Rosyjscy milionerzy są coraz powszechniejszym widokiem w okolicach gigantycznych luksusowych domów wystawionych na sprzedaż wzdłuż wybrzeża Miami. Wprawdzie wśród ogółu zagranicznych klientów agencji nieruchomości ciągle dominują Latynosi, zwłaszcza Brazylijczycy, to właśnie Rosjanie zdominowali rynek domów najdroższych i największych.





Najdroższy dom sprzedany kiedykolwiek w Miami, czyli wielką hacjendę na wyspie Indian Creek, kupił 2 miesiące temu anonimowy Rosjanin płacąc 47 mln USD! Według danych Krajowego Stowarzyszenia Pośredników Nieruchomości już ponad 25 proc. wszystkich zagranicznych nabywców to Rosjanie.
Czego Rosjanie szukają akurat w Miami? Nie tylko ciepłej odskoczni od mroźnej Moskwy, ale przede wszystkim prywatności. – Rosyjscy milionerzy i bilionerzy mają chopla na punkcie bezpieczeństwa i ochrony – mówi Jorge Uribe z lokalnego oddziału agencji nieruchomości Sotheby. A w Miami nietrudno o luksusowe zamknięte osiedla, prywatne wyspy z własną policją i prywatne chronione wieżowce.
To tutaj znajdują też bez trudu wyjątkową dyskrecję, której bardzo pożądają. Amerykańscy agenci interesują się bowiem tylko tym, czy klient ma fundusze i czy nie jest karany, wszystko inne ich nie obchodzi.
Rosyjskich nabywców nieruchomości przybywa tam w takim tempie, że niektóre amerykańskie agencje już otwierają swoje biura w Moskwie, inne zaś wchodzą z Rosjanami w spółki joint-venture.
– I tak wolą korzystać z naszych usług niż z prawników i banków u siebie, bo uważają nas za „mniej inwazyjnych” – mówi Uribe, który właśnie otwiera z rosyjskim agentem wspólny interes. Tłumaczą nawet już swoją stronę na rosyjski.
Jego zdaniem to, co teraz widać, to dopiero zapowiedź prawdziwego boomu ze strony rosyjskich nabywców.
– Nasi klienci mają przecież znajomych, których tu zaproszą w gości; tamci także mają, i w ten sposób będą do nas napływać kolejne fale wschodnich kupców – uważa Uribe.