Oh, yes — czy tak odpowiedzieli obecni udziałowcy spółki Yes Biżuteria na pomysł założenia wspólnej firmy jubilerskiej?
Magda i Michał Kwiatkiewicz oraz Krzysztof Madelski doszli w 1981 r. do wniosku, że praca na państwowej posadzie po studiach nie będzie spełnieniem ich marzeń o projektowaniu. Założyli specjalizujące się w metaloplastyce i wyrobie srebrnej biżuterii firmy rzemieślnicze. Dwa lata później zakłady połączyły się w spółkę cywilną, a w 1989 r. przekształciły w spółkę z o.o. o nazwie Yes Biżuteria.
Ambitni przedsiębiorcy
— Nasza przygoda z jubilerstwem zaczęła się podczas wakacji w Norwegii, gdzie dorabialiśmy w pracowniach wytwarzających biżuterię. Potem razem z Magdą i Michałem sami zajęliśmy się jej wyrobem i stworzyliśmy własną firmę — wspomina Krzysztof Madelski, prezes spółki.
Zanim młoda firma się rozkręciła, jej właściciele musieli zjeść beczkę soli. W PRL-u państwo zmonopolizowało rynek obrotu złotem, a prywatni przedsiębiorcy mogli handlować tylko sztuczną i srebrną biżuterią.
— Sprzedawaliśmy takie wyroby m.in. na Jarmarku Świętojańskim organizowanym podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich. Wymyślaliśmy ciekawe wzory, a sam handel był dla nas niesamowitą frajdą. Można zażartować, że za pośrednictwem kolejarzy, pilotów wycieczek i turystów zaopatrywaliśmy konsumentów zza wschodniej granicy — wspomina Krzysztof Madelski, prezes i współwłaściciel spółki Yes Biżuteria.
To były trudne czasy. Zagraniczni partnerzy handlowi postrzegali polskie firmy jako mało wiarygodne i kazali sobie płacić za towar gotówką. A z tą także łatwo nie było. Początek lat dziewięćdziesiątych przyniósł dużą inflację, drogie kredyty i brak kapitału.
Postawili na złoto
W końcu nadeszły lepsze czasy dla biżuterii, a zarazem i dla firmy. Właściciele z dnia na dzień podjęli decyzję o zaangażowaniu wszystkich środków finansowych w produkcję wyrobów ze złota.
— Wskoczyliśmy w segment złotniczy. Popyt na złote wyroby był tak duży, że rynek stał się studnią bez dna. Nie wiedzieliśmy, jak długo to potrwa, ale zaryzykowaliśmy i ta decyzja procentuje do dziś. Surowiec importowaliśmy z niemieckiego zagłębia złotniczego Pforzheim. Uczestniczyliśmy również w najważniejszych targach branżowych Vicenzaoro we Włoszech, dzięki czemu nawiązywaliśmy nowe kontakty handlowe i przyglądaliśmy się najnowszym modom we wzornictwie — mówi Krzysztof Madelski.
A to pomogło trafić w gusta klientów, którzy w latach dziewięćdziesiątych zaczęli mieć decydujący głos na rynku.
— Ludzie coraz chętniej sięgali po złote łańcuszki sprowadzane z Niemiec, a także zawieszki, pierścionki czy kolczyki, które wyrabialiśmy na miejscu w zakładzie w Poznaniu — dodaje prezes Madelski.
Dzięki wyrobom ze złota firma rosła w siłę. Dziś sieć sprzedaży spółki Yes Biżuteria to 45 sklepów działających głównie na zasadzie franczyzy w kilkunastu miastach. A na półkach m.in.: złoto, srebro, brylanty, kamienie naturalne, perły, kolekcje obrączek ślubnych oraz zegarki.
Swoje wyroby firma sprzedaje pod czterema markami: Yes Time — najmodniejsze zegarki, Yes Collection — limitowane serie ekskluzywnej biżuterii, Takara — perły i Y Studio — delikatne i proste wzory. Firma Yes Biżuteria prowadzi także sprzedaż hurtową swoich wyrobów pod marką Verona. W hurtowni klient może również zamówić upominki i biżuterię zaprojektowaną według własnego pomysłu.
Yes Biżuteria poszukuje także partnerów zainteresowanych prowadzeniem firmy na zasadzie franczyzy w dużych miastach, m.in. Białymstoku, Szczecinie, Lublinie, Warszawie, Rzeszowie, Zgorzelcu czy Zamościu, gdzie powstają jej nowe salony.