W cieniu transakcji sprzedaży Pracuj.pl inwestora pozyskała mniejsza, ale również ciekawa spółka technologiczna rodem z Polski — MobileMed, oferująca usługi terapeutyczne i rehabilitacyjne z dojazdem do klienta, które można zamawiać online. Inwestorzy włożyli do spółki połowę z 1 mln zł kapitału, który MobileMed planuje pozyskać do końca września. W drugiej rundzie finansowania (nie licząc kapitału założycielskiego) wszedł do spółki nowy inwestor — Jacek Szkurłat, członek rady nadzorczej firmy Nestmedic, posiadający 25-letnie doświadczenie w zarządzaniu działami dystrybucji i sprzedaży w FMCG i farmacji.

Moc inwestorów
Współzałożycielem MobileMedu jest Maciej Filipkowski, były wiceprezes Samsunga, a teraz anioł biznesu inwestujący w start-upy. Wśród inwestorów jest Tomasz Józefacki, wiceprezes giełdowej Neuki, Jeroen van der Toolen, dyrektor zarządzający Ghelamco na Europę Środkowo-Wschodnią, czy Witold Jaworski, były członek władz PZU i prezes Allianza.
— Pomysł na biznes powstał, gdy rehabilitowałem kolano i szukałem terapeuty, a firmę założyłem wraz z Tomaszem Chomiukiem, moim ówczesnym terapeutą. MobileMed podwaja obroty co rok, działa w ośmiu miastach, a docelowo chce być obecny w 25 ośrodkach — mówi Maciej Filipkowski. Perspektywicznym obszarem działalności spółki są usługi corporate wellness, w tym masaży dla korporacji, które szukają coraz bardziej finezyjnych form dbania o pracowników.
— Pieniądze są nam potrzebne na rozwój w kolejnych miastach i wprowadzenie marki GOYA Home Spa — mówi Maciej Filipkowski, który do niedawna zarządzał MobileMedem jako prezes, a teraz pełni funkcję nadzorczą.
Jest znanym aniołem biznesu, który inwestuje pieniądze zarobione podczas pracy w korporacjach. Ma już na koncie 20 inwestycji, m.in. agencję digitalową TheNets, giełdowy HubStyle (właściciela marek odzieżowych Cardio Bunny i Sugarfree), GrowBots (działający na rynku amerykańskim system wspomagania sprzedaży sztuczną inteligencją), Versum (system rezerwacji w salonach fryzjerskich i salonach urody), Fuero Games i Cosmose, polski start-up ułatwiający profilowanie reklamy pod konkretnego klienta, w który zainwestował L’Oreal. Ostatnio Maciej Filipkowski przygląda się europejskiemu rynkowi kwiatów.
— Obejmuję w firmach mniejszościowe udziały, ale chcę mieć pewną formę kontroli. Pomagam stworzyć zespół, usprawnić nadzór nad przepływami pieniężnymi, tworzyć długoterminową strategię rozwoju — mówi Maciej Filipkowski.
Podstawa sukcesu
Inwestuje już czwarty rok, włożył w start-upy kilka milionów złotych. Jedna runda finansowania to nakład rzędu 50-100 tys. zł od jednego inwestora, a sztuką jest tak wydawać pieniądze, by mieć je na kolejne rundy.
— Dywersyfikuję portfel pod kątem i biznesowym, i geograficznym. To zmniejsza ryzyko. Inwestuję też z grupą inwestorów, bo to poszerza obszar wiedzy dostępnej dla spółki — mówi Maciej Filipkowski.
Inwestowanie w start-upy to duża frajda, problem polega na tym, że nie przynosi stałych dochodów na koniec miesiąca. Zwłaszcza że inwestor musi mieć świadomość, że straci 90 proc. pieniędzy, a sukces będzie zawdzięczał dobrze zainwestowanym i poprowadzonym 10 proc.
— Podstawą udanej inwestycji jest dobry zespół i pomysł. Najlepiej taki, który można rozwinąć na polu międzynarodowym — mówi Maciej Filipkowski.