Dokładnie cztery tygodnie temu pojawił się pierwszy optymistyczny sygnał dla niemieckiej gospodarki. Mimo złej sytuacji w przemyśle eksportowym gospodarka naszych zachodnich sąsiadów wbrew oczekiwaniom analityków uniknęła technicznej recesji (dwa kwartały z rzędu spadku PKB w ujęciu kwartalnym) i wypracowała wzrost na poziomie 0,1 proc w III kw. tego roku. Pierwsze dane o produkcji przemysłowej w październiku sugerują jednak, że serce niemieckiej gospodarki ciągle nie potrafi sobie poradzić z niekończącym się sporem handlowym na linii USA — Chiny, niepewnością związaną z brexitem i technologicznymi zmianami w przemyśle samochodowym. Carsten Brzeski, główny ekonomista ING w Niemczech, podkreśla, że niemiecki przemysł wpadł w błędne koło kryzysu.

„Konflikty handlowe, globalna niepewność i zakłócenia w branży motoryzacyjnej sprawiły, że cały niemiecki przemysł znalazł się w sytuacji, z której trudno jest uciec” — pisze.
Przemysł tonie
To zła wiadomość także z polskiej perspektywy, bowiem nasza gospodarka, po wielu miesiącach „pancernego” eksportu, w końcu zdaje się odczuwać skutki niemieckiej choroby. W październiku produkcja przemysłowa spadła w Niemczech o 5,3 proc. w ujęciu rocznym oraz o 1,7 proc. w ujęciu miesięcznym. To największy spadek od 10 lat, a więc od kryzysu finansowego, który zagroził upadkiem światowego systemu finansowego i strefy euro. W połączeniu z czwartkowymi danymi o zamówieniach w przemyśle, które także zanotowały ostry październikowy spadek, piątkowe informacje potwierdzają, że po ponad dwóch latach od wejścia w stan kryzysu niemiecki przemysł nie daje żadnych oznak poprawy sytuacji. Jak mówi Andrew Kenningham, główny ekonomista think tanku Capital Economics, „chociaż załamanie w niemieckim przemyśle kiedyś dobiegnie końca, w ostatnich badaniach nic nie wskazuje na to, że ten punkt jest blisko”.
W samym przemyśle samochodowym, zatrudniającym bezpośrednio prawie milion osób, produkcja spadła rok do roku aż o 14,4 proc. Największe firmy już zareagowały, ze szkodą dla pracowników — Audi i Daimler poinformowały w minionym tygodniu o zwolnieniu łącznie do 50 tys. pracowników w ciągu najbliższej dekady. Wszystko po to, by dokonać restrukturyzacji i wreszcie zainwestować w samochody elektryczne. W tym zakresie bowiem niemieckie firmy od dawna pozostają daleko w tyle za amerykańskimi i chińskimi konkurentami.
Konsumpcja gaśnie
W uratowaniu niemieckiej gospodarki od spadku w III kw. kluczową rolę odegrała dobra koniunktura konsumencka, jednak optymizm gospodarstw domowych nie trwa wiecznie, nawet mimo okresu świątecznego. Jak informowaliśmy w zeszłym tygodniu, konsumpcja w Niemczech w październiku spadła o 1,9 proc., notując najgorszy wynik w całej Unii Europejskiej. To poważny znak ostrzegawczy, że usługi, które od strony podażowej dotychczas ratowały niemiecką gospodarkę, także zaczną odczuwać skutki zapaści w przemyśle.
Jednym z pomysłów na przełamanie przemysłowego impasu jest presja na rząd w Berlinie, by ten porzucił swoją politykę zrównoważonego budżetu na rzecz impulsów fiskalnych. Koalicyjny partner Angeli Merkel, a więc centrolewicowa SPD, namawia kanclerz Niemiec na wzrost płacy minimalnej do 12 EUR za godzinę i wprowadzenie„ogromnego” programu inwestycyjnego, jednak szefowa CDU oraz jej minister finansów Olaf Scholz są sceptyczni. Patrząc w przyszłość, Carsten Brzeski z ING nie jest optymistyczny. Jego zdaniem zarówno miękkie, jak i twarde wskaźniki źle wróżą działalności przemysłowej w nadchodzących miesiącach.
„Oczekiwania produkcyjne wykazują bardzo wstępne oznaki stabilizacji na niskich poziomach, ale księgi zamówień wciąż się kurczą, a zapasy pozostają wysokie” — zauważa.
Andrew Kenningham z Capital Economics prognozuje tymczasem, że technicznej recesji w Niemczech jeszcze się doczekamy. Zwraca uwagę, że gwałtowny spadek produkcji w październiku był spowodowany załamaniem w produkcji samochodów, i sugeruje, że zamiast odbijać się od dna, recesja w niemieckim przemyśle może się nawet pogarszać.
„W trzecim kwartale gospodarka ledwo uniknęła recesji, ale nadal uważamy, że PKB w najbliższych kwartałach nieznacznie spadnie” — przewiduje.
29 proc. Tyle wynosi udział Niemiec w ogólnym eksporcie zagranicznym Polski, wyprzedzając niemal pięciokrotnie drugie w kolejności Czechy.
62,2 mld EUR Tyle pieniędzy polscy przedsiębiorcy uzyskali od niemieckich importerów ze sprzedaży dóbr w 2018 r.