Rzeczywistość nie chce jednak naginać się do życzeniowego myślenia. Gminy, które chcą nadrobić zaniedbania w infrastrukturze drogowej, nie mogą liczyć tylko na pieniądze unijne, lecz muszą poszukiwać ich w swoich skromnych budżetach.
Polskie prawo blokuje pozyskiwanie pieniędzy na modernizację sieci drogowej przez gminy. Nie dopuszcza, by jednostki samorządu mogły decydować o wprowadzaniu tzw. opłat kongestywnych (lub kongestyjnych). Są one normą w metropoliach zachodnioeuropejskich — jeśli chcesz wjechać autem do centrum, to płacisz. Pozyskane tak pieniądze nie trafiają na premie, lecz na infrastrukturę drogową. Rzecz jasna nie chodzi o to, by ustawodawca nakazał ustanawianie opłat. Powinien jednak dać, zwłaszcza dużym miastom, taką możliwość, w rozsądnym wymiarze i ustawową gwarancją, że pieniądze się nie rozpłyną, lecz naprawdę pójdą na drogi. © Ⓟ