Ich samochwalebny ton jest oczywistością, bo przecież trzeba jakoś uzasadnić przegadanie na Stadionie Narodowym dwóch tygodni. Do piątku delegaci rządów się nie wyrobili, ale po trwającej dobę dogrywce jednak klepnęli dokumenty, które będą podkładką do rozliczenia ich delegacji do Warszawy. COP19/CMP9 zrobił wiele dla sukcesu COP20/CMP10 w Limie, który z kolei zrobi wiele dla sukcesu COP21/CMP11 za dwa lata w Paryżu, a jeśli znowu się nie uda — pałeczkę przejmie COP22/ CMP12 i tak dalej.
Realne są uzgodnienia ws. mechanizmu pomocowego dla państw dotkniętych zmianami klimatu. Obejmie on nie tylko działania adaptacyjne, ale też skutki ekstremalnych zjawisk pogodowych — to efekt tragedii Filipin. Główny dokument COP19/CMP9 został jednak radykalnie osłabiony. Pod naciskiem takich potęg, jak Chiny i Indie w tekście dotyczącym redukcji emisji dwutlenku węgla „zobowiązania” zmieniono na „kontrybucję”. A zatem państwa nadal nie będą musiały przedstawić własnych celów redukcji, a jedynie wkład w globalną politykę klimatyczną. Akurat oskarżanej o niszczenie klimatu energetyką węglową Polsce taka formuła odpowiada…