Marzenia z Toto-Lotka

Anna DruśAnna Druś
opublikowano: 2012-11-25 20:11

Od motocykla Junak po Bugatti Veyron – materialne marzenia Polaków w historii naszej narodowej loterii zmieniały się razem z epokami, w których żyli

Wydany na rocznicę polskiego Lotto magazyn „Szóstka” wyliczył, ile sztuk „marzeń” można było kupić za największe wygrane.

— Bez względu na to, jaka była wartość złotego w poszczególnych latach, jaka była zasobność naszych portfeli i co było na półkach sklepowych, to „szóstka” w Lotto zawsze pomagała spełniać marzenia — mówi Agnieszka Libor z Totalizatora Sportowego.

Badania Totalizatora, przeprowadzone wśród „totkowych” milionerów, pokazały, że przeznaczają swoje wygrane na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Przez dekady PRL aż do dziś dobrem pierwszej potrzeby nie są wielkie luksusy, lecz rzeczy tak przyziemne, jak samochód, mieszkanie czy markowe dżinsy.

Najwcześniejsze z marzeń, te z lat 50., gdy startowała polska loteria, dotyczyły radia Szarotka, motocykla marki Junak i rejsu statkiem Batory do USA. Maksymalna wygrana w tamtych czasach wynosiła 1 mln zł, podczas gdy średnia pensja — jedynie 1118 zł.

Za wygraną można było 11 razy popłynąć w transatlantycki rejs, kupić 50 junaków i tylko 8 samochodów marki Warszawa produkowanych przez stołeczną FSO.

Dekadę później, gdy dotarł do nas telewizor, marzyliśmy już o kupnie własnego telewizora marki Belweder (142 sztuki tego odbiornika TV za jedną wygraną) lub auto marki Syrena ( 11 aut za maksymalną wygraną). Lata 70. przyniosły modę na levisy, coca-colę, a zwykły telewizor chcieliśmy zamieniać na kolorowy Rubin.

Podobnie w latach 80. i wczesnych 90. szczytem bogactwa było posiadanie magnetowidu Sony czy telefonu komórkowego Centertel typu cegła.

I nawet teraz, gdy w zasięgu wygranej jest już apartament na 40. piętrze stołecznego wieżowca lub Bugatti Veyron Super Sport, po zdobyciu wartościowej „szóstki” ciągle w pierwszej kolejności zaspokajamy tak podstawowe potrzeby, jak mieszkanie czy pierwszy samochód.