Wartość eksportu win chilijskich — wiele z nich eksperci uznają za znakomite — osiągnęła w roku 2003 blisko 2 mld dolarów. Przez stulecia politycy robili wszystko, by do tego sukcesu nigdy nie doszło.
Pierwszy dotarł do Chile już w 1520 roku Ferdynand Magellan, ale dużo bardziej przedsiębiorczy okazali się Hiszpanie: do Korony obszar współczesnego nam Chile włączył kilkadziesiąt lat później konkwistador Pedro de Valdivia, łupiąc co się da. Zwabieni złotem ściągnęli pierwsi osadnicy, a za nimi ruszył kler. Mnichowi Francisco de Aguirre przypisuje się stworzenie pierwszej plantacji winnej w Chile, której to płynnymi owocami raczono się tam już w 1551 roku. Gwałtowny wzrost konsumpcji wina wśród ówczesnych osadników świadczyć jednak musi o tym, że pobożni zakonnicy skutecznie upłynniali je także w drugim, pozareligijnym obiegu.
Pod zaborem
Początki były znakomite. Lawinowo mnożyły się plantacje winorośli, chilijskie wina szturmem zdobyły wielu zwolenników w macierzystej Hiszpanii. Nadmiar popularności win kolonialnych wywołał w macierzy popłoch lokalnych producentów win. Z tą „nieuczciwą konkurencją” trzeba się było rozprawić... No i pojawiły się stanowcze królewskie dekrety: zakazywały tworzenia w kolonii nowych winnic i obłożyły sutymi podatkami już istniejące. Kiedy i to nie pomogło, zabroniono po prostu eksportu wina z kolonii do Hiszpanii. Na wszelki wypadek władze kolonii dostały polecenie systematycznej likwidacji winnic. Przelała się kropla winnej goryczy...
Kiedy w 1810 roku doszło w kolonii do wojny niepodległościowej, jednym z jej przywódców był potomek irlandzkich emigrantów Bernardo O’Higgins. Zryw się nie powiódł. O’Higgins ze 120 oddanymi żołnierzami musiał się ukrywać. Przygarnęła ich winnica. Do dziś dom winny Vina Sante Rita znakuje swe wino konspiracyjną cyfrą 120.
Wolność, wolność!
O’Higgins znów doprowadził do walk, tym razem skuteczniejszych. W 1818 roku Chile ogłosiło niepodległość. O’Higgins został Director Supremo. O wybawcach nie zapomniał!
Wraz z nastaniem niepodległości szybko wyszedł z podziemia przemysł winny. Mnożyły się nowe plantacje. Wtedy pojawiły się w Chile pierwsze szczepy francuskich winorośli. Przywiózł je tam w 1824 roku Gregorio Ossa — twórca Vina la Rosa.
Za pioniera w obsadzaniu winnic francuskimi sadzonkami uchodzi Silvestre Ochagavia. Za nim poszli inni, wśród nich i tacy, od których nazwisk wzięły się nazwy producentów — m.in. Vina Carmen, Vina Concha y Toro, Vina CousiEo-Macul, Vina Errazuriz, Vina San Pedro, Vina Santa Carolina czy Vina Undurraga. Nie brakowało pieniędzy na winne inwestycje (Chile zarabiało krocie na złożach saletry). Można się było także dobrze wżenić. Maximimiano Errazuriz pojął na przykład za żonę niejaką Amalię, córkę najbogatszego człowieka w Chile — właściciela kopalni miedzi, która w owym czasie zaopatrywała w cenny kruszec niemal 1/3 światowego rynku!
Francuskie inspiracje
W Europie Maximimiano zakochał się we francuskich winach. Po powrocie zakupił 300 ha ziemi w Panaquehue, obsadził sadzonkami z Bordeaux i wybudował piwnicę do leżakowania win.
Gdy pojawiły się pierwsze roczniki, traf chciał, że francuskie winnice dopadła filoksera (mała mszyca), pustosząc całe połacie upraw. We Francji zaczęło brakować win. Chilijskie trunki świetnie tę lukę wypełniały. Posypały się nagrody na konkursach: w Bordeaux (1882), Liverpoolu (1885) czy Paryżu (1889).
Ale... Najpierw Niemcy na początku XX wieku wymyślili technologię sztucznego wytwarzania produktów, które dotychczas Chilijczykom przynosiły wielkie wpływy: skończył się ich monopol na saletrę i ceny z księżyca. Zaczęło brakować pieniędzy w państwowej kasie.
Politycy na początek nałożyli na wina ciężkie podatki, potem producentów dobiła ustawa antyalkoholowa z roku 1938 — właściwie zakazała tworzenia nowych winnic. Gdy po II wojnie światowej, po ogołoceniu Francji z win przez Niemców, istniało ogromne zapotrzebowanie na wina z importu — chilijski przemysł winny był ubezwłasnowolniony. A dodatkowy cios zadał mu „geniusz ekonomiczny” Salvador Allende. Śladem radzieckich towarzyszy przeprowadził w Chile reformę rolną, dzieląc plantacje winne na małe działki. Winiarstwo padło.
Nie przerwał tej niedoli i przewrót Pinocheta. Międzynarodowy bojkot dyktatury miał zasadniczy wpływ na zahamowanie eksportu win — z przyczyn politycznych nie wpuszczano ich na światowe salony. Dochodziło zatem do dramatycznych decyzji: jeszcze w latach 1980-85 z przyczyn ekonomicznych 1/3 chilijskich winnic zamieniono na sady.
O roku ów!
Nadszedł upragniony kres dyktatury. Wraz z nastaniem — w 1988 roku — rządów demokratycznych świat otworzył się na wina chilijskie, a one wykorzystały tę szansę, rzucając mu się po prostu w ramiona.
Do Chile ruszyli z inwestycjami znani zagraniczni producenci win. Pierwszy pojawił się Miguel Torres z Hiszpanii, przynosząc rewolucję w technologiach wytwarzania. Do Chile trafił z Francji Mouton-Rothschild jako partner Los Vascos. Robert Mondavi — legendarny twórca sukcesu win kalifornijskich — stworzył z Eduardo Chadwickiem (potomkiem Maximimiano) dwa znakomite domy winne — w tym dobrze znaną w Polsce Caliterrę. Sypnęło się morze medali na międzynarodowych konkursach.
Chilijskie wina zawitały i na polskie półki sklepowe. Z tych w umiarkowanych w cenach warte polecenia są np. Caliterra, Castillero del diablo, Los Vascos czy Santa Rita. Wytworzone są technologią, pozwalającą na natychmiastową konsumpcję. Niektóre nadają się do leżakowania (np. Sena).
Wielki laur
Największe wyróżnienie spotkało wina chilijskie w tym roku — na konkursie w Berlinie. Wybitni koneserzy oceniali „w ciemno” wiele win, opartych na klasycznych francuskich szczepach winnych. Wszyscy wytrzeszczyli oczy, gdy okazało się, że I miejsce zdobyło chilijskie wino Vinedo Chadwick 2000 (Errazurriz), II — również chilijskie Sena (Errazuriz & Mondavi), III — ChČteaux Lafite, IV — ex aequo Ch. Margoux 2001 i chilijskie Sena 2000 (Errazuriz & Mondavi). Potem dopiero uplasowały się Ch. Latour i słynne supertoskany (Tignanello, Sassicaia i Solar). Hasło głoszone setki lat temu przez Maximimiano Errazuriz o winach ze swoich winnic: „Najlepsze wina z najlepszych ziem” — naprawdę się ziściło!