Tytuł jest odpowiedzią na fundamentalne pytanie: "Czy afera hazardowa była?", udzieloną przez naszego redakcyjnego kolegę Dawida Tokarza podczas jego występu przed sejmową komisją śledczą (czytaj też na str. 5). Można ją uznać za generalny wniosek z wielogodzinnego przesłuchania.
Dziennikarz "PB" był świadkiem nietypowym, albowiem miał komfort uniesienia się ponad komisyjne rozgrywki. Większość przesłuchiwanych stara się wybielić siebie i skierować oskarżycielski palec na innych, posłowie zaś starają się świadków pogrążać lub ratować w zależności od ich konotacji politycznych. We wtorek z pytań oraz zachowań śledczych wszystkich opcji wyszło, iż "Puls Biznesu" jest kompletnie niczyj! Może to być powodem do satysfakcji dla gazety, a w kontekście hazardowym personalnie dla redaktora Tokarza.
Nasz kolega kilkakrotnie ubolewał, że podejmując ważne dla Polski decyzje politycy nie wykorzystają wiedzy
z mediów. Jaskrawie wyszło to właśnie na przykładzie
ustawy hazardowej, gdzie alarm powinien zostać podnie-
siony dużo wcześniej. No cóż, klasa polityczna ocenia
materiały pod kątem celebryckim oraz przyłożenia przeciw-
nikom — jeśli naszym, to media łżą, a jeśli onym, to pełnią
misję. Tymczasem powinna skierować uwagę — oraz otrzy-
mywane z budżetu pieniądze — na przykład na dziennikarskie
analizy procesu stanowienia prawa. Potęgę białego wywiadu
— czyli materiałów jawnych — już dawno doceniły służby
tajne, co np. przy aferze hazardowej potwierdziło CBA.
Decydentom politycznym przychodzi to jeszcze z trudem.