Maga Foods to producent surówek warzywnych z podwarszawskich Dawidów, który — jako „podmiot pośrednio kontrolowany przez Michaiła Fridmana”, rosyjskiego oligarchę — pod koniec kwietnia został wpisany listę sankcyjną Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA). Stało się tak, choć firma nie ma żadnych powiązań z rosyjskim kapitałem. Jednoznacznie wskazują na to wpisy w KRS i w Centralnym Rejestrze Beneficjentów Rzeczywistych.
Szybkie zmiany właścicielskie
Ministerialni urzędnicy wciągnęli Maga Foods na czarną listę prawdopodobnie dlatego, że na początku roku jednym z jej udziałowców był należący m.in. do Michaiła Fridmana fundusz Pamplona. W marcu holenderska grupa Signature Foods wykupiła jednak od niego wszystkie udziały i jest jedynym właścicielem polskiej firmy. Maga Foods wszystko wyjaśniła, składając 27 kwietnia w MSWiA wniosek o „pilne wykreślenie z listy podmiotów objętych sankcjami”.

— Potem wysłaliśmy jeszcze co najmniej dwie prośby o przyspieszenie procedury. Apel w tej sprawie wystosowała do ministerstwa wystosowała także załoga. Poprosiliśmy również Krajową Administrację Skarbową o odblokowanie przynajmniej części naszych funduszy, aby wypłacić pracownikom wynagrodzenia i uregulować należności wobec dostawców. Ani z ministerstwa, ani z Krajowej Administracji Skarbowej nie dostaliśmy dotychczas żadnej odpowiedzi — mówi Piotr Pawiński, prezes firmy.
Perspektywa rychłego bankructwa
W efekcie większość z około 200 pracowników firmy nie otrzymała wynagrodzenia za kwiecień. Nie mogą też liczyć na finansową pomoc państwa. Formalnie są zatrudnieni, więc nie mogą się zarejestrować jako bezrobotni, a gdyby odeszli z pracy z własnej woli, nie będzie im przysługiwał zasiłek dla bezrobotnych. Na ironię zakrawa fakt, że prawie połowa pracowników firmy to Ukraińcy.
Z każdym dniem sytuacja firmy staje się coraz trudniejsza. Kolejni kontrahenci wypowiadają jej umowy.
— Takie pisma dostaliśmy od właścicieli hal, w których gromadzimy surowiec. Zażądali też, by usunąć nasz towar z magazynów. Nie możemy tego zrobić, bo nie mamy gdzie go złożyć ani nawet czym wywieźć. Umowy z trybie natychmiastowym wypowiedziały nam także firmy, w których leasingujemy samochody. Część pojazdów, w dużym stopniu już spłaconych, została nam zresztą odebrana — tłumaczy Piotr Pawiński.
Nie widzi formalnych przesłanek, by zarząd złożył wniosek o upadłość, co jednak nie oznacza, że takie pismo nie trafi do sądu.
— Z powodu zablokowania kont bankowych od dwóch tygodni nie jesteśmy w stanie regulować żadnych należności. W każdej chwili spodziewam się więc, że któryś z dostawców złoży wniosek o naszą upadłość — mówi prezes, dodając, że firma jest jednym z największych w kraju odbiorców kapusty, której kupuje co roku prawie 10 tys. ton.
Inwestycje pod znakiem zapytania
Dziś przed firmą stoi widmo bankructwa, a jeszcze niedawno planowała zwiększyć skalę działalności.
— Przygotowywaliśmy już projekt budowy kolejnego zakładu produkcyjnego, aby poszerzyć asortyment. Inwestycję szacowaliśmy na 50-60 mln zł — twierdzi Piotr Pawiński.
Z myślą o rozbudowie mocy wytwórczych firma kupiła w 2020 r. sąsiednie działki. Zwiększenie skali produkcji pozwalało jej myśleć o zagranicznej ekspansji. Zarząd robił już przymiarki.
Być może sposobem na uchronienie od upadku byłoby przejęcie jej od obecnego właściciela.
— Rozważamy wspólnie z prawnikami nawet taką teoretyczną możliwość. Problem w tym, że dziś nikt nie jest w stanie odpowiedzieć nie tylko na pytanie, czy to faktycznie uratowałoby firmę, ale nawet, czy przepisy, na podstawie których znaleźliśmy się na czarnej liście, przewidują taką możliwość — mówi Piotr Pawiński.
Jak pan ocenia wpisanie na listę sankcyjną Maga Foods, spółki należącej do Signature Foods?
Całkowicie popieram ideę sankcji. Każdy rozsądny człowiek chce jak najszybszego zakończenie tej wojny. Próby zatrzymania strumieni finansowych płynących do Rosji i osób objętych sankcjami są więc logiczne.
Problemem jest jednak wpisanie na listę sankcyjną Maga Foods. Jestem jedynym właścicielem firmy i nikt inny nie ma w niej władzy. Jestem Holendrem, urodziłem się i wychowałem w Holandii, co więcej — nie znam nawet żadnej osoby objętej sankcjami.
Przedstawiłem ministerstwu pełną dokumentację. Także holenderska ambasada w Warszawie interweniowała w MSWiA.
Rozumiem, że błędy się zdarzają. Każdy je popełnia. Trwanie w błędzie wbrew oczywistym faktom byłoby jeszcze gorszym błędem. Dlatego trzeba się przyznać do pomyłki i szybko ją naprawić. Czas działa przeciwko Maga Foods — firma nie ma dostępu do kont bankowych, odcięto jej prąd, zaczynają się próby odbierania leasingowanych samochodów. Nie możemy czekać przez 30 ustawowych dni aż ministerstwo odpowie na nasze pisma i usunie firmę z listy. W Maga Foods pracuje 200 osób, z czego prawie połowa pochodzi z Ukrainy. Od nas zależy życie 200 polskich i ukraińskich rodzin.
Doceniam działania polskiego rządu na rzecz pracowników. Naprawdę mam nadzieję, że zdrowy rozsądek urzędników zwycięży i pozwoli nam wrócić do normalnego prowadzenia działalności gospodarczej. Obecna sytuacja jest bowiem efektem pomyłki.
Firmie grozi bankructwo. Czy myśli pan o podjęciu kroków prawnych wobec polskiego rządu, gdyby do tego doszło?
Nie, nie myślę o żadnych krokach prawnych przeciwko polskiemu rządowi. Nie interesują mnie procesy sądowe. Chcę po prostu prowadzić biznes, aby moich 200 współpracowników w Polsce mogło znowu pracować. Dlatego proszę rząd o zmianę decyzji i wykreślenie firmy z listy.
Pana firma planowała budowę kolejnej fabryki pod Warszawą i ekspansję zagraniczną. Czy te plany pozostaną w mocy, jeśli Maga Foods przetrwa i będzie nadal działać?
Oczywiście. Polacy bardzo polubili nasze surówki i sałatki. Aż do chwili, gdy musieliśmy zamknąć zakład, produkowaliśmy ich 60 tys. kg tygodniowo. Jeśli tylko będziemy mogli nadal to robić, będziemy też nadal inwestować w rozwój.
Już na etapie projektu tych przepisów przestrzegaliśmy, że skutki ich wejścia w życie w takiej formie będą szkodliwe. Chodzi przede wszystkim o brak procedury, która jeszcze przed wpisaniem na listę umożliwiałaby firmie przedstawienie swoich argumentów. Chodzi np. o dokumenty świadczące o aktualnych powiązaniach kapitałowych. Najwyraźniej autorom zabrakło zimnej krwi i chłodnej kalkulacji, gdy tworzyli projekt ustawy i ostatecznie nie przewidzieli takiej procedury. Dziś widzimy tego skutki — na liście MSWiA znalazły się firmy, takie jak Maga Foods, które nie mają związków z rosyjskim kapitałem.
Z drugiej strony nie ma w spisie podmiotów, których znaczącymi akcjonariuszami są objęci unijnymi sankcjami oligarchowie, np. Grupy Azoty, której prawie 20 proc. akcji kontroluje Wiaczesław Mosze Kantor, biznesmen objęty na początku kwietnia unijnymi sankcjami. Być może ministerialni urzędnicy uznali, że Grupa Azoty jest zbyt ważna dla polskiej gospodarki i nie można blokować jej działalności.