Na rynku zaczyna brakować aut

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2021-04-12 20:00

Pandemia znacznie ograniczyła podaż samochodów, tymczasem popyt szybko rośnie. Lukę widać na rynku aut nowych i używanych.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

O ile spadła podaż aut używanych i jakich brakuje najbardziej?

Czy grozi nam wzrost cen?

Dlaczego na nowy samochód trzeba czekać nawet 10 miesięcy?

Na które marki (i modele) poczekasz najdłużej?

Strach przed pandemią przestał paraliżować Polaków planujących zakup samochodu. Choć jeździmy mniej, wolimy mieć własne auto. Klienci ruszyli więc do salonów i komisów. W efekcie popyt zaczyna wyprzedzać podaż.

Używany problem

Polska jest rynkiem aut używanych. Na jedną rejestrację nowego samochodu przypadają co najmniej dwie rejestracje sprowadzonych z zagranicy aut z drugiej ręki (średnia wieku importowanych w I kwartale 2021 r. to 12 lat). Mimo że import rośnie (w I kw. o ponad 5 proc. r/r) aut nie wystarcza.

Z raportu przygotowanego przez serwis otomoto.pl wynika, że, od czerwca 2020 r. do lutego 2021 r. popyt urósł o ponad 12 proc.

– O ile ta liczba może jeszcze nie imponować, o tyle spadek podaży o ponad 49 proc. w segmencie aut o wartości do 5 tys. zł i o blisko 27 proc. dla pojazdów do 20 tys, zł, tworzą ogromną lukę między zapotrzebowaniem, a dostępną ofertą. Warto nadmienić, że to największe segmenty na rynku wtórnym - mówi Jakub Wojtakajtis z Otomoto.

Problemy z zakupem samochodu potęguje fakt, że w całej Europie o 24 proc. skurczył się rynek pierwotny. Ograniczona podaż nowych aut osłabiła rotację na rynku samochodów używanych, a w rezultacie m.in. import do Polski.

Jakub Wojtakajtis przewiduje, że w rezultacie rynek może się skurczyć. Możliwy jest też wzrost cen i przyspieszenie decyzji przez kupujących. Nie można również wykluczyć, że nastąpi masowy import pojazdów tanich, starych i w kiepskim stanie.

- Od zakończenia wiosennego lockdownu popyt rośnie, jednak import ciągle jest ograniczony. Niewystarczająca dla zaspokojenia potrzeb jest też rotacja na rynku wewnętrznym. Zanosi się na to, że do Polski będą importowane coraz tańsze auta. Najniższa półka cenowa zawsze cieszy się największym zainteresowaniem i, niestety, to może być nasze największe drogowe zmartwienie w kolejnych latach - mówi Jakub Wojtakajtis

Opóźnione dostawy

Utrudnienia czekają również kupujących nowe auta. W Polsce zaczyna brakować wybranych modeli oraz popularnych elementów wyposażenia – ostrzega Carsmile.

Ograniczenia w produkcji podzespołów, a także utrudniania w transporcie przekładają się na coraz mniejszą dostępność nowych samochodów na polskim rynku.

– Terminy odbioru są coraz bardziej odległe. Tzw. stocki samochodowe są prawie wyprzedane. Po roczniku 2020 nie ma już praktycznie śladu. Produkcja nowych modeli jest wydłużona co najmniej o miesiąc, choć są przypadki, że czas produkcji przesuwa się o pół roku i więcej. Zdarza się nawet, że dostawa aut, które miały zjechać z taśm produkcyjnych w pierwszym kwartale, jest przesuwana na czwarty kwartał - mówi Michał Knitter, wiceprezes Carsmile’a.

Podkreśla, że sytuacja pogarsza się z miesiąca na miesiąc, bo na opóźnienia w dostawach nakłada się zwiększony popyt. Według Samaru w ubiegłym miesiącu zarejestrowano 55,5 tys. aut osobowych i dostawczych do 3,5t, co oznacza wzrost o 63,4 proc. r/r.

– Większość marek ma problemy z dostawą aut, ale są wyjątki. To samo dotyczy modeli - na niektóre czeka sie bardzo długo, podczas gdy inne są dostępne od ręki. Powszechne są natomiast problemy z dostępnością niektórych elementów wyposażenia. Dotyczy to m.in. wyświetlaczy oraz automatycznych skrzyń biegów, a nawet foteli. W rezultacie niektóre wersje wyposażenia są w tej chwili nieosiągalne – mówi Michał Knitter.

Puste półki
Puste półki
Według ekspertów Otomoto na polskim rynku może zabraknąć aut, bo różnica między podażą a popytem stale się powiększa. Tendencja widoczna jest zarówno na rynku samochodów nowych, jak i używanych.
JIB

Kolejka po automat

Jakie marki najmniej odczuły opóźnienia w dostawach? Z analizy Carsmile’a wynika, że dotychczasowe terminy dostaw utrzymały Audi, Fiat, Mazda, Nissan i Volvo. Dostępność modeli KIA jest jeszcze dobra dzięki zapasom, które jednak powoli się kurczą. Łatwo dostępne są wybrane modele Suzuki (zwłaszcza Vitara i SX4), ale terminy oczekiwania na swifta są już wydłużone. Z niestandardowo długim czasem oczekiwania trzeba się liczyć, zamawiając BMW. W Dacii ograniczenia w dostępności sprowadzają się głównie do wyświetlaczy, ale praktycznie nieosiągalna stała się też popularna wersja dustera z silnikiem Diesla. Ford z I kwartału na IV musiał przesunąć dostawy mondeo. Hyundai mierzy się z problemem dostępności skrzyń automatycznych, niektórych silników i wyświetlaczy. Termin oczekiwania na niektóre modele Mercedesa wydłużyły się do 8-10 miesięcy (GLC, GLE, GLS, Klasa S). W Renault o dwa miesiące, a nawet pół roku dłużej czeka się praktycznie na wszystkie modele. W cierpliwość muszą się uzbroić także kupujący seata leona oraz skodę karoqę i kamiqę.

Zdaniem wiceprezesa Carslime’a jednym z powodów opóźnień w produkcji nowych aut są uszczuplone dostawy podzespołów elektronicznych dla przemysłu motoryzacyjnego na całym świecie.

– Producenci samochodów, widząc spadek sprzedaży aut w czasie lockdownu, zmniejszyli zapotrzebowanie na chipy pod koniec 2020 r., a uwolnione w ten sposób nadwyżki przejęła branża elektroniczna. Dziś jesteśmy świadkami ożywienia w branży motoryzacyjnej, ale nie nadąża za nim produkcja elektroniki. W przeciętnym samochodzie wykorzystuje się od 50 do 150 chipów - wyjaśnia Michał Knitter.

General Motors i Ford już poinformowały, że z powodu niedoboru chipów ich przychody ze sprzedaży aut w 2021 r. stopnieją o około 1 mld USD.

12 proc.

O tyle od czerwca 2020 r. do lutego 2021 r. wzrósł popyt na samochody używane...

49,6 proc.

…a o tyle stopniała podaż aut w cenie do 5 tys. zł.