Na początek roku

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2020-01-22 09:35

Koniec roku rynki finansowe zakończyły w szampańskich nastrojach. Dyskontowano bez przerwy ten sam czynnik: nadchodzące już w styczniu podpisanie umowy handlowej (pierwszej fazy) między USA i Chinami. To nastąpiło 15. stycznia, co doprowadziło do dwudniowego wahania na rynku. Gracze nie byli pewni, czy nie nastąpi klasyczna reakcja typu „kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty”. Nie nastąpiła i indeksy pomaszerowały na północ.

Według mnie przywiązywania olbrzymiej wagi do tej wstępnej umowy jest błędem. Przed wyborami prezydenckim w listopadzie 2020 roku prezydent Trump skazany jest na podgrzanie nastrojów i wywołanie nowych tarć na linii USA – Chiny i USA – UE.

Zachowanie rynków (szczególnie Wall Street) przypominało to, co działo się w styczniu 2018 roku, kiedy to po podobnych, szaleńczych zwyżkach indeksów nadeszła kilkunastoprocentowa korekta. Nawet zawirowania na Bliskim Wschodzie (zabójstwo generała Kasima Sulejmaniego przez USA) doprowadziło jedynie do chwilowego zahamowania zwyżek indeksów oraz do równie chwilowego wzrostu ceny ropy i złota. Podobnie zdaje się reagować na zarazę w Chinach.

Notowany przez CNN Business wskaźnik strach – chciwość ciągle pokazuje chciwość (chociaż już nie ekstremalną). Wyceny spółek stają się absurdalne. Wskaźnik P/E (cena na zysk) jest na Wall Street (dla indeksu S&P 500) jest dobrze powyżej poziomu, na jakim był przed pęknięciem bańki dotcomów. Jest wiele innych wskaźników, które ostrzegają przed skrajnym przewartościowaniem rynku (vide: https://www.marketwatch.com/story/the-sp-500-is-now-more-overvalued-than-ever-per-this-measure-2020-01-08?mod=us-markets ). Zbliżający się spadek indeksów jest coraz bardziej prawdopodobny, ale komputerowy handel (ponad 70% obrotów na NYSE robią komputery) ma to do siebie, że komputery strachu nie znają i dopóki obowiązuje zasada „kupuj każdy spadek” indeksy będą rosły.

Na rynku walutowym europejskiej walucie do wyborów w Wlk. Brytanii pomagała poprawa nastrojów na brytyjskim funcie. Po wyborach funt zaczął tracić, ale była to tylko korekta poprzedniego umocnienia. Generalnie miażdżąca wygrana torysów poprawiała nastroje w Europie. Wszyscy już mieli dość niepewności i czekania na Brexit. Wlk. Brytania 31. stycznia 2020 roku opuści Unię Europejską.

To nie kończy jednak całego serialu, bo premier Boris Johnson chce podpisania umowy o wolnym handlu z UE do końca 2020 roku, a to wydaje się być niemożliwe. Negocjowania podobnej umowy z Kanadą trwało 7 lat… Jeśli Johnson nie zmieni zdania to może się okazać, że w 2021 roku nastąpi w praktyce Brexit bez umowy (handel na zasadach Światowej Organizacji Handlu). Dlatego nie można wykluczyć w drugiej połowie 2020 roku odrodzenia „brexitowych” niepokojów.

Doskonałe nastroje panujące na rynkach finansowych oraz umocnienie euro pomagało złotemu, który na przełomie roku był bardzo silny. Generalnie jak wiadomo kursy walut w złotych zależy od zachowania kursu EUR/USD – im ten ostatni jest wyżej tym lepiej dla złotego. Nawiasem mówiąc warto zwrócić uwagę na umocnienie ukraińskiej hrywny. Od 2017 roku zyskała w stosunku do złotego około 30%, a w ciągu roku ponad 15%. Warto na to zwrócić uwagę, bo ukraińscy pracownicy zarabiają w Polsce coraz mniej w hrywnach, a to będzie kreowało dodatkową presję na wzrost płac. Widzimy już wynik presji płacowej (oczywiście nie tylko tego) w dużym wzroście inflacji w grudniu 2019. W styczniu 2020 roku może przekroczyć 4. procent.

Polska gospodarka wygląda na razie kwitnąco. Dynamika wzrostu PKB co prawda zwolniła (do 3,9% w 3. kwartale), ale nie było to spowolnienie, które może niepokoić. Problemem jest jednak ciągle to, że inwestycje sektora prywatnego, po dobrym początku roku, znowu „zwiędły”. Biznes niewątpliwie boi się roku 2020 i zapowiadanego spowolnienia globalnego. Dużo zależy od tego, co będzie się działo w gospodarce strefy euro oraz na linii USA - Chiny.

Poza tym nieoczekiwany, mocny wzrost inflacji już w grudniu (3,4% r/r) oraz cen usług (6,1% r/r) sygnalizuje, że nie tylko wzrost cen żywności (połowa zwyżki inflacji) spowoduje, iż w pierwszym kwartale inflacja zapewne przekroczy 4%. Rosną też oczekiwania inflacyjne ludności. Pojawiają się już pierwsze głosy o nadciągającej stagflacji (wysoka inflacja i spowolnienie gospodarcze). Uważam, że jest za wcześnie, żeby to wieszczyć, ale niewątpliwie takie zagrożenie istnieje.

Polska giełda zachowywała się zupełnie inaczej niż polska gospodarka. Gospodarce możemy wystawić w skali od 1 do 6 ocenę na poziomie mocnej czwórki, ale giełda zdecydowanie zasłużyła na pałę. Ze świecą w ręku trzeba by szukać giełdy, której indeks blue chipów zakończył rok spadkiem, a WIG20 to jednak zrobił. Winny jest zdecydowanie skład indeksu, w którym przeważa państwowy sektor bankowy i energetyczny.

Co czeka nas w 2020 roku? Można powiedzieć, że powinien to być rok dużej niepewności i zmienności nastrojów. Szczególnie czekania na listopadowe wybory prezydenckie w USA będzie stanowiło zagrożenie dla rynków. I nie chodzi oczywiście o impeachment Donalda Trumpa, bo do niego nie dojdzie. Chodzi o to, jakie pomysły będzie miał prezydent USA na zwiększania swojego poparcia. Niestety, nie da się tego przewidzieć, a zawirowania na Bliski Wschodzie sygnalizują, że mogą to być pomysły dalece niestandardowe.