Miasta rzucają rękawicę PGE Ekstralidze

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2019-12-02 22:00

Samorządy mają dość spełniania coraz bardziej wyśrubowanych wymagań najwyższej ligi żużlowej dotyczących stadionów. Twierdzą, że ich na to nie stać

Dowiedz się, dlaczego miasta, w których odbywają się wyścigi motocykli, chcą założyć stowarzyszenie.

Unia Leszno, Stal Gorzów Wielkopolski, Zielonogórski Klub Żużlowy, Włókniarz Częstochowa, KS Toruń, WTS Wrocław, GKM Grudziądz, Speedway Lublin — to kluby żużlowe grające w PGE Ekstralidze, najlepsze w kraju (zdobywają też złoto, srebro i brąz na mistrzostwach Polski). Wyścigi motocykli nie przebiją pewnie popularnością piłki nożnej, ale w wielu polskich miastach mają rzesze fanów i tradycję sięgającą przedwojnia. Teraz takie miasta się jednoczą — w przyszłym roku chcą założyć stowarzyszenie.

CORAZ DROŻSZY ŻUŻEL:
CORAZ DROŻSZY ŻUŻEL:
Dostosowanie stadionów do wymogów Ekstraligi kosztuje miasta, które na ogół są ich właścicielami, coraz więcej. Natomiast Ekstraliga robi wszystko, żeby zainteresować żużlem więcej kibiców, słuchając uwag platformy NC+. Ta płaci jej co roku miliony za prawa do transmisji zawodów.
Fot. Tomasz Kudala/REPORTER

Powód? Samorządy, które na ogół są właścicielami stadionów żużlowych, nie zgadzają się na wymagania PGE Ekstraligi dotyczące infrastruktury stadionowej. Obawiają się, że w budżetach zabraknie pieniędzy na ich spełnienie. Z inicjatywą wyszło Leszno, które obecnie jest mistrzem Polski (Unia Leszno broni tytułu trzeci sezon z rzędu). Jesienią odbyło się tam spotkanie prezydentów miast, które mają kluby w najwyższej lidze żużlowej, a kolejne — niedawno w Grudziądzu.

— Nie wykluczamy, że inicjatywa spotkań prezydentów miast przybierze formę stowarzyszenia. Liczymy, że przyłączą się też miasta z klubami z I i II ligi. Chcemy, żeby samorządy stały się partnerem do rozmów dla PGE Ekstraligi. Obecnie duża część obowiązków związanych z organizacją zawodów przerzucana jest na nas jako właścicieli stadionów, a nasz głos jest ignorowany — mówi Piotr Jóźwiak, wiceprezydent Leszna.

Twierdzi, że miasto nie jest w stanie obecnie zagwarantować, że znajdzie pieniądze na przebudowę stadionu, aby spełnić wymagania, które zaczną obowiązywać od 2021 r. Na razie nie ogłasza więc przetargów. Miasta tną różne inwestycje z powodu spadku dynamiki wpływów z PIT po reformie obniżającej podatki.

Pod ścianą

— Niespełnianie warunków PGE Ekstraligi, których zasadność bardzo często jest co najmniej dyskusyjna, w ekstremalnej sytuacji może skutkować wykluczeniem klubu z rozgrywek — mówi Beata Adwent, rzecznik prasowy prezydenta Grudziądza. Władze miasta, które jest administratorem stadionu żużlowego i właścicielem GKM Grudziądz, popierają inicjatywę Leszna. Ich zdaniem gminy zostały postawione pod ścianą.

— Nie możemy sobie pozwolić na bierność, bo nasza drużyna żużlowa ma w mieście grono fanów — podkreśla Beata Adwent.

W Grudziądzu niedawno ogłoszono przetarg na modernizację stadionu żużlowego w celu dostosowania go do wymagań PGE Ekstraligi. Miasto przeznaczyło na to 1,2 mln zł. W przetargu zgłosiły się dwie firmy z ofertami na blisko 1,5 mln zł i 2 mln zł.

— Sytuacja Grudziądza jest teraz specyficzna, bo na nasz budżet wpływa kondycja miejskiego szpitala, który ma ogromne zadłużenie. Wierzymy, że znajdziemy pieniądze na modernizację stadionu, ale z naszej perspektywy stawianie przez PGE Ekstraligę coraz większych wymogów technicznych jest nieracjonalne — mówi Beata Adwent.

Chodzi m.in. o zmianę nachylenia toru, montaż plandeki zabezpieczającej go podczas opadów, budowę nowych band wokół toru oraz wykonanie odwodnienia liniowego, które budzi najwięcej kontrowersji.

— Mamy już system odwodnienia. Problem w tym, że jest to system punktowy, podczas gdy PGE Ekstraliga wymaga liniowego. Dla nas to potężna inwestycja, na którą musimy znaleźć w budżecie pieniądze, mimo że stadion był modernizowany ledwie kilka lat temu — wyjaśnia rzecznik prezydenta Grudziądza.

Obrona jakości

PGE Ekstraliga — spółka, w której większościowy udział ma Polski Związek Motorowy (PZM), a mniejszościowy osiem klubów — broni swojego stanowiska.

— Jesteśmy przekonani, że infrastruktura na stadionach żużlowych w Polsce jest elementem, który wymaga ciągłego doskonalenia — komentuje Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi.

Przyznaje jednak, że w ciągu ostatnich piętnastu lat zmian dotyczących wymogów dla stadionów było sporo — np. bandy pneumatyczne i absorpcyjne, zapewnienie odpowiedniej liczby miejsc siedzących i sztuczne oświetlenie.

— Każdy sezon to okazja do poprawy komfortu oglądania zawodów dla kibiców — uważa Wojciech Stępniewski.

Zmiany standardów wymagają wielu działań ze strony właścicieli stadionów, ale jego zdaniem nie powinny budzić zastrzeżeń, ponieważ są wprowadzane do regulaminu „z dużym wyprzedzeniem, a nie z roku na rok”. Podkreśla też, że ostatnie wymogi pozwolą lidze zaoszczędzić.

— Koncentrujemy się na zmniejszeniu kosztów wynikających z odwoływania meczów na skutek opadów deszczu. Mecze PGE Ekstraligi w sezonie 2019 oglądało w Polsce średnio blisko 10 tys. widzów, a łącznie 700 tys. [zawody transmituje NC+ — red.]. Jesteśmy drugą pod względem frekwencji i oglądalności ligą zawodową w Polsce — mówi Wojciech Stępniewski.

Do niedawno na rynku był tylko jeden producent plandek dla stadionów żużlowych z certyfikatem PGE Ekstraligi — duński Speed Sport Olego Olsena, byłego mistrza świata. Obecnie jest dwóch — niedawno certyfikat uzyskała polska firma Rturf Artur Sobecki. Samorządowcy nie widzą sensu organizowania przetargów na tak małym rynku.

— Regulamin PZM przewiduje obowiązkowe wprowadzenie systemu odwodnienia i plandek od 2021 r. w rozgrywkach PGE Ekstraligi — ucina Wojciech Stępniewski.

2,4 mln zł - tyle średnio (netto) dostał od PGE Ekstraligi każdy z należących do niej klubów żużlowych w sezonie 2019 z tytułu sprzedaży praw do transmisji oraz działań sponsorskich.

OKIEM EKSPERTA

Przyciąganie kibiców

KRZYSZTOF SUDAK, dyrektor handlowy Stal Gorzów Wielkopolska

Wymagania Ekstraligi wobec obiektów sportowych mogą wydawać się wyśrubowane, ale w moim przekonaniu takie nie są. Montaż instalacji przeciwdeszczowych jest drogi, ale kosztowne jest też odwoływanie rozgrywek z powodu złej pogody. Coroczne audyty prowadzone wspólnie z głównymi partnerami medialnymi Ekstraligi, platformą NC+ i kanałem Eleven Sports, służą zwiększeniu atrakcyjności meczów — w telewizji i na trybunach. Różnica jakości zawodów sprzed pięciu lat i ostatnich jest ogromna, rośnie też oglądalność. Główne mecze Ekstraligi ogląda w telewizji nawet 250 tys. osób, a kluby z tytułu umowy dostają pieniądze.

OKIEM EKSPERTA

Nowe wymagania

SŁAWOMIR KRYJOM, dyrektor MOSiR w Lesznie

Poza określaniem regulaminu dla stadionów żużlowych, którego spełnienie jest warunkiem uzyskania licencji na organizację zawodów, PGE Ekstraliga co roku udziela tzw. promesy infrastrukturalnej dla obiektów sportowych. Wiąże się to z koniecznością dostosowania ich do wymagań wizualno-estetycznych telewizji transmitującej zawody. Musimy np. odmalować ogrodzenie albo dostosować kolory. Jako zarząd obiektu nie mamy na to żadnego wpływu. Do regulaminu natomiast dwa lata temu wpisano m.in. nowe wymogi dotyczące montowania plandek przeciwdeszczowych i odwodnienia liniowego z terminem wykonalności 2021. Nawet renomowane zagraniczne stadiony mają odwodnienie punktowe. Nowe wymagania spełniają obecnie tylko dwa z ośmiu stadionów PGE Ekstraligi. Biorąc pod uwagę sytuację finansową samorządów, trudno powiedzieć, czy znajdą się na to pieniądze. W Lesznie koszty szacujemy na ok. 1 mln zł.

Żużlowe miasta murem za Lesznem

W listopadowym spotkaniu samorządowców w sprawie wymagań PGE Ekstraligi wobec stadionów żużlowych udział wzięły władze Grudziądza, Zielonej Góry, Gniezna, Rybnika, Leszna, Gdańska, Gorzowa Wielkopolskiego i Łodzi. Pozostali włodarze miast, które mają drużyny żużlowe (np. Tarnów, Bydgoszcz, Rzeszów), popierają inicjatywę powołania stowarzyszenia. Chcą mieć wpływ na kształtowanie wymogów dotyczących infrastruktury na stadionach i ograniczyć koszty modernizacji.