MIJA MODA NA STARE DWORKI I PAŁACYKI
Ustawa reprywatyzacyjna ureguluje rynek zabytkowych nieruchomości
Hotele, pensjonaty, ośrodki szkoleniowe i rezydencje — to najczęstsze przeznaczenie zakupionych przez inwestorów zabytkowych nieruchomości. Jednak dalszy rozwój rynku uzależniony jest od uregulowań dotyczących praw własności. Byłym właścicielom, pozostaje czekanie na ustawę lub wykupywanie swoich posiadłości.
Od 1992 r. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa sprzedała około 400, spośród prawie 2 tys. zespołów dworsko i pałacowo-parkowych wpisanych do rejestru zabytków. Większość tych obiektów pozostaje nadal w rękach dzierżawców. Wedle konserwatorów to nie najlepsze rozwiązanie, gdyż nie dbają oni o zajmowane obiekty. Po niektóre dworki zgłaszają się ich dawni właściciele. Jednak brak ustawy o reprywatyzacji daje im tylko prawo pierwszeństwa zakupu.
Kosztowna taniocha
— Wartość zabytku naliczana jest na podstawie stanu jego zachowania. Oszacowana przez rzeczoznawcę cena jest podstawą do licytacji. I tak obiekt zostanie sprzedany za połowę wylicytowanej na przetargu sumy. Taką dogodność daje ustawa z 1997 roku o gospodarce nieruchomościami. Pozwala ona na obniżenie ceny płaconej przez nabywcę obiektu, aby w ten sposób zachęcić nowego właściciela do wykonania prac renowacyjnych. W rzeczywistości więc nie są drogie. Choć zdarza się, iż obiekt w bardzo dobrym stanie wyceniany jest nawet na 200 tys. zł. Nie ma ich jednak wiele — podpowiada Maria Sarnik-Konieczna, konserwator z AWRSP.
Największym zainteresowaniem wśród potencjalnych nabywców cieszą się obiekty zachowane w dobrym stanie technicznym i położone w atrakcyjnych miejscach.
— Najchętniej kupowaliby posiadłości położone nie dalej niż 100 km od Warszawy, przy uczęszczanych drogach i koniecznie nad wodą — śmieje się Maria Sarnik-Konieczna.
Niestety agencja nie dysponuje takimi obiektami, a jeżeli tak, to obciążonymi roszczeniami właścicieli, których nie stać na ich wykup. Te zespoły, które pozostały w gestii AWRSP, określane są jako trudno zbywalne. W przeważającej części są to obiekty duże, rozbudowane i w złym stanie technicznym. Często też się zdarza, że te uważane za atrakcyjne, zamieszkane są przez najemców i pracowników byłych PGR-ów, których nie ma dokąd wykwaterować.
Pracuj rezydencjo
Sporym wydatkiem prywatnych inwestorów jest nie sam zakup posiadłości, ale doprowadzenie jej do stanu używalności.
Iwona Bednarska, która kupiła leśniczówkę na Polesiu Lubelskim, potwierdza, iż cena zakupu jest kroplą w porównaniu z tym, co włożyła w przywrócenie jej do życia. Przyznaje, że mogłaby za to postawić sobie przyzwoitą rezydencję w Warszawie.
— Jedynym sposobem na odzyskanie pieniędzy włożonych w podniesienie z ruiny leśniczówki, jest urządzenie w niej pensjonatu. W chwili obecnej już trzymamy tu konie i prowadzimy obozy. Organizujemy także mistrzostwa okręgu, na terenie praktycznie bez żadnych tradycji jeździeckich. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie to miejsce, które odciąży trochę zadeptany Kazimierz nad Wisłą — snuje plany Iwona Bednarska, właścicielka dziewiętnastowiczecznego nadleśnictwa.
Także Maria Sarnik -Konieczna przychyla się do opinii, że w obecnej sytuacji ekonomicznej pałace i dwory powinny być adaptowane do celów rekreacyjno-turystycznych, ponieważ nie ma już majątków ziemskich, które były dawniej podstawą bytu rezydencji. Również konserwatorzy idą na rękę przedsiębiorczym właścicielom, pozwalają na niewielkie przebudowy, ułatwiające działalność np. hotelu, który nie może przecież funkcjonować z jedną łazienką.
Konserwator w umowie
Użytkownik zabytku musi na własny koszt wykonać prace remontowe zgodnie z zaleceniami konserwatorów, którym bardzo często zależy na zachowaniu podstawowej bryły budynku.
— Prawa i obowiązki użytkownika określa ustawa z 1962 roku. Zanim ktokolwiek stanie się właścicielem zabytku, musi przedstawić konserwatorowi plan jego zagospodarowania. Ponieważ nie sprzedaje się części kompleksu, więc do kosztów odnowy samej posiadłości i przyległych budynków gospodarskich dojdzie jeszcze koszt renowacji parku. Nowi właściciele muszą też liczyć się z możliwością, że teren wokół posiadłości rozgrzebią archeolodzy, gdy zostaną tam znalezione jakieś zabytkowe przedmioty — podpowiada Kazimierz Sztarbałło, konserwator z warszawskiej Służby Ochrony Zabytków.
Giełda zabytków
Od 1996 roku organizowana jest giełda zabytków do zagospodarowania. Odbywa się przy toruńskich Targach Konserwatorskich. Początkowo przedstawiano na niej zespoły z Pomorza, potem rozszerzono ofertę o nieruchomości z całej Polski. Celem zorganizowania giełdy była chęć pokazania potencjalnym nabywcom, czego oczekuje się od nich, jako właścicieli zabytku.
— Dzięki giełdzie utrzymuje się zainteresowanie takimi budowlami. Udaje się też sprzedać nieruchomości w miejscach nieatrakcyjnych turystycznie, np. z przeznaczeniem na dom wielopokoleniowej rodziny — twierdzi Joanna Sosnowska, organizatorka giełdy z toruńskiej Służby Ochrony Zabytków.
Aneta Królak