, w tym jedzenie) udział private label jest większy — według wyliczeń ABR Sesta wynosi 49 proc. W drugiej pod względem wielkości sieci dyskontowej, czyli Lidlu, to aż 62 proc., natomiast w dwóch pozostałych jest mniejszy: w sieci Aldi to 39 proc., a Netto — 27 proc.
Współpraca: Marcel Zatoński