Choć Nowa Sól tylko w ostatnich latach ściągnęła kilkunastu nowych inwestorów, z których prawie każdy ma plany rozbudowy, to miasto nieustannie walczy o kolejne firmy.

— W drugiej połowie ubiegłego roku i na początku tego obserwowaliśmy tąpnięcie w nowych inwestycjach. Z pięciu potencjalnych inwestorów czterech się wycofało. Byli to m.in. japoński producent elektroniki dla firm motoryzacyjnych czy turecka firma z branży automotive — mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Z rozbudowy zakładu zrezygnował Jost, producent zaczepów do tirów, obecny w Nowej Soli od 2008 r.
Pewniaki i nadzieje
Rozbudowują się natomiast m.in. Voit, producent systemówchłodzenia i klimatyzacji do samochodów, Nord, który wytwarza silniki elektryczne, wały i koła zębate, skandynawski producent pieczywa Lantmannen Unibake, który dwa lata temu zapowiedział, że do końca 2019 r. zainwestuje 75 mln EUR, a w budowie jest warta ponad 100 mln zł fabryka słodyczy duńskiego Tomsa. Prezydent ma jednak nadzieję na dwie świetne inwestycje.
— Jesteśmy jedną z dwóch potencjalnych lokalizacji rozpatrywanych przez holenderskiego inwestora z branży spożywczej. Myśli o zakładzie o powierzchni 10-15 tys. mkw. — mówi prezydent Nowej Soli.
Liczy też na dziesięciokrotnie większy projekt.
— Rozmawiamy od roku z firmą, która chce kupić działkę o powierzchni 24 ha i zbudować zakład o powierzchni aż 110 tys. mkw. Mamy list intencyjny, ale do podjęcia ostatecznej decyzji jeszcze trochę — mówi Wadim Tyszkiewicz.
Pewne jak podatki
Już dwa lata temu przyznał, że bardziej niż na liczbie pracowników, których zatrudniająinwestorzy, zależy mu na metrach kwadratowych pod dachem. Każdy metr hali to ok. 20 zł podatku od nieruchomości, który trafia do budżetu miasta. Dwa lata temu marzył o 300 tys. mkw. Dziś jest ich 400 tys., a marzeniem prezydenta jest 600 tys. mkw. hal, które oznaczałyby wpływy do budżetu rzędu 12 mln zł rocznie. Miasto zadbało o dowóz pracowników do firm, które w nim działają, i zainwestowało dwa lata temu 50 mln zł (w tym 85 proc. dofinansowania z UE) w system transportu łączący miejscowości w promieniu 30 km.
— Sieć SubBus, łącząca sześć gmin, w których mieszka blisko 80 tys. osób, ruszyła latem ubiegłego roku. Mamy 27 nowych autobusów, przystanki, dworce, zaplecze ze stacją benzynową i warsztatem. Do autobusów miejskich, które obsługiwał wybrany przez miasto operator, dopłacaliśmy w ubiegłych latach 1,1 mln zł rocznie, teraz znacznie większa sieć kosztuje miasto 2 mln zł — mówi Wadim Tyszkiewicz.