ReportażNie zawrócisz kijem Wisły, więc może spróbujesz popływać na desce z żaglem lub latawcem. Na Cyprze. Z instruktorami, polskimi mistrzami.
Zima tam taka, jak nieraz lato nad Bałtykiem. Kilkanaście stopni na plusie, woda nie chłodniejsza niż 16 stopni. Kilkaset kilometrów plaż, w miastach aż tłoczno od nadmorskich hoteli. Turystyczna mekka Brytyjczyków i zamożnych Rosjan. Coraz więcej Pola-ków. Słoneczna, ciepła wys-pa na Morzu Śródziemnym. Cypr.
Takie miejsca są zwykle nie tylko dla tych, co lubią leżeć plackiem i się posmażyć. Ambitniejsi mogą opłynąć urodziwą skałę, gdzie z piany morskiej wyłoniła się Afrodyta. Ponoć zapewnia to wieczną młodość. A gdyby tak na desce windsurfingowej tam popłynąć? O ile sprzęt da się pożyczyć, o tyle o treningu z instruktorem można zapomnieć. Z prawdziwego zdarzenia są tam jedynie dwie brytyjskie szkoły. Na razie, bo władze Cypru, uwierzyły, że z tej wody będzie niedługo windsurfingowy chleb. Upieką go żeglarze znad Wisły.
— Kiedy tam pojechałem, nie wierzyłem własnym oczom. Świetne warunki, a wokół windsurfingowa pustynia — opowiada Piotr Cichocki, w środowisku żeglarskim znany i lubiany jako „Kaczka”.
Cyprian dream
Prawdziwy wilk morski, kilkukrotny mistrz Polski w różnych klasach żeglarskich. Od 35 lat na wodzie. Za kilka miesięcy ma, wraz ze wspólnikiem, zarządzać trzema szkołami windsurfingu w okolicach Limassolu i Agia Napy. Nazwa szkoły jeszcze niewybrana, być może będzie Akademia Windsurfingu albo Klinika. Najważniejsze, że zaklepane miejsca są całkiem, całkiem. To tam przecież koncentruje się ruch turystyczny. W sumie, na grecką część wyspy zamieszkaną przez około 700 tys. osób przyjeżdża prawie 2,5 mln turystów. W tym tłumie polskich żagli będzie więcej.
— Na razie jedziemy na wyspę we dwójkę, budujemy na plaży w Limassolu bazę z drewna. Będzie tam nawet bezprzewodowy internet — zapowiada Marta Kolanko, utytułowana zawodniczka różnych klas windsurfingowych, teraz współwłaścicielka szkoły West Wind na Cyprze. Jeszcze kilka miesięcy temu działali pod szyldem Episkopi Surf Center, ale po przeprowadzce na inną plażę nazwa straciła aktualność. Poza tym teraz jest nowe otwarcie.
— Zaczynaliśmy trochę nieśmiało, ale po zeszłym sezonie jesteśmy pewni, że na Cyprze możemy szybko dojść do kilkudziesięciu desek — uważa Gerald Tomasik, drugi z właścicieli West Winda, instruktor specjalizujący się w coraz modniejszym kitesurfingu.
Rozlokowali się na drugim końcu Limassolu, więc do szkoły „Kaczki” będzie z 10 kilometrów. Nikt nikomu w drogę i na lądzie, i na morzu nie wejdzie.
Na piasku stawia się magazyn i recepcję w jednym, czyli pokryty liśćmi palmowymi hangar z desek. Roznosi się ulotki, reklamuje w telewizjach hotelowych, nęci się polskie biura podróży. W pobliżu są całkiem łakome kąski, czyli hotele cztero- i pięciogwiazdkowe. W nich klienci z funtami i rublami w kieszeniach.
— Na celownik bierzemy też Polaków. Zaproponujemy im pakiety na poziomie cenowym, jaki obowiązuje na przykład na Rodos — zaznacza Marta Kolanko.
Skoro w tej samej cenie, to przecież niekoniecznie atrakcyjniejsze. Gdyby nie małe ale.
— Rodos to mekka deskarzy. Świetne warunki, ale tłum na wodzie i na brzegu. A na Cyprze wieje jak trzeba, a można znaleźć kilometry pustych, dziewiczych plaż, co cenią sobie także kitesurferzy — przekonuje Piotr Cichocki.
Nie można jednak powiedzieć, że na cypryjskich wodach nie dzieje się nic. Założyciele polskich szkół podkreślają, że uzyskanie zezwolenia na sporty wodne nie należy do najłatwiejszych. Kilka miesięcy biurokratycznej mitręgi.
Przede wszystkim dlatego, że brakuje właśnie wolnych pozwoleń. Na Cyprze wśród sportów wodnych króluje jazda na dmuchanym bananie ciągniętym przez motorówkę. Tu zawsze czeka kolejka chętnych mimo cen dochodzących do 30 funtów cypryjskich (200 zł) za kwadrans. Do tego trochę nart wodnych i nurkowania. Jeśli chodzi o żeglarstwo, to cicho sza, flauta.
Zośka pływa
Cypryjczycy wolą ląd, marin nie budują i okazałe jachty nie za bardzo mają gdzie cumować. Windsurfing mało kto zna. Choć to właśnie Cypr został oficjalnym partnerem przygotowań olimpijskich Zofii Klepackiej. To całkiem realna polska nadzieja medalowa, czołowa zawodniczka świata w klasie RS:X.
— Zośka spędza na wyspie ze dwa miesiące w roku. Wtedy będzie szansa, żeby nasi uczniowie mogli zobaczyć, jak pływa mistrzyni — mówi Piotr Cichocki.
Zresztą uważa, że umiejętności ma na pewno nie gorsze niż Klepacka, tylko z kondycją gorzej. W jego szkołach, na które wyłożył ćwierć miliona złotych, mają uczyć najlepsi, doświadczeni instruktorzy. Oczywiście z Polski. Na dobry początek ze 100 żagli i 50-60 desek. Lokalne władze znalazły jeszcze cztery lokalizacje, ale muszą one poczekać, bo na więcej „Kaczka” na razie nie ma pieniędzy.
— Właściwie przeprowadzam się na Cypr. Wchodzę w ten interes na sto procent, bo widzę, że nie może nie wypalić. Mam ambicję na więcej niż kilkadziesiąt desek. Ściągnę instruktorów z bogatą karierą zawodniczą — zaznacza.
Bo miejscowym się nie chce. Nie chce się robić kursów instruktorskich, nie chce się zakładać szkół. Żyją z dnia na dzień, każdemu coś z turystyki skapnie.
Kto pierwszy
Zapowiada się na to, że białasy z Północy będą najbardziej lubianą kolonią Polonusów na wyspie.
— Polacy nie mają tu krystalicznej opinii. Cypryjczycy patrzą się na nas krzywo, bo mają w pamięci rzesze polskojęzycznych budowlańców czy pomywaczy przyjeżdżających na wyspę — przyznaje Marta Kolanko. Nowi, fajni Polacy przekonują, że przywożą ze sobą modę na równie fajny sport. Przede wszystkim — ekologiczny, perspektywiczny i wcale nie ekstremalny. Miejsca, które stają się tzw. windsurfingowymi spotami, opływają w turystów.
— Mieliśmy otyłe Brytyjki, które czuły fun właśnie na desce z żaglem — śmieje się Marta Kolanko.
Wiatry im sprzyjają. Letni melteni z rana pojawia się w postaci łagodnej bryzy. Popołudnie to czas dla zaawansowanych — wieje z prędkością około 30-40 kilometrów na godzinę. Z kieszeni zysków nie wywiewa, bo podatki są niewielkie — 10 procent. Od stycznia do marca można poszaleć na mniejszej desce — snowboardowej. W górach Troodos zalega wtedy kilkadziesiąt centymetrów śniegu, pracuje kilka wyciągów. Ale w czerwcu, to się dopiero zacznie. Wtedy startuje druga najważniejsza impreza sezonu — mistrzostwa Europy w klasie RS:X.
O akwenach Cypru będzie głośno. A na deskarzy chcących pływać śladami i na poziomie najlepszych czekać będą nasi instruktorzy. Przyczajeni w cieniu palm. Pierwsi na plaży, więc pierwsi także na morzu. n
Lekcje z wiatrem
West Wind oferuje trzy główne rodzaje kursów. Ceny do negocjacji. Weekendowy i rekreacyjny kosztuje 55-75 funtów cypryjskich (1 funt to 6,7 zł). Obejmuje od 6 do 10 godzin szkolenia dostosowanego do umiejętności kursanta. 15-godzinny tygodniowy to wydatek rzędu 110 funtów. Obejmuje to, co zawiera się w kursach weekendowych plus np. pływanie pod wiatr i doskonalenie zwrotów. Na zapaleńców czeka intensywny kurs tygodniowy — 30 godzin za 160 funtów cypryjskich. A czego uczy? M.in. pływania w trapezie czy podstawowych trików, np. helikopterów. Ceny kursów zawierają szkolenie przy asyście instruktora i wypożyczenie kompletu sprzętu. W przerwach można posurfować po sieci, korzystając z bezprzewodowego internetu.
Młody i szybki
Żeglarstwo jest sportem z brodą, ale windsurfing liczy zaledwie kilkadziesiąt lat. Pierwszą deskę opatentowali Amerykanie w 1970 r. Rozróżnia się siedem rodzajów desek, w tym m.in. wyścigowe, jak RS:X. Wraz z żaglem i osprzętem kosztuje ona nawet 14 tys. zł. Amatorów zadowoli sprzęt za 4 tys. zł. Idol obu grup: legendarny Robby Naish.
Wyspa marzeń
Co roku wyspę na Morzu Śródziemnym odwiedza około 20 tys. Polaków i 2,4 mln turystów innych narodowości. Cypr, leżący na skrzyżowaniu dróg między Europą, Azją i Afryką, ma 10 tys. lat burzliwej historii. Byli tu m.in. Egipcjanie, Rzymianie czy Brytyjczycy. Oprócz atrakcji typu parki wodne nie brakuje też wspaniałego dziedzictwa kulturowego.
Sny o potędze
Zofia Klepacka, rocznik 1986 r., od 2003 r. członkini kadry olimpijskiej. Na igrzyskach w Atenach zajęła w klasie Mistral 12. miejsce. Startuje w klasie olimpijskiej RS:X, następcy Mistrala. Jest wymieniana w gronie faworytów do podium w Pekinie. Na razie w barwach YKP Warszawa kolekcjonuje tytuły. Zaczęła jako 11-latka od mistrzostwa Polski w klasie F 42. Potem cztery razy z rzędu wygrywała mistrzostwa świata juniorek w klasie Mistral. W Polsce od lat nie ma sobie równych. Ostatnio wygrała styczniowe mistrzostwa Ameryki Północnej. Znawcy mówią, że jest stworzona do wody, mogłaby być znakomitą pływaczką. Klubowy trener Witold Nerling przyłapał ją kiedyś, jak mówiła przez sen: „Zostanę mistrzynią olimpijską”. Pozostaje czekać.