Nikomu nie wstyd za listę wstydu

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2012-12-14 00:00

Miesiąc temu opublikowaliśmy listę ponad 420 działaczy PO, członków ich rodzin i znajomych, będących na państwowym garnuszku. Wczoraj członkowie połączonych komisji skarbu państwa i komisji do spraw kontroli państwowej — na wniosek klubu PiS — mieli rozmawiać wczoraj o skali kolesiostwa w państwowych spółkach.

Posłowie opozycji pytali m.in. o to, czy Ministerstwo Skarbu Państwa zleciło weryfikację podanych przez „Puls Biznesu” informacji i czy sprawdzono kompetencje wskazanych na liście osób. Resort skarbu, który na komisji reprezentowała podsekretarz stanu Urszula Pasławska (PSL), odżegnywał się jednak od odpowiedzialności za „kolesi”.

— Tylko 13 nazwisk na tej liście to osoby ze spółek, które bezpośrednio nadzoruje nasz resort — reszta podlega samorządom, agencjom itp. W tym roku standardy nadzoru właścicielskiego sprawdzała NIK i stwierdziła, że nie było przypadkówich naruszenia — uważa Urszula Pasławska.

Jej zdaniem, resort skarbu ma teraz „konkurencyjne i przejrzyste zasady” nominowania członków nadzoru, a samych spółek skarbu państwa — i, co za tym idzie, stołków do obsadzenia — bardzo szybko ubywa.

Posłowie opozycji upierali się, że „lista wstydu” jest tylko czubkiem góry lodowej.

— Nawet przyspieszenie prywatyzacji nie rozwiąże problemu kolesiostwa, bo w państwowych rękach i tak są koncerny czy elektrownie, masowo tworzące spółki córki, w których pojawiają się nowe stanowiska do obsadzenia. Odpowiedzi pani minister zakrawają na kpinę i mają na celu ucieczkę od problemów — mówił Marek Suski, poseł PiS.

Apele nie podziałały — po niespełna godzinie obrad poseł PO Leszek Korzeniowski zgłosił wniosek o „zamknięcie tej miałkiej i żenującej dyskusji, bo szkoda czasu”. Jego sejmowi koledzy i koleżanki go poparli.