Możliwe jest trzecie wyjście

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2015-07-06 22:00

Nie twarde oszczędności, absolutnie nie drachma, lecz pozostawienie w obiegu euro na tzw. wariackich papierach.

Gdyby Sokrates po dwudziestu czterech wiekach obudził się w Atenach i zobaczył w noc poreferendalną rodaków tańczących radosne zorby — wielce by się zdumiał. Najbardziej okolicznością, jak wielką karierę robi przypisywana wielkiemu filozofowi maksyma „Wiem, że nic nie wiem” odniesiona do walutowej przyszłości Grecji. Jednoczy statystycznego obywatela z politykami najwyższych szczebli, urzędnikami centrali Unii Europejskiej, ekspertami bankowymi, komentującymi mediami etc. Ba, czystym Sokratesem kierowali się już stawiający w niedzielę krzyżyk na kartach referendalnych w kratce „nie”.

Bloomberg

Wtorkowy nadzwyczajny szczyt państw Eurolandu ma zdecydować o losach Grecji. Na razie jednak dziewiętnastka jest bardzo podzielona i być może będzie ją stać tylko na przeprowadzenie pierwszej dyskusji. Zresztą i tak dla podjęcia decyzji musi się później zebrać nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej. Teoretycznie w grę wchodzi kolejny pakiet pomocy finansowej lub obranie kierunku na bankructwo Grecji i być może jej bezprecedensowe wyjście z Eurolandu. Premier Aleksis Tsipras występuje o nowy program pomocowy oraz o restrukturyzację greckiego długu, ale może zderzyć się ze ścianą.

Konfrontacja może zaowocować różnymi scenariuszami. Jednym z teoretycznie możliwych wyjść jest coś na kształt… jednostronnej euroizacji. Przypomnę, że obecnie do Eurolandu oprócz państw członkowskich Unii Europejskiej należą, na podstawie porozumień, także cztery maluchy, będące państwami miastami: Monako (ludność 0,04 mln), San Marino (0,03 mln), Watykan (0,001 mln) i najpóźniej Andora (0,08 mln). Ale oprócz nich bez spełnienia jakichkolwiek kryteriów i zasad prawa międzynarodowego walutę euro wprowadziły jednostronnie dwa nowe państwa bałkańskie — Czarnogóra (0,6 mln) oraz Kosowo (1,9 mln). Nie emitują pieniądza, nie prowadzą żadnej polityki monetarnej, spijają tylko śmietankę.

Co ważne, UE ani Euroland nie mają żadnych możliwości oddziaływania prawnego, praktycznie pozostaje im milczenie. Proces jednostronnej euroizacji możliwy jest w przypadku krajów małych oraz dysponujących odpowiednio wysokimi rezerwami walutowymi. Obaj bałkańscy pasażerowie na gapę to na dodatek nowe twory państwowe, które nie miały waluty, no i są to jednak podmioty ludnościowo niewielkie.

Teoretycznie zatem licząca 10,8 mln obywateli Grecja nie spełnia wszystkich wymienionych warunków.

Jednak wcale nie jest wykluczone, że w razie postawienia przez stronę unijną warunków uznanych przez Greków za zaporowe — umocniony wynikami niedzielnego referendum rząd Aleksisa Tsiprasa zacznie myśleć o jakiejś trzeciej drodze. Nie twarde oszczędności, absolutnie nie drachma, lecz pozostawienie w obiegu euro na tzw. wariackich papierach. Podobnego rozwiązania nikt w UE jeszcze sobie nie wyobraża, ale przecież cofnięcia państwa ze strefy euro do dawnej waluty narodowej także nie przerabiano… Czytaj też str. 16-17