Szacuje się, że w Polsce znajduje się około 400 winnic. Niestety ze względów formalnych nie we wszystkich można kupić gronowy trunek, ale można go spróbować podczas zwiedzania. Dotychczas w ewidencji Agencji Rynku Rolnego w roku gospodarczym 2013/14 jest zarejestrowanych 52 producentów wyrabiających wino gronowe z winogron pochodzących z upraw położonych na terytorium Polski. To o 17 producentów więcej niż rok temu i aż o połowę więcej w porównaniu z rokiem winiarskim 2011/12. W następnym roku 2014/15 liczba producentów z pewnością wzrośnie, bo przybywa winnic. W miejscowości Zabór w województwie lubuskim, gdzie powstaje największa, 35-hektarowa winnica w Polsce, 13 lokalnych winiarzy w tym roku zasadziło pierwsze winorośle, z których za kilka lat zostaną zebrane owoce na wino.

W tym roku pierwsze sadzonki posadzono także w 20-hektarowej winnicy Turnau powstającej w Baniewicach w Zachodniopomorskiem. Właściciele Zbigniew, Grzegorz i Jacek Turnauowie i Tomasz Kasicki na uruchomienie biznesu otrzymali ponad 1,4 mln zł dofinansowania z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego. Pieniądze pozwalają finansować trwający remont budynku przyszłej winiarni i wyposażyć go w urządzenia do produkcji win gronowych. Pierwsze winobranie zaplanowano na 2014 r., a pierwsze wina powinny pojawić się w sklepach w kwietniu lub maju 2015 r. Docelowa produkcja to 100 do 130 tysięcy butelek wina rocznie, które będą dystrybuowane głównie na rynku polskim.
Zmiany, które nie pomogą
Nowe winnice to szansa na zwiększenie produkcji i promocji polskich win, które w strukturze spożycia gronowego trunku wciąż są w naszym kraju na szarym końcu — stanowią poniżej 1 proc. Zdaniem winiarzy, nie ma się co dziwić, bo surowe i niejasne przepisy dotyczące produkcji wina w Polsce powodują, że wielu właścicieli winnic nie decyduje się na sprzedaż swoich produktów.
— Na południu Europy, gdzie produkcja wina kwitnie, winiarze mogą sprzedawać swoje wyroby bez barier biurokratycznych. Jeśli ich produkcja jest na tyle mała, że nie chcą sprzedawać wina jako przedsiębiorcy, nie muszą tego robić. W Czechach np. dopuszczalny limit sprzedaży wolnej od formalności wynosi 2-3 tys. litrów. Ponadto czeski rząd dba o ochronę własnej produkcji i zwalnia rodzimych winiarzy z akcyzy. Opłata ta nakładana jest jedynie na wina importowane. W Polsce nie ma wyjątków — mówi Krzysztof Fedorowicz.
Aby ulżyć winiarzom, niestety nie w tak dużym stopniu, jak by oczekiwał tego m.in. Krzysztof Fedorowicz, Rada Ministrów (RM) przyjęła niedawno projekt zmian do ustawy o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina. Zgodnie z nowym przepisami producenci tego trunku, ale wyłącznie produkowanego z owoców, a nie winogron, będą mogli zlecać innym przedsiębiorcom rozlew swoich produktów. Przepis ten wzbudza duże kontrowersje wśród winiarzy.
— Przepis ten odnosi się wyłącznie do napojów alkoholowych produkowanych na ogromną skalę z różnego rodzaju owoców: jabłek, gruszek, śliwek, wiśni czy porzeczek. Czy takie produkty można nazwać winem? Gdzie w tym wszystkim są wina gronowe — dopytuje się Rafał Adamczyk, właściciel Winnicy Rzeczyca.
Ponadto zezwolenie na rozlewanie wina poza gospodarstwem, w którym jest wytwarzane, niesie ze sobą ryzyko. Co prawdamoże zmniejszyć nakłady inwestycyjne w poszczególnych gospodarstwach, co natomiast może pozytywnie wpłynąć na wzrost dystrybucji i sprzedaż małych producentów, z drugiej jednak strony może wpłynąć na pogorszenie jakości wina i ułatwić wprowadzanie wina innego pochodzenia, jako wino polskie. Zmiany ustawy przewidują także zmniejszenie kontroli w ramach certyfikacji wina. Zostanie ona ograniczona do oceny sposobu wytwarzania, rozlewu, opakowania, oznakowania i warunków przechowywania. Zmniejszy się także ilość informacji podawanych we wniosku o certyfikację — nie będzie trzeba podawać numeru arkusza mapy i całkowitej powierzchni uprawy. Ponadto opłatę za certyfikację będzie można regulować po jej zakończeniu. Zdaniem MRiRW, wyeliminuje to utrudnienie dla producentów wina, którzy obecnie muszą obliczyć wysokość należnej opłaty i ją uiścić przed przeprowadzeniem czynności kontrolnych. W opinii winiarzy zmiany te w ogóle nie dotykają sedna problemów.
— W zmianach proponowanych przez RM nie ma ani słowa o tym, że urzędnik Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych nie będzie przyjeżdżał do winnicy, aby skontrolować zbiór każdego szczepu. A to właśnie w certyfikacji jest najbardziej kosztowne. Mam 16 szczepów, każdy zbieram w innym terminie. Gdybym starał się o certyfikację, musiałbym zapłacić za 16 dniówek urzędnika po około 180 zł i za 16 przyjazdów po około 500 zł. Wizytę urzędnika trzeba zamówić na kilka dni wcześniej, a trudno przewidzieć, czy w danym dniu będzie odpowiednia pogoda do zbierania. Jeśli nie, wizytę trzeba przełożyć. Przeniesienie terminu opłaty za kontrole na koniec certyfikacji, brak obowiązku podawania numeru arkusza i powierzchni uprawy to żadne uproszczenie certyfikacji — oburza się Tomasz Stola, właściciel Winnicy Modła.
Kolejnym udogodnieniem proponowanym przez Radę Ministrów ma być wydłużenie terminu składania wniosków (z 30 czerwca do 15 lipca) o wpis do ewidencji producentów win z winogron pozyskiwanych z polskich upraw. To jedyny przepis, który zyskuje aprobatę winiarzy.
— Tych 15 dni pozwoli na precyzyjniejsze oszacowanie plonów i celniejszą decyzję co do opłacalności rejestracji winnicy. Niestety to wciąż za mało. Patrząc na ogół przepisów, od strony formalnej nadal dużo łatwiej jest importować wino, niż produkować je w Polsce — uważa Tomasz Stola.
Czy zmiany proponowane przez rząd pomogą zwiększyć produkcję polskiego wina? Winiarze podchodzą do tego sceptycznie, bo ich zdaniem ministerstwo zbyt powolnie dostosowuje się do ich potrzeb. To, co stało się realne dopiero teraz, powinno być możliwe już dużo wcześniej. Ich zdaniem, wprowadzone poprawki powinny być początkiem większych zmian.
Słaby początek
Dynamika sprzedaży wina w Polsce w pierwszej połowie 2013 r. znacznie osłabła i wyniosła około 1 proc. ilościowo. Spadek dotyczy jednak win importowanych, bo wina produkowane z polskich zbiorów wciąż stanowią zbyt mały segment rynku. Zdaniem Roberta Ogóra, prezesa spółki Ambra, jednego z największych producentów, importerów i dystrybutorów win w Europie Środkowej i Wschodniej, głównym powodem osłabienia tego wzrostu było zmniejszenie sprzedaży w kanale dyskontowym i ogólne zmniejszenie sprzedaży detalicznej w całej gospodarce. Spadek ma jednak charakter przejściowy i w drugiej połowie roku kategoria win powinna powrócić do prognozowanych wcześniej zwyżek rzędu nawet 10 proc. Pod względem wartościowym zwyżki wyglądają podobnie. W 2012 r. rynek win stołowych rósł blisko o 13 proc., do 1,32 mld zł, a w tym roku może skoczyć o 10 proc., do 1,44 mld zł.
3 Tyle litrów wina stołowego spożywa rocznie statystyczny Polak…
20 …tyle litrów wynosi roczne spożycie wśród Niemców…
40- 50 …a tyle wśród Włochów, Francuzów i Hiszpanów.