Próby zawładnięcia pieniędzmi otwartych funduszy emerytalnych (OFE), bez długoterminowej koncepcji emerytur, są de facto zamachem na nasze oszczędności. To fakt, że OFE w obecnym kształcie mają nikłe szanse na utrzymanie wartości włożonego do nich pieniądza. Ale jednak większe niż ZUS, ponieważ tam naszych pieniędzy… w ogóle nie ma. To próba bieżącego ratowania finansów publicznych bez oglądania się na los przyszłych pokoleń.
Wyobraźmy sobie świat bez jakiegokolwiek prawa do emerytury. Czy byłaby to katastrofa? Bynajmniej. Uświadomienie sobie tego faktu byłoby potężnym impulsem do samodzielnego oszczędzania na starość, wzmocnionym poprzez ulgi podatkowe. Miliardy krążących oszczędności obniżałyby koszty. Okazałoby się, że zbieranie na emeryturę nie musi kosztować 3-4 proc. rocznie, ale 1 proc., co dałoby nam znacznie wyższe świadczenie. Nie wspominając o korzyściach wynikających ze wzrostu finansowej dojrzałości i odpowiedzialności obywateli.