Najdziwniejsze zlecenia w branży IT

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2020-08-20 22:00

Dobry programista musi być gotowy na wszystko. Kodilla.com, szkoła programowania online, opublikowała listę najbardziej nietypowych zleceń w branży IT.

— Pracowałem kiedyś dla sklepu internetowego, w którym można było nie zauważyć, że... coś się kupiło. W wirtualnym koszyku już w momencie wejścia na stronę znajdowały się promocyjne produkty. Tak to sobie sprytnie wykombinował właściciel — mówi Przemysław Waleszczyński, software developer z kilkunastoletnim doświadczeniem, freelancer.

Informatycy powinni poszukiwać nowych wyzwań (fot. istockphoto.com)
Informatycy powinni poszukiwać nowych wyzwań (fot. istockphoto.com)
None
None

Inny nietypowy pomysł to zaprojektowanie przycisku „nie kupuję” na podstronach z ofertą produktów na sprzedaż.

— Przycisk nie miał żadnej funkcjonalności, ale bardzo ciężko było przekonać autora tej wizji, że umieszczenie go na stronie jest bezcelowe — opowiada Przemysław Waleszczyński. Podaje jeszcze jeden ciekawy projekt.

— Na fali popularności portalu Nasza klasa dostałem propozycję wzięcia udziału w tworzeniu portalu Nasz pierwszy raz, który miał umożliwiać opisanie szczegółów tego wydarzenia, a nawet nawiązanie kontaktu z osobą, z którą się je przeżyło. Nie zdecydowałem się na jego współtworzenie — przyznaje informatyk.

O innych „kwiatkach” opowiada Robert Włodarek z serwisu Useme.com, który kojarzy freelancerów z klientami i rocznie rozlicza 5 tys. zleceń dla programistów.

— W jednym z nich klient chciał „odzyskać” hasło. Dokładnie brzmiało to tak: „zlecę złamanie hasła na GG, ponieważ go nie pamiętam”. Pierwsze zdziwienie — ktoś jeszcze korzysta z Gadu-Gadu? I choć mogło to być nawet interesujące zadanie, to niestety musieliśmy zlecenie zamknąć. Nasi prawnicy uznali, że ma charakter działania niezgodnego z prawem. Łamanie haseł brzmi w praktyce tak jak hakowanie czyjegoś konta — mówi Robert Włodarek.

Inna historia z pogranicza prawa: klient zamówił aplikację do zarządzania czasem i zadaniami pracowników, do której zażyczył sobie narzędzie do smartwatcha, coś w rodzaju czerwonego przycisku, który kasowałby cały portal, łącznie z bazą danych. Za wiele nieporozumień odpowiedzialni są klienci firm IT. Jeden z deweloperów wspomina kłótnię ze zleceniodawcą, który twierdził, że biały nie jest biały i trzeba to poprawić, a potem okazało się, że miał źle skonfigurowany ekran. Innym razem prezes klubu sportowego testował aplikację mobilną, ale przez przypadek użył panelu produkcyjnego i wysłał do wszystkich użytkowników wiele nietypowych komunikatów, np. „lubię placki”.