Masa towaru popłynęła z Unii do Ameryki

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-05-18 20:00

W europejskiej produkcji pojawiły się oznaki znacznego ożywienia. Wielu ekonomistów wiąże to z ogromnym wzrostem eksportu do USA. Niekoniecznie jednak musi to być jedyny powód.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wszyscy już stracili nadzieję na to, że w 2025 r. nastąpi jakieś przełamanie w stagnacji przemysłowej w Europie, a tymczasem luty i marzec przyniosły prawdziwy boom. Produkcja wzrosła w skali największej od momentu wychodzenia z covidowego dołka. Teraz wszyscy drapią się po głowie, czy to tylko efekt panicznej akumulacji zapasów przez Amerykanów, czy też może jakaś oznaka ożywienia popytu w Unii Europejskiej. Pierwszy czynnik zapewne odgrywa rolę, ale nie wykluczam też drugiego.

Produkcja przemysłowa w Unii Europejskiej wzrosła w marcu o 1,9 proc. m/m (dane wyrównane sezonowo) po wzroście o 1,2 proc. w lutym. Łączny wzrost w ciągu dwóch miesięcy jest najwyższy od listopada 2020 r. Dobrze jest spojrzeć na wykres, bo tam widać skalę przełomu.

Co się dzieje? Indeksy PMI od paru miesięcy sygnalizowały pewne ożywienie w europejskim przemyśle, nie jest to więc całkowite zaskoczenie. Zagadką jednak wciąż pozostaje źródło.

Pewnej odpowiedzi mogą udzielać dane o eksporcie do USA, które wyszły poza skalę. Najnowsze dane Eurostatu pokazują, że w marcu eksport z Unii Europejskiej do USA zwiększył się aż o 40 proc. m/m i o 60 proc. r/r.

Jest to oczywiście spowodowane ogromnym popytem amerykańskich odbiorców na zapasy przed wprowadzeniem ceł. Widać to już było wcześniej w danych o amerykańskim imporcie, który wzrósł tak mocno, że zredukował dynamikę PKB USA w I kw. poniżej zera k/k — Amerykanie przesunęli część zakupów z dóbr krajowych na zagraniczne, co obniżyło wartość dodaną wytworzoną w kraju.

Wielu ekonomistów uważa, że amerykański paniczny popyt jest jedynym źródłem ożywienia w Europie i wkrótce to ożywienie wygaśnie. Analitycy banku ING napisali tak: „Wygląda na to, że w I kw. produkcja w strefie euro przeżywała moment Kopciuszka. Jednak gdy zegar wybił Dzień Wyzwolenia [dzień ogłoszenia ceł przez Donalda Trumpa — red.], prawdopodobnie suknie balowe producentów zamieniły się z powrotem w szmaty. Innymi słowy, spodziewamy się, że słabnący popyt na produkty ze strefy euro ponownie stanie się tematem przewodnim ze względu na cła i dużą niepewność gospodarczą”.

Warto jednak zwrócić uwagę, że skok eksportu do USA na razie odbywa się w wąskich sektorach i w niewielu krajach, a produkcja ożywiła się w wielu sektorach. Oba zjawiska nie muszą więc być związane jeden do jednego.

Aż za dwie trzecie wzrostu eksportu do USA odpowiada Irlandia i tamtejszy sektor farmaceutyczny. Przekładając to na liczby — z łącznego wzrostu eksportu do USA o 20 mld EUR w ciągu miesiąca za 13 mld odpowiada Irlandia, a z tych 13 mld wzrostu aż 10 mld „zrobiły” farmaceutyki. Wśród innych sektorów wyraźne ożywienie widać jeszcze m.in. w chemicznym. Poza tym eksport do USA nie wykazywał jakichś nadzwyczajnych zmian.

Po odjęciu sektorów farmaceutycznego i chemicznego dynamika eksportu do USA wynosi 15 proc. m/m i 11 proc. r/r. Jest to dużo, ale nie są to nadzwyczajne wyniki. W bardzo ważnym dla europejskiej gospodarki sektorze motoryzacyjnym eksport do USA w ogóle się nie zwiększył w marcu — ani miesiąc do miesiąca, ani rok do roku. W sektorach maszynowym i elektronicznym eksport do USA wzrósł o 18 proc. m/m. Dużo, ale nieporównanie mniej niż w farmaceutykach.

Jest więc wiele sektorów, w których produkcja się ożywiła, ale eksport do USA wzrósł za mało, by to w pełni wyjaśnić. Naturalne pytanie jest takie: czy produkcja rośnie pod eksport, który został zrealizowany w kwietniu i maju, lecz dane jeszcze tego nie pokazały, czy też produkcja rośnie, bo w Europie następuje jakieś ożywienie gospodarcze? Sądzę, że ten drugi czynnik odgrywa jakąś rolę. Zobaczymy to jednak dopiero w kolejnych danych.