Nowe regulacje kredytowe wykoszą banki z rynku kredytów hipotecznych. Ostanie się jeden
Jeśli kredyt walutowy, to tylko w PKO BP. To wcale nie jest reklama. Tak może wyglądać rynek kredytów mieszkaniowych.
Największy krajowy detalista może być największym beneficjentem zmian zaproponowanych przez nadzorcę rynkowego. Komisja Nadzoru Finansowego sugeruje, by wartość mieszkaniowych kredytów walutowych w bankach nie przekraczała połowy całego portfela mieszkaniowego. Gdy ktoś udzielił łącznie 6 mld zł kredytów, to w euro, czy franku nie może pożyczyć więcej niż 3 mld zł.
Wygrani i przegrani
— Nie płakałbym, gdyby KNF zakazała w ogóle udzielania kredytów walutowych, choć wywraca to do góry nogami naszą strategię i model sprzedaży. Jednak ograniczenie na poziomie 50 proc. jedne banki sekuje, faworyzuje inne, zaburzając konkurencje na rynku — mówi proszący o anonimowość szef jednego z banków.
Kogo konkretnie? Banki, które nie mają dużych ekspozycji walutowych. Są wśród nich najwięksi gracze na rynku: PKO BP, Pekao oraz ING Bank Śląski. Dwa ostatnie z zasady nie pożyczają pod hipotekę inaczej niż w złotówkach.
— Nie przewidujemy wprowadzenia do oferty kredytów walutowych — mówi Piotr Utrata, rzecznik ING BSK.
Śląski ma za sobą krótkotrwałą przygodę z frankiem szwajcarskim, w którym kredytował klientów w szczycie hossy na rynku kredytów mieszkaniowych. Więcej kredytów we frankach, przejętych po BPH, znajduje się w aktywach Pekao. Bank konsekwentnie odmawia udzielania kredytów niezłotowych z wyjątkiem osób zarabiających w walucie obcej.
Zasypią rynek
Natomiast PKO BP nigdy nie odżegnywał się od kredytów walutowych i cały czas je sprzedaje. Teoretycznie znajduje się dość blisko granicy 50 proc. zakreślonej przez KNF, gdyż waluty ma w portfelu około 40 proc. Brakujące 10 proc., przy stałym rozwijaniu akcji kredytowej w złotych, daje możliwość udzielania kredytów walutowych na lata.
— Rzeczywiście, bylibyśmy w stanie zasypać rynek — przyznaje Tomasz Zyśko, dyrektor zarządzający pionem sprzedaży detalicznej w PKO BP.
Miesięczny popyt na kredyty walutowe wynosi około 1 mld zł. W maju wszystkie banki sprzedały ich za 1,2 mld zł. W czerwcu za 1,4 mld zł, z czego 26 proc. w euro, 5 proc. we frankach szwajcarskich. W PKO BP waluta obca w nowej produkcji stanowi około 20 proc. W lipcu na 1,1 mld zł udzielonych kredytów w 208 mln zł przypadło na euro. Bank powoli rozkręca akcję kredytową, żeby przyzwyczaić sieć sprzedaży do tego produktu. PKO BP ma w planach emisję euroobligacji, zawieszoną czasowo w związku z kryzysem greckim, o wartości 1 mld EUR.
— Poziom sprzedaży do końca roku zależy od interpretacji przez rynek rekomendacji T odnośnie do współczynnika LTV. Jeśli przyjmie się w wersji liberalnej, czyli kiedy będziemy pożyczać na 100 proc. wartości nieruchomości, możemy zwiększyć sprzedaż kredytów walutowych powyżej 200 mln zł miesięcznie — mówi dyrektor Zyśko.
Zastrzega jednak, że PKO BP i bez zmian w rekomendacji S ma konkurencyjną ofertę na tym rynku.
— Zastanawiam się, czy propozycje KNF nie idą za daleko w ochronie klienta i systemu bankowego przed ryzykiem kursowym. W odpowiedni sposób zabezpiecza przed nim rekomendacja T. To, że ludzie skaczą z 10. piętra, nie znaczy, że trzeba zakazać budowy wysokościowców — mówi Tomasz Zyśko.
Spiskowe teorie
Jeśli projekt rekomendacji zostałby w zaproponowanej formie, z rynku znikną wszyscy najważniejsi gracze na rynku kredytów hipotecznych. Mocno w walutę upakowana jest Nordea. W walucie bank udzielił w czerwcu 90 proc. kredytów, a w portfelu ma ich znacznie powyżej 50 proc. To samo Deutsche Bank PBC. W czerwcu tylko 15 proc. kredytów klienci zaciągnęli w złotówkach. Resztę w walucie. W Aliorze co czwarty kredyt był złotowy. Pozostałe w euro i frankach. W BRE Banku niemal cała sprzedaż to waluta, podobnie DnB Nord. Kredyt Bank udzielił co prawda tylko 30 proc. kredytów walutowych, ale podobnie jak konkurenci ma w portfelu za dużo euro i franków.
Konkurenci narzekają, że KNF oddaje w ręce PKO BP rynek kredytów, ale również klientów zadłużających się w walucie.
— Są to osoby dobrze zarabiające o stabilnych dochodach, o które zabiega każdy bank. Kiedy nadzór nas wypchnie z rynku, pójdą do PKO BP — mówi prezes banku.
W branży mnożą się teorie spiskowe, że nowe reguły zostały pomyślane po to, żeby zwiększyć wartość PKO BP, dzięki czemu rząd więcej zarobi na planowanej sprzedaży akcji banku będących w posiadaniu skarbu państwa.
— Przyzwolenie na duży wzrost udziału kredytów walutowych to "najlepsza" recepta na wywołanie kryzysu. Przykłady ze świata pokazują, że załamanie boomu kredytowego, nieproporcjalnego do parametrów makroekonomicznych, wytrąca gospodarkę ze ścieżki zrównoważonego wzrostu — mówi Marta Chmielewska-Racławska z KNF.
I dodaje, że Komisja przedstawiła wstępną propozycję rekomendacji, która będzie jeszcze dyskutowana ze środowiskiem bankowym. Wprowadzenie nowych rozwiązań będzie też poprzedzone okresem przejściowym, aby banki miały czas na dostosowanie się do zmienionych wymogów.
1,1
mld zł
Taka była wartość kredytów hipotecznych udzielonych przez PKO BP w lipcu. W tym 208 mln zł to kredyty walutowe.