Eksperci Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN) przyznają, że nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu tak jak w 2011 r. już nie będzie. I to chociaż mijający rok był trudny dla branży (dynamika wyniesie tylko 2,5 proc.). W 2012 r. POPiHN zakłada wzrost polskiej gospodarki w tempie 2,5-4 proc., stabilną sytuację na rynku surowcowym i wahania notowań ropy naftowej w granicach +/— 10 proc. — W takim wypadku zakładamy, że wzrost rynku paliw będzie wolniejszy niż w 2011 r., ale wciąż z dynamiką na poziomie1-2 proc. — przekonuje Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw POPiHN.
Przyznaje, że jeśli sytuacja w Unii Europejskiej uległaby pogorszeniu i sprawdziłby się czarny scenariusz dla Polski, czyli np. jednoprocentowy spadek PKB, to i na tym poziomie można się spodziewać spadku konsumpcji paliw w Polsce.
Tylko spokojnie
Obaw nie kryją największe polskie koncerny naftowe. — W branży naftowej czynniki makroekonomiczne, mające wpływ w ostatnich miesiącach na wzrost cen paliw, nie są dobrym sygnałem, gdyż zapowiadają obniżenie popytu. Dobrą wiadomością jest natomiast to, że — mimo przewidywanej recesji w strefie euro — polska gospodarka powinna zostać wśród najszybciej rosnących w Unii. Wzrost PKB powinien podtrzymać popyt na paliwa, choć raczej na poziomie niższym niż w 2011 r. — prognozuje Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen.
Według niego, ważne jest to, że Orlen dywersyfikuje działalność i chce sprawdzić się także w elektroenergetyce, petrochemii i wydobyciu gazu ziemnego.
— Dzięki realizacji tej strategii prognozy są dla nas znacznie bardziej korzystne — zaznacza szef Orlenu. Niektórzy nawet w kryzysie upatrują swojej szansy.
— Jesteśmy dobrze przygotowani, a biorąc pod uwagę nasze doświadczenia z pierwszej fali kryzysu, mogę powiedzieć, że potrafimy nim zarządzać. Program 10+ to dziś nasz najlepszy pakiet antykryzysowy— chwali się Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos.
Diesel górą, ale...
Zdaniem ekspertów POPiHN, głównym paliwem polskiej gospodarki w 2012 r. pozostanie olej napędowy. Zmiana relacji cenowych między olejem napędowym a benzyną i autogazem będzie jednak skutkować większym zainteresowaniem klientów indywidualnych autami z silnikami napędzanymi benzyną, co powinno zmniejszyć spadki jej konsumpcji.
— Niższy niż w 2011 r. wzrost konsumpcji paliw spowoduje zapewne zmniejszenie dostaw paliw z zagranicy — tym bardziej że możliwości nowych instalacji krajowych rafinerii będą wykorzystywane w coraz większym stopniu — zaznacza ekspert z POPiHN.
1-2 proc. Tak wygląda optymistyczny wariant wzrostu na rynku paliw. Może być gorzej.