Nie powstanie biuro podróży TUI Holiday
Z Anną Prądzyńską, prezesem Scan Holiday, rozmawia Radosław Górecki
Anna Prądzyńska, prezes Scan Holiday, uważa, że chociaż TUI i Scan Holiday są obecnie we władaniu jednego właściciela — koncernu turystycznego Preussag, powinny pozostać oddzielnymi jednostkami. Zapewnia, że na razie firmy nie są przygotowywane do połączenia.
„Puls Biznesu”: Była Pani już na wakacjach?
Anna Prądzyńska: Jadę w piątek. Mam nadzieję, że na pokładzie samolotu będzie dostępny „Puls Biznesu”. Chciałabym przeczytać ten wywiad.
— Jakie biuro podróży Pani wybrała?
— Własne. Jestem bardzo zwyczajnym, polskim turystą, lecę do Grecji.
— Czy podczas pracy w Scan Holiday była Pani na wczasach zorganizowanych przez inne biuro podróży?
— Nie, nie byłam. Nasza rodzina stara się spędzać wakacje w niekonwencjonalny sposób, organizując sobie pobyt we własnym zakresie. Od niedawna jestem mamą, dlatego w tym roku zdecydowaliśmy się oddać pod opiekę Scan Holiday. Do tej pory nie miałam okazji skorzystać z usług konkurentów. Nie jest to spowodowane jakimiś ideologicznymi przekonaniami. Tak się akurat złożyło, i nie oznacza to, że w przyszłości nie skorzystam z usług konkurencji.
— Na przykład z usług TUI?
— Nie jest to wykluczone.
— Jednak TUI to nie do końca konkurencja, macie przecież wspólnego właściciela. Czy to oznacza jakieś zmiany w funkcjonowaniu obu firm w Polsce?
— Na razie jeszcze nie. Sama integracja brytyjskiego koncernu turystycznego Thomson i niemieckiej firmy Preussag rozpoczęła się dopiero w połowie sierpnia 2000 roku. Mamy koniec września i trwają prace związane z analizą profilów działalności firm, które tak naprawdę są obecne na arenie turystycznej w kilkunastu krajach Europy. Jest to cały rynek skandynawski, brytyjski, do tego jeszcze Irlandia, Niemcy, Holandia, Belgia, Francja, Austria, Szwajcaria i wreszcie Polska. Nie jesteśmy więc wyjątkiem ani jedynymi, którzy snują wizje swoich dalszych losów. Myślę, że nieunikniona jest integracja z TUI czy współpraca znacznie bliższa niż do tej pory. Natomiast trudno jest na razie cokolwiek powiedzieć o następstwach takiego mariażu, ponieważ nad tym pracuje kilkanaście grup projektowych i myślę, że do końca 2000 lub na początku 2001 r. będziemy mogli poznać ostateczny kształt integracji.
— Powstanie TUI Holiday?
— Z punktu widzenia obsługi klienta, jest to raczej niemożliwe. TUI i Scan Holiday to dwie różne marki, adresowane do absolutnie różnych grup docelowych. TUI stara się dotrzeć do zamożnego turysty, my natomiast jesteśmy marką skierowaną do szerokiego grona klientów. Myślę, że byłoby to ze szkodą dla turystów i nas samych, gdybyśmy próbowali unicestwić to wszystko, co przez pięć lat udało się nam skutecznie stworzyć i w efekcie mariażu połączyć dwa zupełnie odmienne, odrębne organizmy. W końcu ludzie, którzy się pobierają, również nie do końca stanowią jedność. Zachowują własną osobowość, aczkolwiek łączą ich wspólne sprawy. Myślę, że jest to chyba dobre porównanie, nawiązujące do naszej obecnej sytuacji.
— Czy fuzja, która się dokonała, wpływa już teraz w jakiś sposób na sytuację Scan Holiday w Polsce?
— Jeszcze nie. Minęło dopiero kilka tygodni od ostatecznego połączenia. Praca każdego biura podróży jest cyklicznym procesem. Nagłe zmiany dotychczasowych schematów i systemów działania mogłyby nam po prostu zaszkodzić. Wszystkiemu trzeba się dokładnie przyjrzeć i ocenić, czy należy coś zmienić, czy też nie.
— Czy to prawda, że w Scan Holiday ma miejsce redukcja etatów, związana z fuzją?
— Nie ma żadnej redukcji etatów. Nasza praca ma charakter sezonowy. Jest naturalne, że zawieramy z pracownikami wiele umów czasowych. W związku z tym, pod koniec sezonu wiele osób opuszcza naszą firmę, z góry podpisując umowy na kolejny sezon. Taki jest przecież charakter pracy pilotów czy konsultantów sprzedaży. Oczywiście w momencie, gdy ktoś odchodzi, u pracowników mogą zrodzić się jakieś wątpliwości. Zapewniam jednak, że w firmie nic niepokojącego się nie dzieje, a już na pewno nie ma żadnych przygotowań do fuzji z TUI.
— W takim razie zmieńmy temat. Wielu przedstawicieli branży bardzo narzeka na mijający sezon. Czy Pani podziela ten pesymizm?
— Tak, był to rok odmienny od poprzednich. Wiosna, która powinna sprzyjać planowaniu wakacji i dokonywaniu wstępnych rezerwacji nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Po części winę za to ponosi pogoda, po części gorsza sytuacja ekonomiczna Polaków. Miało to swój konkretny wymiar w odwołaniu części programu, właściwie chyba u wszystkich touroperatorów. Był to rok niezwykle trudny dla całej branży.
— Ile procent zarezerwowanych przez Państwa miejsc zostało odwołanych?
— Z programu zaplanowanego na ten rok odwołaliśmy ponad 10 proc. miejsc. Jest to dużo — dotyczy grupy kilku tysięcy turystów.
— Czy to ciężki cios dla Waszego biura podróży?
— Jest to spory problem dla każdego biura podróży. Specyfika naszej branży polega na zawieraniu umów z dużym wyprzedzeniem, co niestety wiąże się z olbrzymim ryzykiem. Dotyczy to też przedpłat. Przygotowując produkt, zanim go sprzedamy, w części za niego płacimy. Jesteśmy przecież pośrednikami i jeśli na nasz produkt nie ma nabywców, oznacza to dużą stratę. Wiosenna wojna cenowa i sprzedawanie ofert po cenach nie pokrywających kosztów jest po prostu efektem większej podaży produktu turystycznego.
— Zatem, czy w 2001 roku oferta Scan Holiday będzie o 10 proc. mniejsza?
— Mimo ciężkiego roku rynek stoi na ustabilizowanym poziomie. Będziemy dążyli do tego, aby przynajmniej zrealizować taki sam program jak w tym roku. Na pewno będziemy bardziej ostrożni i lepiej przygotujemy kontrakty, żeby zmniejszyć margines ryzyka.
— W maju na łamach „PB” Jerzy Sułkowski, wiceprezes zarządu Orbis Travel, następująco wypowiedział się na temat tzw. Wielkiej Piątki, do której zaliczają się Orbis, TUI, Neckermann, Ving i Scan Holiday: Z całej Wielkiej Piątki jest przynajmniej jedno biuro, które zaniża koszty swoich wycieczek i nie świadczy usług na wysokim poziomie. Jak Pani myśli, które biuro podróży nasz rozmówca miał na myśli?
— Myślę, że należy o to zapytać pana Sułkowskiego. Nie będę zgadywać, o którym biurze się wypowiadał w taki sposób. Myślę, że warto też zapytać klientów, jak oceniają jakość oferty i relacje ceny do konkretnego produktu. Bo nie można porównać np. oferty Scan Holiday z ofertą TUI, które z założenia jest marką luksusową. Za ich produkt trzeba przecież zapłacić trzy razy więcej niż za nasz.