Nie w braku obligatoryjności tkwi przyczyna

Robert Hanisz
opublikowano: 1999-04-01 00:00

Robert Hanisz: nie w braku obligatoryjności tkwi przyczyna

NIEPRAWDOPODOBNE WNIOSKI: Instytucja samorządu gospodarczego w Polsce jest bardzo słaba. To pierwsza i zarazem ostatnia teza Andrzeja Polaczkiewicza, z którą można się zgodzić — polemizuje Robert Hanisz.

Piątkowy (26 marca) „Puls Biznesu” opublikował artykuł „W Polsce nie ma samorządu gospodarczego”. Czuję potrzebę ustosunkowania się do nieprawdopodobnych wniosków i tez, zaprezentowanych przez autora wymienionego tekstu, Andrzeja Polaczkiewicza.

PIERWSZE stwierdzenie jest z pewnością uzasadnione: rzeczywiście, instytucja samorządu gospodarczego w Polsce jest bardzo słaba. To pierwsza i zarazem ostatnia teza, z którą można się zgodzić. Dalej Autor przekonuje, że jedynym skutecznym narzędziem przeciwdziałania tej słabości będzie obligatoryjny, organizowany przez aparat państwowy samorząd gospodarczy.

„Nikt nie wyartykułował prawa przedsiębiorców do lokautu”. To tak, jakby organizacja utworzona — i w związku z tym kontrolowana — przez instytucję państwową miała więcej siły przebicia niż samo państwo, które stanowi prawa. Według mojej oceny, przyczyna tkwi w tym, że nie ma woli politycznej do takiego rozwiązania.

„Administracja państwowa musi mieć kompetentnego i wiarygodnego partnera”. Niezwykle przewrotna jest teza, że jedynie obligatoryjna organizacja pod patronatem państwa może być kompetentna i wiarygodna. Myślę, iż problem tkwi w tym, że organy państwa nie chcą dialogu z już istniejącymi organizacjami pracodawców.

„Obecne organizacje są bardzo małe i niezbyt aktywne”. Może nie chcą, może nie mają czasu, może są bezradne wobec wszechogarniającej machiny biurokratycznej. W takim razie — jak Autor wyobraża sobie aktywność w organizacjach obligatoryjnych? Poprzez aktywistów partyjnych różnej proweniencji?

„W trójstronnym układzie stosunków rząd — związki zawodowe — pracodawcy okazało się, że ci ostatni faktycznie nie mają swojej reprezentacji”. Tu chciałbym przypomnieć, że członkostwo w związkach zawodowych nie jest obligatoryjne, a jednak według Autora mają one siłę. Wniosek stąd wypływa oczywisty: nie w obligatoryjności siła i dar przekonywania.

TERAZ chciałbym się zająć sprawami, nad którymi Autor nawet się nie zatrzymał. Otóż obowiązkowa przynależność zrodzi zapewne obowiązek łożenia na utrzymanie samorządu. Czyli obowiązkowa składka, czyli nowy podatek. W tak utworzonej organizacji można by utworzyć kilkaset niezłych synekur i do tego skanalizować społeczną aktywność. Działacze rachitycznych dzisiaj izb gospodarczych chętnie, pod patronatem państwa, po te stanowiska by sięgnęli.

ŚMIESZNIE BRZMI teza, że zawiłość i niejasność podatkowa byłaby uzdrowiona przez ten samorząd. Przecież przepisy stanowi państwo i ono, poprzez swych wybieralnych przedstawicieli, powinno tak kreować prawo, by było jasne i zrozumiałe. A że tego nie robi — nie w braku obligatoryjnego samorządu gospodarczego tkwi przyczyna.

KOLEJNA TEZA o słabości prawa o działalności gospodarczej jest niewątpliwie słuszna, tyle tylko że nie ma nic wspólnego z brakiem obligatoryjnego samorządu. Chcę przypomnieć, że ustawa o działalności gospodarczej z 1988 roku pozwoliła wyzwolić aktywność, która przeprowadziła nasz kraj przez najbardziej niebezpieczny okres transformacji w latach 1989-1992. To dopiero późniejsze manipulacje dokonywane w drodze nowelizacji zrobiły z niej twór tak przez Andrzeja Polaczkiewicza — i słusznie — krytykowany. Problem jednak tkwi nie w braku inkryminowanej organizacji i mam nadzieję, że parlamentarzyści nie podejmą jednak próby kolejnego ograniczenia swobody gospodarczej.

Robert Hanisz jest członkiem zarządu ponadnarodowego koncernu przetwórczego