Markowe produkty utrzymują fałszerzy

Wojciech Surmacz
opublikowano: 1998-11-16 00:00

Markowe produkty utrzymują fałszerzy

Polskie prawo nie chroni przed naśladownictwem

CIĘŻKA SPRAWA: Egzekwowanie prawa markowego w Polsce, jest bardzo trudne. Producentami podrabianych towarów są zwykle małe lub średnie przedsiębiorstwa — mówi Tomasz Gryżewski, sekretarz generalny Polskiego Stowarzyszenia Wytwórców Produktów Markowych Pro-Marka. fot. Małgorzata Pstrągowska.

Ze zjawiskiem naśladowania znaków i szaty graficznej markowych produktów, walczy się na całym świecie. W Polsce walkę tę utrudnia stare, zdezaktualizowane prawo. Do tego dochodzi pobłażliwość organów ścigania i zuchwałość samych fałszerzy. W efekcie znani producenci tracą prestiż. A piraci na tym zarabiają.

W Polsce najczęściej podrabia się artykuły spożywcze, chemiczne i przemysłowe. Często, porównując markowe towary z ich imitacjami, ciężko stwierdzić, co jest oryginałem. Czasami fałszerstwo jest prymitywne i widoczne gołym okiem. Oba przypadki są najbardziej zauważalne w dużych sieciach handlowych.

— Na przykład w sieci Makro Cash & Carry sprzedaje się sprzęt firmy ARO. Jest on łudząco podobny do produktów Bosha czy Black & Deckera. Wszystkie leżą na tych samych półkach — opowiada Tomasz Gryżewski, sekretarz generalny Polskiego Stowarzyszenia Wytwórców Produktów Markowych Pro-Marka.

Przymrużenie oka

Większość wykrytych fałszerstw ma podobny koniec. Wystarczy interwencja pisemna dużego producenta by ukrócić ten proceder. Czasami dochodzi do łagodnych wyroków sądowych. Zazwyczaj producent podróbek wstrzymuje dystrybucję swojego towaru. Nie zawsze jednak winni ponoszą konsekwencje.

— W tym roku procesujemy się z firmą Ice-Mastry, produkującą lody podobne do naszych Solero. Sąd wydał decyzję wstrzymania dystrybucji fałszywych produktów. Tym razem jednak wystąpiliśmy o odszkodowanie. Z tym będzie już trudniej, bo tego typu procesy są traktowane przez sądy trochę z przymrużeniem oka — twierdzi Izabella Sadowska z Unilever Polska.

— Pewna turecka firma od lat sprzedaje w Polsce mydło o nazwie Fax. Jest ono łudząco podobne, nie tylko z nazwy, do naszego produktu. Zgłosiliśmy to do Urzędu Patentowego. Uznał on jednak, że znaki graficzne produktu dostatecznie się różnią, a nazwa nie kojarzy się z mydłem Fa, lecz z popularnym sprzętem biurowym — mówi poirytowany Krzysztof Jakubiak, dyrektor informacji Henkel Polska.

Ustawa o własności autorskiej pochodzi z lat 50. Dyrektywy UE w tej dziedzinie nie są w kraju przestrzegane. Sejm dopiero pracuje nad prawem o własności przemysłowej. Tymczasem przyrost liczby podróbek jest niepokojąco wysoki.

Włos się jeży

— Przeżyliśmy szok na tegorocznych targach Polagra. Największe targi żywności w Europie Środkowej i Wschodniej, praktycznie nie gościły markowych producentów. Było za to mnóstwo małych i średnich polskich firm, wystawiających masę produktów fałszowanych. Wystarczyło spojrzeć na stoiska z wódkami , włos się zjeżył na głowie. Wódka Abstynent imitowała Absolwenta, a ten do złudzenia przypominał Smirnoffa — relacjonuje Tomasz Gryżewski.

Sekretarz generalny Pro-Marki, nie ujawniając się, zapytał producentów wódki, czy wiedzą, że etykieta jest bardzo podobna do Smirnoffa. Usłyszał odpowiedź: „Oczywiście, że tak i dlatego na tym zarobimy”.

Dobre imię producenta

Szef Reeboka na Polskę w jednym z wywiadów stwierdził, że fałszowanie dobrej marki świadczy o jej pozycji na rynku.

— Supermarkety nigdy by nie istniały, gdyby nie markowe produkty. Część oferowanych przez sieci handlowe towarów to gorsze jakościowo imitacje. Gdyby wizualnie nie kojarzyły się z wyrobami markowymi, nie miałyby szans — stwierdza Tomasz Gryżewski.

— Zdarzały się nieudolne, podróbki kremów firmy Henkel. Ale nie stanowiły dla nas zagrożenia. Ustępowały jakością i klient tym bardziej wybierał nasz produkt — dodaje Krzysztof Jakubiak.