Niesforność to siła polskich eksporterów

Rozmawiał Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2014-09-08 00:00

Już nie tylko montujemy produkty, ale je coraz częściej tworzymy. I naprawdę dobrze nam to wychodzi — mówi Jacek Socha, wiceprezes PwC.

WYWIAD Z… JACKIEM SOCHĄ, WICEPREZESEM PWC — ORGANIZATOREM MERYTORYCZNYM KONKURSU

Jacek Socha
FOT. MW

„Puls Biznesu”: Czy Polska, po 25 latach wolnego rynku, jest wystarczająco ekspansywną gospodarką? Czy eksport na poziomie 48 proc. PKB można uznać za satysfakcjonujący?

Jacek Socha: Zdecydowanie mamy powody do zadowolenia. W ramach eksportu naszą gospodarkę zasila co roku blisko 800 mld zł — ta liczba robi wrażenie. Bardzo optymistyczne jest też to, że w końcu nasz handel zagraniczny staje się zrównoważony. Wreszcie skończyły się czasy, kiedy mieliśmy silny deficyt handlowy. Co więcej, teraz nawet często mamy nadwyżki. To pokazuje, że coraz więcej polskich firm produkuje dobre, wysokiej jakości wyroby, które z sukcesem mogą konkurować na bardzo trudnych, zachodnich rynkach. Co ważne, nie są to już tylko surowce, dobra nisko przetworzone, lecz coraz częściej naprawdę dobre, atrakcyjne towary.

Nie jest już tak, że nasz eksport opiera się głównie na prostym montażu telewizorów i samochodów przez zagraniczne koncerny?

Nie, te czasy się już skończyły, choć oczywiście ta produkcja nadal jest duża. I bardzo dobrze — trzeba się cieszyć, że zagraniczne firmy wybrały Polskę do lokowania fabryk. Jednak warto też mieć świadomość, że równolegle w ostatnich latach znacząco wzrosła nasza własna produkcja eksportowa, jak i ekspansja zagraniczna w postaci inwestycji.

Coś się nam nie udało?

Wciąż wyzwaniem jest wejście na rynki zachodnie z własnymi, mocnymi markami. Stąd częsta decyzja firm, aby unikać znaków „made in Poland” i chować się pod zagranicznymi, brzmiącymi obcojęzycznie markami. Na szczęście ta sytuacja ostatnio także zaczęła się zmieniać i odbiór naszych towarów za granicą jest coraz lepszy. Zmiana percepcji wymaga jednak czasu, gdyż konsumenci mają przyzwyczajenia i muszą się przekonać od nowa do jakości stojącej za polskimi produktami. Tak samo zachowują się zresztą Polacy — wciąż chętniej kupią garnitur, jeśli będzie miał na metce włoską nazwę niż typowo polską.

Jeśli spojrzeć na suche liczby, to wydaje się, że za silnym wzrostem eksportu nie nadąża ekspansja inwestycyjna, czyli inwestycje polskich firm poza krajem.

Wartość takich inwestycji jest oczywiście mniejsza niż eksportu czy inwestycji zagranicznych lokowanych w Polsce, ale nie mam wrażenia, że za tymi liczbami kryje się zmarnowanaszansa. To jasne, że inwestycje przez wiele lat częściej płynęły z zagranicy do Polski niż w odwrotnym kierunku. Przez 25 lat Polska potrzebowała napływu kapitału, więc w naturalny sposób silnie przyciągała zagranicznych inwestorów. Inwestycje dokonywane w kraju są bardzo ważne. Jednak polskie firmy powinny także inwestować poza Polską, szczególnie wtedy, gdy uznają, że rodzimy rynek jest już nasycony i dalsze inwestowanie w krajowy rozwój nie ma sensu. W takim przypadku ekspansja jest naturalną drogą rozwoju. I choć nasza gospodarka nadal ma potencjał do wzrostów, to wyjście poza Polskę oferuje zupełnie nowe możliwości.

Czy polska ekspansja zagraniczna będzie postępować?

Zdecydowanie tak. Polscy przedsiębiorcy są bardzo zdeterminowani, by się rozwijać, by zdobywać klientów — aż 1/5 firm, z którymi rozmawialiśmy, widzi możliwość wzrostu w wejściu na nowe rynki. Czasem można zauważyć przekonanie, że niepewne czasy są dobrym momentem na ekspansję. Dla niektórych może to być niesforność i determinacja, ale w biznesie to dobre cechy. Jestem pewny, że dzięki nim polskie firmy będą odważnie wchodzić na nowe rynki i będą tam odnosić sukcesy. Ważne tylko, aby dobrze się do tej ekspansji przygotować.