Na GPW daleko do rozstrzygnięcia

Jagoda Fryc
opublikowano: 2015-07-28 22:00

Optymiści przekonują, że przedwyborczy festiwal pomysłów polityków dobiega końca, więc czas najwyższy na zakupy. Pesymistów jednak nie brakuje

Jest środek lata, a mimo to na GPW wieje chłodem. W ubiegłym tygodniu indeks WIG zanotował drugi najgorszy wynik w tym roku, co kosztowało giełdowych inwestorów prawie 24 mld zł. I gdy wydawało się, że już nic nie jest w stanie wyrwać polskiego rynku z marazmu, PiS zapowiedziało likwidację podatku od miedzi i srebra. Efekt? Kurs akcji KGHM mocno wzrósł, podrywając WIG20. Wczoraj indeks blue chipów również kończył dzień na zielono.

— Deklaracja PiS dała do myślenia nie tylko inwestorom krajowym, ale także zagranicznym. Pokazała, że może nie chodzi o bezmyślne wyciąganie pieniędzy ze spółek, ale o ochronę dóbr narodowych. Widać wyraźny wzrost zainteresowania akcjami. Na wtorkowej sesji już od rana obroty były dość wysokie, na dodatek — co korzystne dla rynku — rozkładały się równomiernie pomiędzy duże spółki — zwraca uwagę Bartosz Arenin, zarządzający z AgioFunds TFI.

Analiza kresek

Czy to oznacza nadchodzące przesilenie na polskim rynku akcji? Zdania na ten temat są podzielone. Sebastian Słomka z Eques TFI uważa, że w warunkach podwyższonego ryzyka politycznego analiza fundamentalna jest mało użyteczna. Odpowiedzi poszukał więc w analizie technicznej. Wyliczył, że przez ostatnie 2 lata 5 razy zdarzyło się, by WIG zanotował spadek taki jak w ubiegłym tygodniu lub większy. Dwa z nich poprzedzały wielotygodniową falę wzrostową, w trakcie której indeks zyskiwał kilkanaście procent. Kolejne dwa poprzedziły kilkutygodniową korektę wzrostową o zasięgu 6-8 proc. Tylko w jednym przypadku spadki zostały pogłębione.

— Jest więc 40-procentowe prawdopodobieństwo wielotygodniowych zwyżek o zasięgu kilkunastu procent. Takie same są szanse na wzrostową korektę. Wynikająca z tego rozkładu relacja potencjalnego zysku do ryzyka jest na tyle korzystna, że kupno obecnie polskich akcji wydaje się sensownym rozwiązaniem — przekonuje Sebastian Słomka. Ekspert zwraca równocześnie uwagę, że pod techniczny obraz rynku jest podobny do tego ze stycznia 2014 r. Nastroje inwestorów były równie słabe, a spadki — równie dotkliwe. Powodem była reforma OFE.

Przez ostatnie 2 lata 5 razy zdarzyło się, by WIG zanotował spadek taki jak w ubiegłym tygodniu lub większy. Dwa z nich poprzedzały wielotygodniową falę wzrostową.

Fundamentalny rozsądek

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, uważa, że festiwal kontrowersyjnych pomysłów polityków powinien się powoli kończyć, a ponieważ rynek zdyskontował już wiele, w związku z tym jest nadzieja na powtórkę z 2013 r.

— Wtedy zapowiedzi okrojenia OFE o połowę wywoływały falę wyprzedaży, ale później notowania odbiły — przypomina Sebastian Buczek. Nie da się jednak mówić o hossie z pominięciem banków, których udział w indeksie WIG sięga 27 proc. W ostatnim raporcie analitycy DM BZ WBK uznali, że po zmasowanej wyprzedaży walory banków stały się już względnie atrakcyjne, a znaczna część potencjalnych ryzyk jest już zdyskontowana.

— Uważam, że inwestorzy będą potrzebowali jeszcze kilku tygodni, żeby przekonać się, ile są warte pomysły polityków. Przez ten czas WIG20 może skakać w górę i w dół bez wyraźnego kierunku. Ale nie wyklucza to zwyżek kursów małych i średnich spółek — nie są tak zagrożone polityką, powinny natomiast korzystać z napływów do funduszy i ze wzrostu gospodarczego — ocenia Adam Łukojć, zarządzający w Skarbcu TFI.

Jego entuzjazmu nie podziela jednak dr Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI, który zwraca uwagę, że ryzyko spadku zysku sektora bankowego o około 40-50 proc. w stosunku do wyniku z 2015 r., oznacza wzrost wskaźnika C/Z z poziomu 11-12 do 22-23, podczas gdy banki na rynkach rozwiniętych są wyceniane na poziomie 12-14.

— Potencjał spadku w sektorze bankowym jest spory i wynosi ponad 30 proc. Ewentualne zwyżki mogą dotyczyć giełdowych „misiów”, chociaż i tutaj ograniczeniem jest problem z podażą długoterminowego kapitału. Zarówno najnowsze pomysły polityków, jak i te starsze — reforma OFE czy podatek od zysków kapitałowych — nie zachęcają do budowania oszczędności w oparciu o polskie aktywa — uważa dr Tomasz Bursa.

Z wyliczeń BESI wynika, że tylko w czerwcu OFE sprzedały polskie akcje o wartości prawie 900 mln zł, kupując jednocześnie walory za granicą, warte 577 mln zł. Również klienci TFI wolą dziś inwestować za granicą. Do funduszy akcji zagranicznych napłynęło w tym roku 2,7 mld zł, podczas gdy do portfeli akcji polskich zalewie 0,3 mld zł.

Uwaga na globalne trendy

Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI, uważa, że na słabe zachowanie się polskich indeksów, a szczególnie WIG20, poza pomysłami polityków wpływ miały tendencje widoczne na giełdach rynków wschodzących.

— Zarówno dolarowy indeks MSCI Emerging Markets, jak i WIG20 znalazły się w pobliżu dolnego ograniczenia trendu bocznego, w którym te indeksy tkwią już od czterech lat. Ta zależność pokazuje, że nawet bez udziału polityków największe polskie spółki byłyby pod presją — uważa Jarosław Niedzielewski.

Dlatego też ekspert przekonuje, że warunkiem koniecznym do odreagowania na GPW jest poprawa na rynkach wschodzących. Ostatnie zachowanie się cen surowców, które poprzebijały się przez techniczne poziomy wsparcia, nie napawa jednak optymizmem — podobnie jak widmo korekty w USA [więcej na str. 19].

— Jeśli Wall Street przestanie straszyć przeceną, a indeksy ponownie zaatakują ostatnie szczyty, na co liczę, to jesteśmy uratowani. Inne elementy giełdowej układanki, szczególnie trwające w naszym kraju ożywienie gospodarcze i w miarę dobra sytuacja w Europie, wspierają scenariusz powtórki z 2013 r. — uspokaja Jarosław Niedzielewski.