W natłoku bilboardów i tablic reklamowych ich przekaz ulega rozmyciu. Firmy mają coraz większe problemy z jego wyróżnieniem. Jednak tylko najbardziej oryginalni i zamożni reklamodawcy poszukują niestandardowych rozwiązań. Niektórzy wręcz zaskakują pomysłami. Swoje nośniki umieszczają w najdziwniejszych miejscach, takich jak windy, schody, pływalnie, remontowane budynki. Niebanalnym pomysłem są „wlepki”, czyli naklejki rozklejane w tramwajach i autobusach.
— Reklamodawcy szukają nośników pozwalających na dotarcie, za stosunkowo niewielkie pieniądze, do jak największej liczby potencjalnych klientów. Taką możliwość daje umieszczanie reklam na dystrubutorach paliw. Nasze nośniki znajdują się na 850 stacjach benzynowych w całym kraju. Korzystają z nich firmy, które chcą dotrzeć do ściśle określonej grupy klientów — wyjaśnia Krzysztof Oleszczuk, account manager w Akcent Media, firmie należącej do Grupy AMS.
Według niego, najbardziej zainteresowani zamieszczaniem reklam na stacjach benzynowych są producenci akcesoriów samochodowych, wydawcy prasy i producenci dóbr FMCG.
Niekonwencjonalne formy ogłoszeń, dostosowane do cech promowanego produktu, zaczęły pojawiać się również na na pływalniach. Grupę docelową tych przekazów można łatwo scharakteryzować.
— Przeprowadziliśmy kampanię środków antygrzybiczych na basenach. Nośnikiem reklamy są naklejki w formie śladów stóp, rozmieszczone na różnych powierzchniach, zwłaszcza na podłogach. W ten sposób reklamujemy także nowy system kontroli jazdy ABS w Fiacie Stilo. W przypadku tej kampanii uwzględniliśmy nie tylko pływalnie, nasze nośniki pojawiły się również na lodowiskach — opowiada Paweł Gałązka, menedżer w Agencji Marketingu Sportowego Mediathlon.
Chociaż trudno precyzyjnie określić grupę docelową reklam umieszczanych na samochodach, auta są coraz częściej wykorzystywane w kampaniach.
— Mobilne kampanie są skuteczne zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie nie ma wielu bilboardów. Największą zleciła nam TP SA przy wprowadzaniu nowych zasad rozmów międzymiastowych. Przy tej kampanii, prowadzonej w małych miastach i wsiach, nośnikami były samochody z przyczepami — dodaje Lech Kaczoń, dyrektor generalny Grupy Outdoor.
Firmy wykorzystują do mobilnej kampanii również własne środki transportu, np. odpowiednio oznakowane samochody dostawcze. Oprócz nich sprowadzają specjalne samochody reklamowe, np. piętrowe autobusy z Londynu, czy stare modele ekskluzywnych samochodów, których zadaniem jest reklamowanie firmy podczas jazdy po mieście. Na przykład Coca-Cola nie tak dawno wykorzystała kilka olbrzymich amerykańskich ciężarówek, a szkoła językowa JDJ Bachalski posłużyła się londyńskim autobusem reklamując swoje kursy na ulicach Warszawy.
W przypadku niestandardowej reklamy obok dobrego pomysłu trzeba mieć również pieniądze.
— Fundusze to duży problem. Oryginalne pomysły kosztują więcej, a w czasach kryzysu wydatki reklamowe raczej są ograniczane. Przykładowo, cena reklamy mobilnej to nie tylko wynajęcie tablicy, ale również koszt paliwa i wynagrodzenie kierowcy. Często tworzy się nośniki, wykorzystywane tylko raz. Dlatego nie ma zbyt wielu chętnych na kreatywne rozwiązania — uważa Lech Kaczoń.
Jego poglądów na związek ceny z oryginalnością nie podziela Paweł Gałązka.
— Dobry pomysł jest dobry dlatego, że jest tani. W reklamie zewnętrznej oryginalne rozwiązania to takie, które wykorzystują miejsca, gdzie nie ma natłoku innych nośników i łatwo określić odbiorcę przekazu — przekonuje Paweł Gałązka.
