Założenie było banalnie proste — w prawie setkę funduszy inwestycyjnych zainwestowaliśmy na początku roku wirtualne 5 tys. zł. Minął miesiąc, a my na razie liczymy straty i odkładamy pieniądze na opłaty i prowizje.
Przyjęliśmy, że mamy 5 tys. zł. Wirtualne 5 tys. zł, które mogliśmy zainwestować we wszystkie działające w Polsce fundusze inwestycyjne. Na rok.
Na razie minął styczeń, a nasze wirtualne 5 tys. zł topnieje w oczach. Zjadają je opłaty manipulacyjne i prowizje.
Zgodnie z ocenami specjalistów, oferta TFI nie jest przeznaczona dla osób marzących o szybkich zyskach.
Jeszcze pod koniec 2002 roku analitycy skłaniali się do stwierdzeń, że nadchodzące miesiące powinny ruszyć z miejsca fundusze akcyjne. Na razie jednak ogromna większość z nich poważnie rozczarowuje wynikami (ale miesiąc to zdecydowanie za krótko, by wydawać sądy o jakości ich pracy). Inwestując nasze wirtualne 5 tys. zł, najwięcej stracilibyśmy netto kupując jednostki uczestnictwa funduszu Pioneer Indeksowy FIO B. Opłaty manipulacyjne oraz wynik funduszu po styczniu zjadłyby z zainwestowanych pieniędzy aż 323 zł. Niewiele lepiej byłoby, gdybyśmy kupili jednostki Pioneera Indeksowego FIO A — bylibyśmy dziś lekko ponad 308 zł na minusie. Jednak zaufanie Pioneerowi Akcji PIO A pozwoliłoby na zminimalizowanie straty po styczniu do 85 zł.
Wóz albo przewóz — na początku stycznia nie było odważnego, który potrafiłby wskazać TFI warte szczególnej uwagi. Z kolei kwota 5 tys. zł jest zbyt mała, by móc indywidualnie ustawiać proporcje portfela.
Sporą niespodziankę zrobił klientom DWS Polska FIO Top 25 Małych Spółek. Nasze wirtualne 5 tys. zł urosłoby o 92,16 zł, co stanowi absolutny rekord miesiąca wśród funduszy inwesty- cyjnych. Rekord jedyny, ponieważ wspomniany DWS był jedynym funduszem, który potrafił netto pomnożyć nasze oszczędności.
Jednak miesiąc to zdecydowanie za krótko, by marzyć o zyskach. Prawdopodobnie dwa, trzy i pięć kolejnych miesięcy też nie wystarczą. Doświadczenie każe czekać na pierwsze konkretne zyski przynajmniej pół roku.