Nestor przemysłu wpadł w żarna

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2020-02-02 22:00

Spomax, zaopatrujący młynarzy w maszyny od 100 lat, przez dekadę podnosił się z upadłości. Wygrał i... znów ma kłopoty

Niewiele jest w Polsce firm z tak długimi korzeniami jak Spomax. Dzisiejszy producent maszyn do młynów powstał w 1882 r. jako fabryka maszyn rolniczych. Z młynarstwem współpracuje od międzywojnia, co czyni go jednym z najstarszych przedsiębiorstw o takim profilu nie tylko w kraju, ale na świecie. Po wojnie firmę znacjonalizowano, zaś w latach 90., w ramach programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, sprywatyzowano — około 70 proc. jej akcji stało się własnością biznesmena Wojciecha Leśniaka, obecnie szefa rady nadzorczej i właściciela około 30 proc. kapitału. Niedługo potem, w 2001 r., zmieniła nazwę z PRL-owskiego Spomaszu na międzynarodowy FP Spomax.

FINANSISTA WE MŁYNIE:
FINANSISTA WE MŁYNIE:
Bogdan Ambroży kieruje Spomaksem od połowy 2017 r. Wcześniej pracował głównie w branży bankowej.
Fot. ARC

— Dzisiaj jest jedyną tego typu firmą w Europie Środkowej i jedną z niewielu na kontynencie. Liczących się konkurentów mamy tylko w Szwajcarii i we Włoszech — twierdzi Bogdan Ambroży, prezes Spomaksu.

Chodzi o koncern Bühler, światowego lidera w tej branży, oraz renomowane włoskie grupy Ocrim i Sangati. Podobne maszyny i urządzenia są wytwarzane także w bardziej odległych rejonach globu, np. w Turcji, Brazylii i Chinach. Bogdan Ambroży uważa jednak, że Spomax to inna liga.

— Nie znam innej polskiej marki, która w swoim segmencie jest tak rozpoznawalna na całym świecie jak Spomax. Widziałem podróbki naszych maszyn w Azji Południowo-Wschodniej — mówi menedżer.

Głównym odbiorcą firmy z Ostrowa Wielkopolskiego jest przemysł młynarski. Produkowane przez nią młyny, o wydajności od kilkudziesięciu do nawet kilku tysięcy ton mąki na dobę, pracują u klientów na różnych kontynentach. Fabryka wytwarza także m.in. linie do produkcji biomasy (OZE) w elektrowniach i elektrociepłowniach. Zdaniem Bogdana Ambrożego Spomax ma tak mocny brand i potencjał, że mógłby stworzyć grupę o globalnym zasięgu, kompleksowo obsługującą nie tylko sektor młynarski, ale także producentów pasz, przypraw i kawy oraz szeroko rozumiany przemysł chemiczny. Mógłby, gdyby... nie był w trudnej sytuacji. Problemem jest przede wszystkim park maszynowy, który wymaga modernizacji i unowocześnienia, a być może także robotyzacji. To oznacza spore inwestycje, na które Spomaksu nie stać. Zawarty w 2009 r. wielki kontrakt z brytyjskim producentem pasz firmą Cargill — wart około 80 mln zł — zakończył się dla polskiej spółki grubą stratą, m.in. z powodu wahań kursów walut.

— Firma straciła płynność i znalazła się w stanie upadłości układowej — mówi Bogdan Ambroży.

Przez prawie dekadę, realizując ustalony plan spłat, Spomax spłacał długi.

— Ostatnią ratę zapłaciliśmy jesienią 2019 r. Czekamy na oficjalne potwierdzenie sędziego komisarza, że wywiązaliśmy się ze zobowiązań — informuje prezes.

Można odetchnąć z ulgą? Nic z tego. W październiku 2019 r. nowe kłopoty na firmę sprowadziło bankructwo klienta z Węgier.

— Prowadzimy rozmowy z następcą prawnym kontrahenta i jesteśmy na najlepszej drodze do wznowienia realizacji kontraktu. Powinno się to sformalizować na początku lutego — twierdzi Bogdan Ambroży.

Według KRS w 2016 r. przychody Spomaksu wyniosły 23,55 mln zł. Rok później spadły o ponad 40 proc. do 13,58 mln zł. W 2018 r. znów było lepiej — sprzedaż wzrosła do 18,37 mln zł. Firma wciąż jednak notuje straty — w 2016 r. niespełna 0,6 mln zł netto, rok później — 2,22 mln zł, a w 2018 r.

— 1,24 mln zł. Dlatego szuka źródła gotówki. Znalazła je w nieruchomościach. Obecnie Spomax zajmuje teren o powierzchni ponad 30 tys. m kw. blisko centrum miasta. Planuje go sprzedać i przenieść zakład na podmiejskietereny inwestycyjne. Na przenosiny jednak też potrzebuje funduszy. — Pracujemy nad tym z akcjonariuszami i podmiotami finansowymi. Trwają rozmowy dotyczące rozbudowy i modernizacji młynów — deklaruje prezes.

Liczy na większą aktywność właścicieli, wśród których (z pakietem prawie 14 proc. akcji) wciąż jest skarb państwa. Kłopoty Spomaksu mogą być okazją dla zagranicznej konkurencji. Podbojem polskiego rynku interesują się rywale z Europy i firmy tureckie.

OKIEM EKSPERTA

Konkurencja czyha

JADWIGA ROTHKAEHL, wiceprezes Stowarzyszenia Młynarzy RP

Znam Spomax od 30 lat. Miał w tym czasie wzloty i upadki. Wiązało się to m.in. ze zmianami strategii — w pewnym momencie firma postanowiła ruszyć na podbój świata, poświęcając mniej uwagi klientom w kraju. Decyzję podjęło poprzednie kierownictwo, a obecne mierzy się z konsekwencjami. Pozycja Spomaksu na rodzimym rynku została podkopana, podczas gdy Europa, w tym Polska, znalazła się w polu zainteresowania wielu konkurencyjnych firm, m.in. z Turcji. Rywale mogą liczyć na wsparcie swojego rządu. To zagrożenie dla Spomaksu.