Dokapitalizowanie przez skarb państwa uratuje gdyńską stocznię przed upadłością. Pieniądze wpłyną jeszcze przed walnym.
W poniedziałek walne zgromadzenie akcjonariuszy Stoczni Gdynia (SG) zdecyduje o aprobacie raportu z programu restrukturyzacji. Nie jest tajemnicą, że stocznia nie wywiązywała się z tego w pełni — głównie z powodu opóźnień w spłacie zobowiązań. Jeśli walne nie zaakceptuje raportu, to w kolejnym etapie musi podjąć uchwałę o zaprzestaniu działalności SG, czyli o jej upadłości. Stocznia nie chce do tego dopuścić.
— Nie mogę wypowiadać się w imieniu akcjonariuszy, ale jestem przekonany, iż podzielą oni pogląd zarządu i rady nadzorczej, że stocznia spełniła niezbędne wymogi, by mogli podjąć uchwałę o kontynuowaniu przez nią działalności. Uważam, że wywiązaliśmy się z zadań określonych w planie restrukturyzacji — mówi Krzysztof Grabowski, doradca zarządu SG.
Wsparcie agencji
Na ratunek pospieszy też Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP). Stocznia otrzyma brakujące środki.
— Spodziewamy się, że dzisiejsze walne zgromadzenie agencji zdecyduje o podniesieniu kapitału w Stoczni Gdynia o 40 mln zł. Jesteśmy gotowi przekazać pieniądze natychmiast — mówi Roma Sarzyńska, rzecznik ARP.
Prawdopodobnie w poniedziałek, jeszcze przed walnym, stocznia odetchnie, ale być może nie na długo. Rozpoczynając postępowanie w sprawie pomocy publicznej dla polskich stoczni, Neelie Kroes, komisarz ds. konkurencji, podkreślała bowiem, że pomoc państwa powinna służyć poprawie konkurencyjności, a nie spłacie długów.
Nacisk akcjonariuszy
Jednocześnie do działania przystąpili wierzyciele. 6 czerwca wygasła bowiem ochrona przed upadłością, jaką gwarantował program restrukturyzacyjny. Pierwszy wniosek o ogłoszenie upadłości został już złożony.
— Kupiliśmy od jednego z dostawców stoczni wierzytelność wartą kilkaset tysięcy. Stocznia zaprzestała spłat we wrześniu ubiegłego roku. Uważam więc, że spełniony jest warunek trwałego zaprzestania płatności zobowiązań. Już wysłaliśmy wniosek o upadłość — mówi Mirosław Magda, prezes Narodowej Centrali Windykacji z Wrocławia.
Stocznia Gdynia nie czuje się zagrożona.
— Spółka z trudem, ale spłaca zobowiązania. W świetle prawa wniosek o ogłoszenie jej upadłości nie ma więc faktycznych i formalnych podstaw. Takich wniosków nie można traktować inaczej niż jako próbę nacisku na stocznię. Ten, kto występuje z takim wnioskiem, realnie biorąc, działa na szkodę własną i innych wierzycieli — argumentuje Krzysztof Grabowski.
Podobne działania wierzyciele podejmowali jeszcze przed podpisaniem ugody. W październiku 2002 r. wniosek o upadłość złożyła gdańska spółka Pretor, której stocznia była winna 160 tys. zł.