Po raz pierwszy od dwóch miesięcy kurs bitcoina spadł poniżej 26 tys. USD. Panika rynkowa doprowadziła do jednodniowej zniżki, która sięgnęła 8 proc. W tym roku nastąpiło już kilka tego rodzaju dynamicznych ruchów, jednak za każdym razem kończyły się one ponownym napływem kapitału. Tym razem może być inaczej, bo powodów do optymizmu nie ma zbyt wielu. Ponadto kurs jest bliski kluczowego technicznego wsparcia.
Co się właściwie stało
Zwykle przy dynamicznym spadku kursu bitcoina na łamach PB przedstawiamy jeden konkretny powód oraz analizujemy jego genezę i potencjalne skutki. Teraz o to będzie ciężko, bo czynników, które spowodowało wyprzedaż było co najmniej kilka i trudno określić istotność każdego z nich. Najbardziej oczywistym i najczęściej wskazywanym przez ekspertów czynnikiem zapalnym był wzrost rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich do najwyższego poziomu od 15 lat. Inwestorzy przestraszyli się bardziej jastrzębiego Fedu, który naturalnie miałby negatywny wpływ na ryzykowne aktywa, takie jak kryptowaluty.
Oparcie analizy sytuacji tylko na tej kwestii byłoby jednak błędem. Co prawda powiązanie bitcoina z tradycyjnym rynkiem finansowym jest stosunkowo siilne, ale nadal rządzi się on swoimi prawami i nie zważa aż tak bardzo na to, co dzieje się w gospodarce czy na Wall Street. Istotne są informacje szczególnie charakterystyczne dla branży. W ubiegłym tygodniu “Wall Street Journal” poinformował, opierając się na firmowych dokumentach, że SpaceX, spółka stworzona przez Elona Muska, zredukowała pozycję na bitcoinie o równowartości 373 mln USD. Mimo że nie wiadomo, kiedy to się stało, sam fakt istotnie dołożył się do przeceny.
Prawdopodobnie najważniejsze były jednak doniesienia o formalnej prośbie złożonej przez Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) do sędzi federalnej o pozwolenie na odwołanie się od jej orzeczenia wskazującego, że token XRP, stworzony przez Ripple Labs, nie jest papierem wartościowym, ponieważ dostęp do niego ma szeroka publika. W uzasadnieniu prośbę uwarunkowano tym, że orzeczenie sędzi może mieć w przyszłości wpływ na kolejne sprawy sądowe związane z kryptowalutami.
Zwykły smutek
Inwestorów przestraszyło nie tylko o to, że kolejnego już emitenta kryptowalut czeka batalia sądowa z przedstawicielami SEC. Upór regulatorów w walce z wirtualnymi aktywami podaje pod wątpliwość realizacje największej nadziei dla bitcoina w ostatnich miesiącach - powstania ETF inwestującego bezpośrednio w kryptowalutę. Do niedawna jego akceptację traktowano jako pewnik, w końcu wystąpił o nią BlackRock, firma, której wniosek o utworzenie nowego aktywa dotychczas odrzucono tylko raz. Teraz sprawa nie wygląda tak kolorowo, a ryzyko odmowy stało się bardzo realne.
Co ciekawe, nie tylko braku wprowadzenia nowego ETF boją się teraz inwestorzy - również powodzenie w tej kwestii zostanie trochę inaczej odebrane. Obecność tradycyjnego funduszu inwestującego w kryptowalutę jeszcze bardziej uzależniłoby rynek od dużych instytucji. Każdego dnia przekonujemy się, jak duzi gracze wpływają na aktywa, które niegdyś były symbolem niezależności.
Po pierwsze uwagę zwraca ciekawa charakterystyka ostatniej przeceny. Według analityków Coinglass wydawała się ona bardziej dynamiczna, ponieważ inwestorzy upłynniali bardzo duże pozycje. Największe zlecenie sprzedaży odnotowano na platformie Binance, a jego wartość była równa 56 mln USD. W sumie w czwartek, 17 sierpnia, wartość sprzedaży bitcoina była najwyższa od czerwca 2022 r.
Sama wyprzedaż przyszła po długim okresie marazmu, w którym kurs utrzymywał się w bardzo wąskim przedziale cenowym, bez charakterystycznej zmienności. Wskaźniki śledzące wahania cenowe najstarszej kryptowaluty odnotowywały historycznie niskie odczyty. Jak wynika z danych agencji Bloomberg, 90-dniowa średnia dzienna zmiana ceny jest najniższa od 2016 r. Spekulanci wycofali się z rynku po zeszłorocznym kryzysie, a na rynku zostali tylko mali gracze indywidualni i duże firmy, które ze względu na sposób prowadzenia działalności rzadziej dokonują transakcji.
Tak czy siak, będzie się działo
To jak teraz wygląda rynek może być drogowskazem na kolejne dni. Jeżeli strata na kursie z zeszłego tygodnia nie zostanie zniwelowana, będziemy mogli mówić o pierwszym realnym kryzysie na rynku kryptowalut w tym roku. Z uwagi na to, że teraz rządzą na nim duże firmy, zachowanie kursu będzie kluczowe. Jak wskazują dane Deribit, wiele opcji sprzedaży ma ustaloną cenę 25 tys. USD przy terminie wygaśnięcia 25 sierpnia. Jeżeli kurs bitcoina spadnie poniżej tej granicy, sprzedawcy tych opcji będą musieli upłynnić lub zabezpieczyć pozycje, a to może pogłębić wyprzedaż.

Po posiedzeniu Fedu w ubiegłym tygodniu inwestorzy nabrali przekonania, że w świetle wciąż mocnej gospodarki USA, bankierzy są skłonni sprawdzić reakcję gospodarki i inflacji na jeszcze wyższe stopy procentowe i pokusić się o bardziej jastrzębią politykę pieniężną. Dolar się umocnił, rentowność obligacji wzrosła, a w takich warunkach ryzykowne aktywa borykają się z problemami. W świecie wyższych stóp procentowych wysoka jest stopa wolna od ryzyka, a inwestorzy nie muszą już podejmować ryzykownych inwestycji, aby uzyskać zadowalające zwroty z lokowania kapitału.
Kryptowalutom z pewnością nie pomagają takie informacje, jak ta podana przez “Wall Street Journal”, dotycząca sprzedaży bitcoina przez SpaceX. Ceny kryptowalut w istotny sposób kształtuje psychologia inwestorów, a wiadomość o potencjalnej sprzedaży pozycji przez firmę Elona Muska została odebrana jako negatywny sygnał, który podkopał wiarę w długoterminowy wzrost wartości bitcoina.
Nadzieje pokładne są w tzw. halvingu bitcoina (zmniejszenie podaży o połowę) oraz decyzja SEC w sprawie bitcoinowego ETF, który pragnie utworzyć BlackRock. Oba wydarzenia nadejdą wiosną 2024 r. Teraz patrząc na wykres można zauważyć, że przecena zatrzymała się na kluczowym punkcie wsparcia. Jeśli kurs utrzyma się na poziomie 25,25 tys. USD, nie jest wykluczone, że ponownie pójdzie w górę. Z drugiej strony, jeśli spadnie poniżej 24,75 tys. USD, wyprzedaż może być jeszcze większa.